Nie jesteś zalogowany na forum.
Witam w fioletowo-różowo-niebiesko-zielono-czerwonym lesie!
Możesz znaleźć tu małe oczko wodne, dużo drzew, krzewów i kwiatów, ale uważaj - niektóre są trujące!
Offline
-Brakuje mi pewnego ziela, które zapewne występuję w tym lesie. Chyba zmienimy nieco plan i przeprawimy się już teraz.
*Miedzianogrzywy podszedł do konaru blokującego drogę i rzucił w niego kilka kulek o których wcześniej była mowa. Pień natychmiast objęły płomienie, jednak nie mieli czasu by wypalać go całymi godzinami. Lew włożył prawą łapę w ogień. Rubin w jego pierścieniu zajarzył się, a płomienie zaczęły się dziwnie zachowywać. Wcześniej buchające w niebo płomyki, jakby wgryzały się w korę, obejmując całe powalone drzewo. Po kilku minutach został już tylko pył, unoszony lekkimi powiewami wiatru. Również umieszczone niedaleko ognisko, zgasło w mgnieniu oka*
-Ruszamy!
*Uprzątnął wyposażenie w pospiechu i wsiadł na bogato zdobioną, kupiecką karawanę*
Ostatnio edytowany przez Dagor (2014-08-21 11:30)
Offline
*Źrenice smoczycy zmniejszyły się. Nemare wzniosła się w powietrze. Nad koronami drzew widać było ciemny dym. Mała Nocna Furia wylądowała i zaczęła niespokojnie się kręcić. Co jakiś czas pomrukiwała. Raz patrzyła na Wath, raz na Itha a raz na Sheroka.*
Offline
*Zauważył, że smoki rozmawiały o nim. Miał zamiar wtrącić się, lecz Wath odeszła w głąb lasu. Po chwili uspokoił zdenerwowanie. Gdy smoczyca powiedziała, że ma się schować, postanowił nie kwestionować jej zdania. Miał nadzieję, że w ten sposób uniknie walki i nie będzie musiał wybierać, po której stronie chce walczyć. Po chwili rzekł do Wathary.* - Jesteś pewna, że uda Ci się ich powstrzymać?
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Wathara popatrzyła na dym.*
-...Chyba plany się zmieniły... *Mruknęła.*
-Dobra, trzeba sprawdzić, co tak właściwie się pali. *Gadzina zaczęła iść w tamtą stronę.*
Offline
*Ith był zaskoczony reakcją Nemare, jednak po chwili również zauważył dym unoszący się nad drzewami. Uniósł się w powietrze. Domyślił się, skąd pochodzi ten dym. Podleciał szybko do Wathary i usiadł jej na głowie.*
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Dym pochodzi z miejsca, gdzie zatrzymali się łowcy. - spojrzał pytająco na smoczycę i niepewnie popatrzył w stronę, w którą szła. Chciał ją jakoś zatrzymać, ale co zrobiłby malutki smoczek ogromnej Watharze?
*Odsunął się tak, że siedział na jej rogu, opierając się o żagiel wyrastający na jej szyi.*
-Idę z tobą, zawsze mogę się przydać.
Offline
*Usłyszał, że mówią o dymie. Kilka sekund później sam go poczuł. Dotarło do niego, że nie może być neutralny, skoro powstało już poważne zagrożenie, a łowcy posuwają się do takich zagrań. Dym w lesie nie jest niczym bezpiecznym. Zapytał się.* - Może mogę Wam jakoś pomóc?
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
-Mogłabym tam nie iść, ale nie wiem, czy chcę zginąć w pożarze lasu. Chociaż byłyby i dobre strony, gdyby tak się stało- łowcy też by nie przeżyli, o kilku morderców mniej na świecie. *Wathara zaśmiała się ponuro.*
-Dobra, po prostu tam pójdę z Ithem, sprawdzę, co się pali, a potem szybko tu przyjdziemy. Jak nas złapią, wyrzucę Cię w powietrze... *tu zwróciła się do Itha.* ...Żebyś mógł uciec. Standardowa procedura- mówisz komuś, co się stało. A wy w tym czasie przygotujcie się do ataku. Jeśli będę potrzebowała pomocy, to głośno ryknę. *Zaczęła iść w stronę dymu.*
Offline
*Siedział cały czas w tym samym miejscu, obserwując teren przed nim i Watharą. Rozmyślał nad wieloma sprawami, w większości związanymi z wojną.*
-Ej, a ty będziesz prowadzić z nimi pogawędki czy od razu podsmażysz im tyłki? - spytał Wath, bardzo ciekawy jej odpowiedzi. Wcześniej smoczyca chciała rozwiązać sprawę pokojowo, ale Ith widział, jak gwałtownie zareagowała na widok dymu.
*Tymczasem Sherok patrzył w kierunku, w którym odeszły smoki. Wyczuł dym w tym samym momencie, co reszta i od razu zerwał się na równe nogi, wypatrując nadchodzącego zagrożenia. Nie podobał mu się ten dym, nie chciał żeby las zaczął się palić. Już raz zapalił się podczas jego obecności i Sherok nie chciał powtórzyć tego wydarzenia. Schylił się i zaczął nerwowo warczeć, rozglądając się dookoła. Wyglądał jak przestraszony czymś kociak, jednak gdyby ktoś go zaatakował, na pewno nie skończyłby dobrze.*
Offline
*Wsiadł niechętnie do karawany i oczekiwał na dalszy ciąg zdarzeń.*
Offline
*Nemare patrzyła na warczącego Sheroka. Siedziała obok niego i co jakiś czas patrzyła w kierunku, skąd wydobywał się dym. Wskoczyła na drzewa i zaczęła powoli przechodzić na kolejne. W końcu zatrzymała się. W oddali widziała małą kropkę, która była Watharą z Ithem siedzącym jej na głowie. Zrobiła tak, jak kazała smoczyca - schowała się w liściach i czekała. Wychyliła delikatnie głowę zza liści i spojrzała na Sheroka, po czym nadstawiła uszy. Znów odwróciła głowę w kierunku człapiącej Wath, a później spojrzała na księżyc. Po niebie przepływały ciemne, nocne chmury, co jakiś czas zasłaniając blask księżyca. Mała Nocna Furia usiadła na gałęzi. Patrzyła na różne przedmioty; drzewa, kamienie, kwiaty... Gdyby coś poszło nie tak, wszyscy mogą zginąć. Nigdy już nie ujrzałaby tego wspaniałego widoku. Chmury całkiem odkryły księżyc, a oczy małej smoczycy zaczęły świecić od jego blasku. Nemare popatrzyła na księżyc, po czym zamknęła oczy i spuściła głowę. Schowała się z powrotem między liście i położyła na grubej, aczkolwiek niezbyt długiej gałęzi. Otworzyła oczy i podeszła do pnia drzewa, po czym pazurem napisała niezgrabne N. Po chwili jednak zamachnęła się łapą i przejechała pazurami po wcześniej napisanej literze. Ponownie się położyła i zakryła oczy łapami. Uderzała ogonem o gałąź, co jakiś czas słysząc ciche chrupnięcie.*
Offline
*Konie z wolna ruszyły drogą w głąb lasu. Karawana w ślimaczym tempie brnęła po wydeptanej w ziemi drodze, mijając kolejne rzędy drzew*
-Mhm...
Offline
*Wathara doszła do miejsca, w którym był spalony pniak. Smoczyca schowała się za krzakami. Nie było jej widać. Obserwowała odjeżdżające lwy. Smoczyca miała tylko nadzieję, że jej nie zauważyli.*
Offline
*Usłyszał, że Sherok nerwowo warczy. Spojrzał się w jego stronę.* - Nie martw się, będzie dobrze. *Powiedział do niego.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Wathara cały czas siedziała w krzakach. Łowcy, skoro nie zareagowali, to najprawdopodobniej jej nie zauważyli. Smoczyca nadal jednak pozostawała w ukryciu.*
Offline
*Karawana ponownie stanęła. Trudno było ocenić gdzie dokładnie się znajdują, ale wyjścia z lasu nie było już widać*
-Idę po ziele o którym Ci mówiłem, zostań w karawanie. W razie pojawienia się smoków nie strzelaj, jeśli mogę Cię o to prosić. Za chwile wrócę, potem pojedziemy dalej.
*Zeskoczył z miejsca woźnicy i już po chwili zniknął za drzewami. Dokładnie wpatrywał się w każdy zakamarek, ale nie potrafił odszukać wartościowej rośliny. Czyżby została już zebrana? Nie, to niemożliwe. Nikt nie zapuściłby się na teren smoków po "durne zielsko". Miedzianogrzywy wyciągnął z sakwy pod płaszczem bardzo starą księgę , której wieku pochodzenia nikt nie potrafił ocenić. Dodatkowo była napisana w dawno wymarłym języku. Jednak wyblakłe ilustracje na stronach przedstawiały niedokładne szkice roślin, smoków, tudzież nawet zwierząt. Była to jakby wielka encyklopedia, źródło wiedzy absolutnej. Jednak po co komuś narzędzie, którym nie potrafi się posłużyć? Samo jej zdobycie było niezwykle trudne i niebezpieczne. Chyba, że tułanie się po grobowcowych labiryntach z mnóstwem pułapek i bandytów na każdym kroku dla kogoś jest łatwizną. Co gorsza zaniepokoił go pewien fakt, kiedy zwiedzało wymienione wcześniej lokacje. Runiczne znaki nagle ponownie zaczęły funkcjonować, a szmelc korzystające z mocy niewiadomego pochodzenia znów działał jak należy. Czy smoki mogą mieć coś z tym wspólnego? Może to właśnie one wyzbierały wszystkie użyteczne "chwasty"? Co gorsza, może dysponują czymś o wiele potężniejszym od jego banalnych sztuczek, magią. Wszystko zaczęło się układać. Nagłe pojawienie się mitycznych gadów, zniszczone karawany, pobudzenie się do życia sił o których dawno już zapomniano, albo po prostu zignorowano. To wszystko musi być połączone... Nagle pojawiła się myśl, może stworzenia tak starożytne jak smoki potrafiłyby przetłumaczyć ową księgę? Trzeba to sprawdzić.*
Offline
*Wysunął się z karawany by rozprostować nogi. Niechętnie skinął głową towarzyszowi podróży i zaczął przechadzać się wokół wozu. Jego uwagę przykuło nagle coś, co z pozoru wydawało się białym kamieniem. Podszedł bliżej by się przyjrzeć i zamarł. Na ziemi, obok niewielkiego drzewa leżała masa różnorakich czaszek. Wszystkie były świeże, widać było na nich krew. Idąc za tropem, lew znalazł kolejny dowód uczty. Resztę ciał. Przyglądał im się z uwagą. Większość ubrana była normalnie, ale zauważył też strzępy mundurów. Podszedł bliżej do jednego ciała, prawdopodobnie oficera i znalazł w jego kieszeni dziennik. Przeczytał ostatnie wpisy i schował go do torby.
Zabawa się skończyła.*
Offline
*Zaczął się zastanawiać, co się dzieje z Watharą i Ithem. Dosyć długo nie wracali. Bał się, że coś im się stało. Bo gdyby tak właśnie było, znalazłby się w gorszej sytuacji niż jest teraz.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Ith siedział wciąż na głowie Wathary, jednak kiedy zobaczył karawanę łowców smoków, skulił się i obserwował bacznie ich poczynania. Gdy łowcy się oddalili, podniósł się i szepnął do cytrynowej smoczycy.*
-I co teraz? Idziemy za nimi?
*Miał nadzieję, że łowcy nie trafią szybko na ślad reszty, bo wtedy nie byłoby już tak zabawnie. Zeskoczył z głowy Wath na ziemię i wyszedł z krzaków. W oddali widać było karawanę, która się zatrzymała, dlatego Ith stanął za drzewem, by nie było go widać. Spojrzał w kierunku Wathary, gdyż chciał wiedzieć co smoczyca zamierza zrobić.*
Offline
*Wziął głęboki wdech i wrócił pod karawanę. Nie zdziwił się kiedy nie znalazł towarzysza w Jej wnętrzu. Zdjął kaptur, wylał z bukłaka trochę wody na łapy i przetarł pysk. Nie był pewien co robić, ale podstawą teraz był pokój, nie księga. Spojrzał na swoje "dłonie" i mocną jedną z nich zacisnął. Istnienia zbyt wielu zależą od tego paktu. Nie ma miejsca na błąd, pomyłkę, czy wahanie. *
-Gdzie się podziewasz?!
*Krzyknął na całe gardło. Nie miał zamiaru tułać się za Nim po lesie, a jak smoki przylecą tutaj, tym lepiej. Wszystkie niewiadome zaczęły powoli go dobijać i chciał się pozbyć brzemienia tak szybko jak to tylko możliwe*
Ostatnio edytowany przez Dagor (2014-08-23 19:57)
Offline
*Wyszedł z krzaków spokojnym krokiem i spojrzał na lwa.*
-Och wróciłeś, proponuję krzyczeć głośniej bo nikt nas jeszcze nie usłyszał. *Podszedł po karawanę i wyjął swój notatnik oraz nową, nieznaną książkę. Nie odrywając wzroku od notatek zwrócił się do lwa.*
-A Ty, znalazłeś coś interesującego hah?
Offline
-Nie.
*Odparł sucho, wzruszając ramionami. Następnie ponownie wsiadł na karawanę*
-Jedziemy na spotkanie. Szkoda czasu.
Offline
*Wstał i stanął naprzeciw lwa.*
-Nie tak szybko. Jak na chwilę obecną jedziemy bez celu. Naprawdę myślisz, że smoki czekają na nas jak idioci? Zapewne już nas wyczuły i są daleko stąd albo... *rozejrzał się dookoła* ...gdzieś w pobliżu. Ja sugerowałbym zostać i poczekać, aż same zdecydują się ujawnić.
Offline
-Nigdy nie jadę bez celu. Jeszcze kilka godzin temu wyczuwałem sporą grupę żyjący istot w środku lasu, teraz sygnał nieco osłabł... ale lepsze to niż nic. Trudno mi to sprawdzić teraz, jednak jestem niemal pewien że ktoś tam jest.
*Przerzucił kosmyki włosów opadające na jego oko*
-Wsiadasz czy mam jechać sam?
Offline
*Wathara popatrzyła na Itha.*
-Wracamy. Trzeba na nich poczekać. *Smoczyca zniknęła pomiędzy zaroślami, szła wręcz bezszelestnie.*
Offline
*W tym samym czasie Sherok wciąż nerwowo rozglądał się dookoła, warcząc. Bał się, ale jednocześnie chciał chronić resztę, a szczególnie Nemare. Wskoczył na uschnięte drzewo, z którego miał idealny widok na wszystko wokół i obserwował każdy krzak z wielką czujnością. Nigdy nie wiadomo, czy z któregoś nie wyskoczy jakiś łowca smoków. Sherok siedział, machając ogonem w tę i w tamtą stronę, mrucząc niespokojnie.
Tymczasem Ith usłyszał polecenie Wathary i znów wskoczył smoczycy na głowę, rozglądając się za karawaną. Wciąż stała w tym samym miejscu.*
-Może pójdziemy okrężną drogą? Zatrzymali się, a chyba nie chcemy na nich wpaść?
Offline
*Machnął niechętnie ręką i wsiadł do karawany. Jak widać nie miał wyjścia.*
Offline
-Tak będzie najlepiej. *Wathara skręciła, wybierając trasę omijającą karawanę. *
-Musimy się pospieszyć, jeśli chcemy być na miejscu przed nimi. *Szepnęła, po czym zaczęła iść szybciej. Gadzina cały czas poruszała się bardzo cicho. Uważnie stawiała kroki, nie chciała, aby jej obecność została odkryta przez jakąś gałązkę. Po kilkunastu minutach skradania się, Wathara wraz z Ithem dotarła do reszty.*
Offline
*Wychyliła głowę zza liści i spojrzała na Watharę. Po chwili jednak odwróciła się i w oddali zobaczyła zmierzającą w ich kierunku karawanę. Mruknęła cicho, po czym spojrzała na każdego po kolei; Wath, Itha, Fire, a na końcu na Sheroka.*
Offline
-Na drzewa. Już. *Wathara zdjęła Itha z rogu, po czym stanęła, dumnie wyprostowana.*
Offline
*Ponownie mknęli do głębi lasu, przejazd nie trwał długo. Już po chwili nieco dalej widoczna była sporej wielkości gadzina*
-To tam...
*Znów poprawił grzywę i nałożył kaptur. Nie miał najmniejszego zamiaru walczyć, ale martwił się o plany jego Towarzysza. Ciężko było odgadnąć jego zamiary i wątpił, że słowa przemówią mu do rozsądku w przypadku starcia*
-Miej oczy szeroko otwarte, ale nie wyciągaj pochopnych wniosków.
Offline