Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
*Natychmiast rzucił się do przodu, żeby chociaż spróbować złapać lwicę. Mierny był rezultat. Samica zniknęła w mroku, zanim ją chwycił. "Szlag"-wykrzyknął w myślach, zaciskając łapę. Zamknął oczy, starając się zebrać myśli. Nie wiedział co należy zrobić. Wahał się czy zejść niżej, jednak nie mógł zostawić Souri na pastwę losu. Myśl o Jej śmierci nie dawała mu spokoju. Powinien to przewidzieć i iść pierwszy, może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Ponownie zacisnął łapę i z impetem odepchnął się od ściany, zjeżdżając po mazi ze sporą prędkością. Rampa była bardzo stroma i miejscami zniszczona, to też wyszczerbione, ostre kamienie z łatwością szargały jego ubranie, wchodząc w skórę niczym w masło. Nagle zobaczył światło gdzieś w dole. Koniec trasy. Wpadł na ogromną stertę kości, śmierdzącą zgnilizną. Upadek nie był zbyt bolesny, czego nie można powiedzieć o pozostałych ranach. Na jego szczęście nie były głębokie, ale ich liczba,sprawiała, że trudną mu było poruszyć ramieniem, czy też inną częścią ciała, bez cichego syczenia. Nie miał pojęcia gdzie się znajdował. Co gorsza nie widział lwicy, ale jednego był pewny, te kości nie znalazły się tu bez powodu*
Offline
*Obolały łepek Souri wychynął z poza sterty kości. Lwiczka wydała z siebie głuche stęknięcie po czym z trudem wygramoliła się z pomiędzy białych części szkieletów. Rozejrzała się natychmiast w poszukiwaniu Dagora bądź upuszczonego przedmiotu. Wreszcie błękitny blask na nowo przyciągnął jej wzrok. Biegiem ruszyła ku błyszczącej kuli. Lśniła teraz o wiele mocniej niż poprzednio. Już wyciągnęła swoją łapę by podnieść przedmiot, gdy nagle usłyszała długi warkot wydobywający się z pod jej stóp. Powietrze znów przesiąkło obrzydliwym zapachem, a jej łapy zaczęły tonąć w dobrze już znanym śluzie.*
-Co do diabła... *Lecz zanim dokończyła grunt pod jej nogami poruszył się. *
Offline
*Rozciągnął się, próbując dość do siebie. Wtedy do jego uszu dotarł głos lwicy. Bez zastanowienie zsunął się ze stosu i wreszcie dotarł do innej części jamy prawie w całości wypełnionej zmieszaną ze śluzem wodą. Souri znajdowała się na samym brzegu wysepki stworzonej ze szkieletów. Cienistogrzywy zaczął domyślać się gdzie trafili za sprawą jednego błędnego kroku, ale sama myśl wywoływała nieprzyjemne uczucie. Powoli zmierzał, a właściwie skradał się do samicy. Mimo starań, przy każdym kolejnym kroku, jego łapa drgała coraz mocniej, rany nie dawały mu wytchnienia, a chrobot pocierania się kości po "stopami" zdawał się być coraz głośniejszy, co potęgowało wewnętrzny niepokój. Nie potrafił oderwać oczu od tafli wody, wypatrując na jej powierzchni najmniejszego ruchu. Wziął głęboki oddech, próbując uregulować rytm serca. Zatrzymał się niemal przy towarzyszce i wyszeptał, poddenerwowanym głosem:*
-Żadnych gwałtownych ruchów... Musimy odejść powoli i spokojnie. Nic Ci nie jest?
Offline
*Souri w ciąż z przerażeniem patrzyła pod nogi.*
-Nie, chyba nie. *Jej głos drżał. Powoli cofnęła się do tyłu. Z pod ziemi wydobył się kolejny głuchy warkot. Lwiczka wykorzystała ten moment i szybko zrobiła jeszcze trzy kroki wstecz. *
-Masz może pojęcie co to jest? *Szepnęła do lwa lecz zaraz zmieniła pytanie.* Musimy odejść, ale gdzie? Widzisz jakieś wyjście?
*Wtem poczuła że w jej dolne łapy jest wyjątkowo ciepło. Spojrzała w dół i z przerażeniem dostrzegła, że tonie w śluzie do kolan. Jego poziom podnosił się.*
Offline
Strony: Poprzednia 1 2