Nie jesteś zalogowany na forum.
-Proszę uratuj go...tylko nie rób mu nic złego...to nie jego wina.
Offline
*Idzie na skałę, patrzy na chmury i mówi:*
-Proszę, uratujcie Wafu, na życzenie Shupavu!*wiatr wieje w Wafu. Listki, które spadły na rany Wafu zamieniają się w ciało. Duży liść, tamuje krew z dużej rany koło serca.*
-Tyle mogę zrobić.*mówi.*
Ostatnio edytowany przez Karinda (2012-03-20 17:13)
Offline
*Jego serce zaczynało bić coraz wolniej*
Offline
-No i do tego doprowadziliście! *Podchodzi do Wafu*
-Trzymaj się, zrobię wszystko co w mojej mocy!
Offline
*przyłożył ucho do klatki Wafu i poczuł jak jego serce wolniej biło*
-Ty lepiej tego nie rób Wafu...nie umieraj !
Offline
*Pomimo prób ratowania Go przez Kari Jego serce zwalniało a oddech stawał się coraz cięższy i rzadszy*
Offline
*Łapie za ranę i masuje przy sercu*
-Spokojnie...wszystko będzie dobrze...
Offline
*lew odchodzi od rannego Wafu i Dagora, próbuje usztywnić sobie skręconą łapę*
Offline
*Słyszy znajomy głos, otwiera oczy i wypowiada bardzo cicho kilka słów w stronę Shu*
- Shu przepraszam.... Ja... nie chciałem...
*Zamyka oczy i zaczyna umierać*
Offline
-Nie przepraszaj.....nie umieraj wszystko będzie dobrze..wyjdziesz z tego .
Offline
-Wafu! Nie rób mi tego! *Próbuje wznowić naturalny tryb życia*
Offline
-Czyli na nic.*mówi i rozpływa się w wietrz, choć żyje.*
*Chmury robią jej obraz.*
Offline
*Przestaje oddychać, serce przestaje bić a On sam umiera....*
Offline
*wtem nad wąwozem pojawiły się szare ponure chmury zapowiadające deszcz oraz łapa lwa dziwnym cudem wyzdrowiała ale niestety kosztem czyjegoś życia*
Offline
*Stał na krawędzi wąwozu w taki sposób że wszystko widział, sam będąc niezauważonym.*
-To było do przewidzenia....pora na dalszą część planu...
*Uśmiechnął się złowieszczo i zniknął znad krawędzi. Ruszył na sam koniec wąwozu aby zejść na sam dół. Przez całą drogę intensywnie rozmyślał.*
Offline
*Patrzyła na nich. Szczególnie na Shu.*
Offline
*Stoi tylko w ciszy i myśli: "Dlaczego?"...*
Offline
*wziął ciało martwego Wafu... a w tle rozbrzmiała muzyka http://aculeus.wrzuta.pl/audio/7vm7gO3m … main_theme , niósł go przez wąwóz tak jakby umarł godnie jak waleczny lew* //sorry ale lepszej muzy nie znalazłem//
Offline
*Zauważył kondukt idący przez wąwóz.*
-Muszę zaczekać, nie mogą mnie zobaczyć...
*Schował się w rozpadlinie i czekał.*
Offline
*idąc przez wąwóz nagle zaczął padać deszcz*
Offline
*Chmury Kari zaczęły pokazywać Shu wszystkie wspomnienia z Shu, Wafu, Dagorem i Karindą.*
Offline
*lew spojrzał w chmury i zauważył każe wspomnienie klatka po klatce...w oczach lwa pojawiły się łzy smutku*
Offline
*Kari nie żyła na razie na ziemi, bo jej nie było, nawet ciała. Choć była ulewa, zaczęły biec gnu choć byli na górze.*
Offline
*widział jak stado gnu pędziło w jego stronę inne lwy kryły się przed stadem lecz on ze swoim przyjacielem na grzbiecie szedł przez stado gnu które go omijało*
Offline
*Przez rozpadlinę zaczęła lać się woda.*
-Jeszcze się tu utopię...ale muszę wiedzieć gdzie oni idą, Wafu jest mi potrzebny...
* Nadal obserwował ceremonię, antylopy go nie zadziwiły.*
-Ta sytuacja mi coś przypomina...hmmm co to mogło być i kiedy...?
*Przypomniał sobie kto to powiedział oraz całą sytuację z wąwozem.*
-Taaak jemu nie wyszło...ale mi się powiedzie...
*Schował się głębiej aby woda nie lała mu się na łeb.*
Ostatnio edytowany przez Mazuer (2012-03-20 21:03)
Offline
*dochodzi do wielkiej jaskini gdzie panował chłód..wszedł do niej i na wielkim kamieniu położył ciało Wafu*
-Oby tam na górze wybaczyli mi za wszystkie czyny.. *wyszedł z jaskini i zamknął ją dużymi kamieniami oraz oznakował robiąc krzyż z kości wcześniejszych zwierząt*
Offline
*Krzyż zamienił się w drewno, a na nim napis:
Wafu
brat Dagora, przyjaciel Shu[on zabił Wafu] i Kari i Maru[którego zabił].
Umarł w wąwozie.*
Offline
-No! To wiem już wszystko...zaczekam aż odejdą...
*Zatarł łapy z uciechy.*
Ostatnio edytowany przez Mazuer (2012-03-20 21:05)
Offline
*lew odchodzi w smutku a na jego łapach ciągle widniała krew*
-Nikt mi tego nie wybaczy...nawet Dagor...mój najlepszy przyjaciel.
Offline
*Lwy odeszły pogrążone w smutku, zaczekał aż zniknęły w wąwozie, gdy już nie było słychać rozmów i pochlipywań oraz płaczu powoli zszedł do zapieczętowanej jaskini. Rozglądnął się wokół, po czym narysował jakiś znak przed pieczarą.*
-Czas zaczynać....dla tych co nie umarli, a zemsta słodką jest...nie będąc żywym ani martwym...nadszedł czas ujawnić i zemścić się!!!
*Niebo zrobiło się granatowe, zaczął wiać wiatr. Podszedł do kamienia z krzyżem i trzy razy w niego zastukał.*
-WAFU!!!Dosyć tej szopki...nadszedł czas na rewanż...
*Czekał przed pieczarą, wiatr był coraz silniejszy, nagle usłyszał jakby coś się we wnętrzu jaskini poruszyło.*
-Będą mieli naprawdę zabójczą niespodziankę...
*Spojrzał mrocznie na kamień z krzyżem który zaczął drgać.*
Offline