Nie jesteś zalogowany na forum.
//Bo jak ona leżała , to ja się na nią rzuciłam , ale już nie ważne.//
/Uważaj na liczbę słów w poście - słowa pomiędzy "/ /" się nie liczą! Kiara/
Offline
*Spojrzała na zwierzę. Ten niebiański spokój w oczach oraz szeroki uśmiech, który ciągle tkwił na jej mordce dawał dużo do myślenia. "Może jest na coś chora?" "Może poprostu się droczy?" Mimo niepewności postanowiła nie zmieniać ofiary.*
Offline
*Nagle antylopie jakby zadrgały nogi, lecz nie ruszyła się z miejsca. Fakt jej nieustraszoności wobec lwów mógł zaimponować.*
/niemniej jednak mogę zapewnić że antylopa chora nie jest./
Offline
//Chyba, że na umyśle... AntyTROLLopa xD//
*W międzyczasie on przekradał się przez trawę ustawiając się na przeciw przyszłej zdobyczy... Coraz bardziej go zastanawiał ten wyszczerz.*
Offline
*Schowana do pasa w trawie antylopa jakby czekała aż... towarzysze zabawy na śmierć i życie podejdą bliżej.*
/Nie... z tego mi się wydaje na umyśle też wszystko było w porządku... /
Offline
//To już się zaczynam bać //
*Skrada się powoli ku przyszłej ofierze*
Offline
*Upewniła się, że drugi 'myśliwy' jest na miejscu po czym przygotowała się do skoku. Jej źrenice zwiężyły się a pazury wysunęły. Nie dopuszczała do głowy myśli, że polowanie się nie uda.*
Offline
*Widząc gotową Sam ugiął łapy, skoczył i...*
//i Kiar, co było dalej? //
Offline
*I oczywiście trafił w ofiarę która wciąż stała niewzruszenie, po czym zaplątał się w liany i patki, którymi jak się okazało antylopa, a właściwie martwy już od godziny obiad, był ustawiony do pionowej pozycji przez... /no kogóż by innego /.
Jak można było z bliska dojrzeć, cudowny wyszczerzany uśmiech był pośmiertnym grymasem, a rozplątując się Ibuś podążał w dół liany na końcu której znalazł faktycznego zdobywcę antylopy.*
No dobra, możemy już jeść, bo zaraz nam się zacznie rozkładać.
Offline
... ... *Zaczął się śmiać z całej tej sytuacji* Aleś nas zrobiŁ
/ Kiara /
Offline
*Widząc wszystko z boku, gdyż Ib skoczył szybciej i tylko on złapał się w liany, a że wyglądało to dosyć komiczne, wybuchła głośnym śmiechem.* Muszę przyznać, że na psikusach to ty się znasz..
Offline
Wiesz, trzeba umieć wchodzić do akcji. No jedzmy wreszcie. Już od godziny planowałem obiad czekając aż się nabierzecie.
*Po chwili słychać było w trawach już tylko chrupanie i mlaskanie.*
Offline
//A no tak, zapomniałem... to przez ten avek na który jeziorko nie podziałało //
No to smacznego. *Bierze się za konsumpcję zebry*
Offline
*Leży na plecach... Strasznie jest jej gorąco..*
Offline
*Od początku przywłaszczył sobie nogę i systematycznie się nią zajmował.*
Mówią... *chrup* , że tyłeczek jest najlepszy. Osobiście wolę... *chrup, chrup* łopatki.
Offline
Ja wolę udka.. *Oderwała jedną z tylnych nóg antylopy i usadowszy się wygodnie zaczęła ją konsumować*
Offline
*Wstała i ruszyła przed siebie*
Offline
Jak dla mnie to najlepszy jest karczek... *Konsumuje*
Offline
Eee tam, wszystko jest dobre, co można zjeść. *stwierdziła tonem znawcy, siadając znienacka obok jedzących*
Offline
*W oddali widzi swym przyjaciół. Podchodzi do nich*
-Hejka
*mowi z uśmiechem*
Offline
Hej. *Oparta grzbietem o niewielki kamień zaczęła myć swoje łapy. Z jej pyszczka wydobyło się szczęśliwe westchnięcie.* Ale się najadłam...
Offline
Ja też... *Położył się na plecach...* Ale to było dobre...
Offline
*Wyprostowała przednie łapy i porządnie się przeciągła. Gwałtownym ruchem głowy strzepała grzywkę z prawego oka. W tak gorący, afrykański dzień nie ma się na nic ochotę.*
Offline
Chyba zaraz zasnę... *Zamyka oczy...*
Offline
*Widząc zasypiajacego Iba z trudem powstrzymała się aby tej czynności nie powtórzyć. Nie miała ochoty przespać całego dnia. Wstała i wolnym krokiem ruszyła na poszukiwania jakiegokolwiek źródła do picia.*
Offline
*Przekręca się na bok... i wturluje się na idącą Sam*
Offline
*'Podcięta' wylądowała na Ibie. Już otworzyła pyszczek z zamiarem zwrócenia mu uwagi jednak widząc, że lew dalej śpi tylko wybuchła śmiechem.*
Offline
*Zaczęła się śmiać*
-Tia... Coś widzę, że za dużo sie turlał.. To było dla niego zbyt nudne i usnął..
Offline
//Sar, nie ogarniam tego posta... ignoruję więc go//
*Zaczął cicho mruczeć przez sen...* Mrrr...
Offline
*Już dawno by wstała jednak lew przygniatał jej tylną łapę. Nie było mowy o wyciągnięciu jej samodzielnie więc zmuszona była do obudzenia śpiocha.* Ib? Mógłbyś tak łaskawie puścić moją kończyne?
Ostatnio edytowany przez Sambirani (2012-06-18 20:32)
Offline