Nie jesteś zalogowany na forum.
- Skoro tak... to chodź z nami. ^_^ O, Ibciu, obudziłeś się wreszcie do końca? *Rozejrzała się po horyzoncie.*
- Do gór i z powrotem! ... wyścigu nie będziemy urządzać, bo i tak wiadomo, że latający wygrają... *stwierdziła z przekąsem, ale i w żartach.*
- Myślę że do zmierzchu zdąży...
Nie zdążyła jednak dokończyć nawet tego zdania. Gdyby wtedy, jakieś zwierzęta zauważyły to zdarzenie, mogły by opisać je tak: wszystkich uniosło nieco nad ziemię, a potem... zbledli i znikli, jakby nigdy nie istnieli.
***
Wszystkim pociemniało w oczach... mieli wrażenie, jakby przesuwali się wśród gwiazd, widzieli tylko jaśniejące punkty w nieprzeniknionej czerni. Jednak po (w rzeczywistości bardzo krótkiej) chwili, poczuli ziemię pod stopami i zauważyli, że istotnie patrzą w bardzo ciemne gwieździste niebo. Tylko... dlaczego teraz otaczała ich noc i... równina?
Offline
*Pomarańczowa już chciała ruszyć, kiedy jakieś siły nieczyste (xD) uniosły ją ponad ziemią, po czym przeniosły w inne miejsce. Blask, który dostrzegła, kiedy Lwia Ziemia znikała, oślepił ją na chwilę, lecz gdy otworzyła oczy ujrzała polanę, a nad nią nagle pojawiło się gwieździste niebo. Rozglądnęła się. Tym razem naprawdę była zdziwiona. Co to za miejsce?*
Offline
Moja głowa... *Rozejrzał się. W ciemnościach zobaczył kilka znajomych sylwetek* Żyjecie? *I dodał bardziej do siebie, niż do innych* Pogoda bywa kapryśna... ale nie aż tak... *Księżyc (a właściwie jedynie widzialna "połówka księżyca") wysunął się zza pojedynczej chmury i natychmiast stało się jaśniej.* O teraz to coś widz... Czy księżyc zawsze był czerwony? *Zaczął się niespokojnie rozglądać po okolicy... czuł się dość nieswojo widząc wyschnięte na wiór pnie drzew i fragmenty szkieletów jakiś dawno zmarłych zwierząt* Okeeeeeej.... Wiecie... to chyba nie jest Lwia Ziemia...
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2015-04-11 09:33)
Offline
Otworzył oczy i jęknął. Cholera, znowu. Czy to się kiedyś skończy? Podniósł się i rozejrzał wokół. Było bardzo ciemno, jedyne co przed sobą widział to sylwetka jednego z lwów... Nie znał jego imienia, nie zdążył się go o to spytać. Właściwie to nie poznał żadnego imienia. Wiedział jedynie, że lwy są stadem, a oprócz tego jest jeszcze smok i gryf. Springy naprawdę nie wiedział, co się dzieje. Dlaczego musiał się tu znaleźć? Mruknął coś pod nosem. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu tych dwóch lwic, z którymi wcześniej zaczął rozmowę. Chyba jedną dostrzegł. Chwiejnym krokiem dotarł do niej i usiadł obok. Wtem księżyc wyszedł zza chmur i rozświetlił otoczenie.
-A u was to księżyc zawsze na czerwono świeci? - mruknął.
Jeżeli to nie koniec "niespodzianek", Springy naprawdę nie chciał tu dłużej przebywać. Westchnął pod nosem. Trudno, poczeka na dalsze wydarzenia. Nic innego mu chyba nie zostało.
Offline
*Pomarańczowa potrząsnęła głową. Myślała, że to jakiś chory sen. Później spojrzała w stronę Springy'ego.*
- Cóż, nigdy nie przyglądałam się księżycowi, ale... To nie wygląda jak Lwia Ziemia. Gdzie my jesteśmy?
*Usiadła i położyła łapę na głowie. Cholerne kamienie. Uderzyła głową w jeden z nich, kiedy "lądowała" na tej dziwnej, nieznanej ziemi. Z rany powoli kapała krew. Nie była to duża rana, ale dosyć bolała. Widocznie mocno przywaliła głową o ten kamień.*
Offline
*Patrzyła w noc z otwartą ze zdziwienia paszczą. *
- Nie wiem gdzie jesteśmy... ale spokojnie... przede wszystkim się nie rozdzielajmy, i poczekajmy do rana...
*Spojrzała z nieufnością na czerwonawy księżyc...*
- Poczekajmy do rana, wtedy obejrzymy okolicę.
*Położyła się i wpatrywała w noc ponad wierzchołkami traw.*
Ostatnio edytowany przez Kiara (1970-01-01 01:00)
Offline
// Przepraszam jeśli się spóźniłem x3 //
*Dziwne. Było to jedyne słowo które przyszło mu na myśl tuż po dziwnym zjawisku. Można byłoby to uznać za halucynacje, a może po prostu jeszcze się nie wybudził? Nie, dobrze pamiętał jak wstał o poranku, przeszedł kilka metrów mrugając zaspanymi oczyma i słysząc rozmowy, skierował ku dochodzącemu dźwiękowi krok. Wtedy jednak znalazł się tu, pośrodku czerni wśród której nawet jego futro wydawało się być jasne*
-Zawsze w złym miejscu, o złym czasie...
*Burknął pod nosem, starając się odszukać kogoś lub "coś" znajomego*
Offline
*Poszukał względnie mało creepyiastego miejsca i także się położył.* Jakbym wiedział, że będzie trzeba nagle czekać do rana, to bym tyle nie spał... *Spojrzał w stronę gwiazd.* W ogóle konstelacje też jakieś dziwaczne... zamiast Żyrafy czy Dużego Lwa... to ja na niebie widzę jakieś koczkodany...
Offline
Cytrynowa siedziała teraz obok jakiegoś szkieletu, nerwowo mrugając oczami. Znów halucynacje? Nie, raczej nie... Nox nie był (albo była, licho wie, której płci była przedstawicielem [i czy w ogóle ją miała] ]halucynka) na tyle silny, żeby zmienić całe otoczenie... Chyba. Smoczyca wstała i podeszła do lwów. Dobrze, że to już przeszłość i że nie musiała już żyć z tym stworzeniem.
-Cholera, gdzie my jesteśmy?- Mruknęła pod nosem, patrząc na czerwony księżyc. Nie spodziewała się nagłej teleportacji o poranku.
Ostatnio edytowany przez Wathara (2015-04-11 18:57)
Offline
*Spojrzała w stronę smoczycy. Z rany krew już nie kapała, lecz wciąż ją bolała. Starała się jednak ją ignorować. Podniosła głowę i spojrzała na niebo. Cały czas myślała, że to tylko jakiś chory sen. Może to mięso, które znalazła wczoraj było nieświeże? Bóg wie.*
- Na pewno nie na Lwiej Ziemi.
*Odpowiedziała do smoczycy. Później odwróciła głowę w stronę Kiary.*
- Nie wiem, czy dobrym pomysłem jest czekanie na dzień, który może nigdy nie nadejść. Nikt nie ma pojęcia, gdzie jesteśmy, więc skąd ktoś może wiedzieć, że nadejdzie dzień?
Offline
*Nie odwracając wzroku od horyzontu odpowiedziała: *
- Księżyc się rusza na niebie, przesunął się względem czubków drzew które, z mojego punktu widzenia, na niego nachodzą. Więc zakładam, że jakieś słońce też tu mają.
I... masz rację Ib, w sumie to niebo jest całkiem inne od naszego. I tak. Masz teraz pecha, skoro jesteś wyspany.
Offline
Cóż jak pech to pech... *Powiedział... rozejrzał się po przygnębiającym krajobrazie rozświetlonym przez księżyc.* A może my mamy jakieś zbiorowe halucynacje po prostu?*Wstał* Może cały czas jesteśmy na Lwiej Ziemii? *Podszedł do jednego z wyschniętych drzew.* Założę się, że tak na prawdę ma liście. *Wspiął się... i spróbował złapać na końcu którejś gałęzi za liście, których oczywiście nie było. Stracił równowagę i spadł.* Ała... To chyba jednak nie są zbiorowe halucynacje... *Podniósł się do jakiejś względnie normalnej pozycji.*
Ostatnio edytowany przez Kiara (1970-01-01 01:00)
Offline
- Nie panikujmy! *Powiedziała, raczej by uspokoić siebie nie innych. Podkuliła swój ogon i uszy wystraszona.*
- Ale chyba nic nam tu nie zagraża prawda? Prawda? *Rzucała wzrokiem po szkieletach i księżycu. Z jej gardła wydobyło się coś pomiędzy warczeniem a piskiem frustracji. Nie lubiła nie wiedzieć co się dzieje.*
Offline
Popatrzył na lwicę, która wszystkich uspokajała. Prychnął.
-Nie wydaje mi się. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle coś się na nas rzuciło.
Zaśmiał się cicho pod nosem, jednak gdy zauważył niepewność i strach w oczach pozostałych, uśmiech zniknął mu z pyszczka. Powoli wstał, jednak zaraz z powrotem usiadł gdy zbliżył się do niego smok. Springy przy tej bestii był jedynie nic nie znaczącą pchłą. Instynktownie wstał, odsunął się na bok i usiadł obok... cholera, mógłby się w końcu dowiedzieć, jak wszyscy mają na imię. W każdym razie, była to lwica z raną na głowie. Chyba ta, która jako pierwsza do niego przemówiła. Wolał trzymać się przy niej, mając nadzieję, że nie zachowa się jak normalny lew i nie potraktuje go jak kolejny posiłek. Ale w jego głowie kłębiła się myśl, że może te lwy takie nie są. Wciąż nie był przekonany co do smoka, pewnie ze względu na jego ogromne rozmiary.
Offline
*Siedziała, wpatrując się w czerwony księżyc i zarys wysokich drzew, które mogła dostrzec w czerwonym blasku.*
- Okej, lubię patrzeć w księżyc, ale ten wygląda dość upiornie.
*Wszystko wyglądało bardzo upiornie. Zaczęła ją ogarniać panika. Czy ja umarłam? - pomyślała. W ciemności trudno było cokolwiek dojrzeć.
Nagle usłyszała jakieś głosy. Była wręcz pewna, że słyszy swoich znajomych, ale w tym miejscu nie wiedziała, czego można być pewnym. Próbując opanować bicie serca, zaczęła się powoli przemieszczać w stronę dochodzących do niej głosów. Tak, na pewno słyszy swoich znajomych. I wychodzi na to, że są tak samo zdezorientowani jak ona.
Nie była pewna, co teraz powinna zrobić. W głowie kłębiło jej się miliony pytań. Stała tak, wsłuchując się w rozmowę. Poczekanie do świtu wydawało jej się dobrym pomysłem. W tej ciemności nie można postawić ani jednego kroku, nie będąc pewnym, czy nie wpadnie się w jakąś szczelinę.*
Offline
*Sama się zaniepokoiła zauważając dezorientację przyjaciół.*
- Faktycznie, możemy się trochę pogubić jeśli nic nie zrobimy, więc spróbujmy się pozbierać.
*Zaczęła mówić nieco głośniej niż do tej pory, niejako sprawdzając listę obecności tych, którzy byli w pobliżu przed tym dziwnym zdarzeniem. Czekała na odpowiedź każdego by zgromadzić wszystkich w jednym miejscu.*
- Chyba prawie wszyscy są cali, tyl... *mówiąc chodziła w tę i z powrotem aż w końcu potknęła się o coś co po bliższych oględzinach okazało się być pochrapującym Maru.*
Ostatnio edytowany przez Kiara (1970-01-01 01:00)
Offline
*Po chwili się ocknął, nie wiedział co się dzieje. Bardzo zdziwił się na widok tego czerwonego księżyca. Potem usłyszał znajome głosy. Domyślał się, że to byli członkowie stada. Podszedł do nich, potykając się po drodze 2 razy. W tej ciemności nie można było absolutnie nic dostrzec. Gdy lwica pytała się o jego obecność, powiedział:
- Jestem cały... chyba.
Następnie przypomniał sobie słowa, które powiedziała jedna z lwic, żeby nie panikować i że nic nam nie grozi. Powiedział cichym szeptem:*
- Eh, mam jakieś dziwne przeczucie.
//Ajj, Kiara mnie wyprzedziła z postem... no ale niech zostanie, tylko trochę zedytuje //
Ostatnio edytowany przez MrLion (2015-04-11 12:49)
Offline
Kiaro, nic Ci nie jest? *Wstał i ruszył w jej stronę. Zobaczył o co... o kogo się potknęła*. Czy ten gość prześpi całą ak... *Potknął się o jakąś starą, kruszącą się czaszkę.* Okej... oficjalnie mam już dość bliskich kontaktów z glebą...
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2015-04-11 12:46)
Offline
*Spojrzała ponownie na Kiarę, później odwróciła głowę w kierunku księżyca.*
- Mimo wszystko i tak niezbyt podoba mi się pomysł siedzenia w jednym miejscu. Nie wydostaniemy się stąd tak.
*Mruknęła. Rana już tak nie bolała jak przedtem, poza tym to tylko małe zadrapanie. Poruszyła lekko ogonem, po czym zerknęła na Springy'ego.*
- Tak w ogóle jestem Carissime, ale możesz mówić mi Cari. Wybacz, że wcześniej się nie przedstawiłam, po prostu zdziwiło mnie, że tak nagle przenieśliśmy się tutaj.
*Powiedziała do niego. Jej oczy znów były takie, jak wcześniej; mimo, iż lwica była zdziwiona i czuła niepewność, jej ślepia nie wyrażały żadnych uczuć.*
Ostatnio edytowany przez Carissime (2015-04-11 12:48)
Offline
*Poczuł jakieś kopnięcie. Otworzył jedno oko i rozejrzał się dookoła nawet nie podnosząc głowy*
- Co się dzieje? Noc jest! Śniadanko możecie przynieść mi rano słodziutkie.
*Leniwy samiec tylko przeciągnął wydając z siebie głośne ziewnięcie*
Offline
*W pierwszym momencie lwice ogarnął lęk i zaczęła się nerwowo rozglądać, niepokoił ją też fakt, że niebieskie znamiona pod jej okiem zaczęły się błyszczeć co nigdy się nie zdarzało, próbowała je przykryć grzywką. Szybko wzięła się w garść i podeszła do grupy:*
- Nie można tak bezczynnie stać... Pójdę się rozejrzeć, ktoś idzie ze mną?
Ostatnio edytowany przez MiramiDeLion (2015-04-11 14:40)
Offline
No wreszcie ujawniła swoje imię. - powiedział w myślach, po czym odwrócił głowę do Carissime. Może nic mu nie zrobi, choć z tą raną nie wyglądała przyjaźnie. Springy poruszył uchem, po czym odezwał się do wszystkich.
-No więc zamierzacie tu tak siedzieć? Tylko nie zapuśćcie korzeni. - uśmiechnął się pod nosem i spojrzał w niebo. Siedzenie w jednym miejscu nie było najlepszym rozwiązaniem, ale co on przygada lwom? Chociaż jak widać niektórym również nie podobał się ten pomysł. Przynajmniej nie będzie musiał się kłócić.
Offline
*Skrzywiła się na komentarz o "słodziutkich lwica ze śniadankiem".Świat może się walić, palić, a samiec pozostanie samcem. - pomyślała.*
- Ktoś musi wreszcie zadać to pytanie: Jeśli nie jesteśmy na Lwiej Ziemi, to jak zamierzamy tam wrócić?
*Nadal próbowała przezwyciężyć szok, ale radziła sobie coraz lepiej. Chciała też dodać otuchy stadu. Podeszła do pierwszej lepszej kości i obwąchała ją.*
- To, nie przypomina mi nic co zwykle jadam.
Offline
*Podniosła się i kopnęła kamyk, o który prawdopodobnie uderzyła głową; w końcu było na nim trochę krwi. Kopnęła go, ten odbił się od suchego drzewa, po czym znów wylądował na trawie. Odeszła kawałek dalej, po czym odwróciła się w stronę Mirami.*
- Ja idę w tamtą stronę. Nie będę czekać, aż z powrotem znajdziemy się na Lwiej Ziemi.
*Mruknęła, po czym powoli zaczęła człapać. Dookoła nie było nic, poza trawą, kilkoma kamieniami, głazami oraz suchymi drzewami.*
Offline
*Rozejrzała się po pyskach towarzyszy. Wkrótce zdecydowała się pójść za Cari.*
Offline
*Spojrzała z dezaprobatą za oddalającymi się.*
- Nie wiecie gdzie jesteśmy, ale może poczekajcie do rana, to wtedy zaczniemy szukać ratunku?! Ech... ja zostaję tutaj... z tego co widzę Maru też za bardzo nie ogarnia i nie ma zamiaru się ruszać....
*Usiadła i nie zmieniła pozycji aż do świtu.*
/Naprawdę ta noc nie ma być niczym ważnym i lepiej ją szybko pominąć. Jeśli chcecie inaczej, ok./
Offline
Ej sądząc po wyglądzie okolicy... to ja bym się tu zbytnio nie kręcił po nocy... kto wie co tu się może czaić... lepiej się nie rozdzielajmy. *Także usiadł z zamiarem czekania do świtu.*
Offline
*Lew też chciał iść, lecz nagle przystanął. Zastanowił się, czy jest sens iść, skoro i tak jest strasznie ciemno i nic nie widać.*
- Jeszcze się zabije na tej drodze...
*Nie chciał się również oddalać od stada. Powoli wrócił i położył się niepewnie. Próbował zasnąć, przeczekać tą noc z nadzieją, że jak się obudzi nastanie świt. Rzucił jeszcze okiem na dziwny księżyc, po czym zamknął oczy. Nie specjalnie jednak mu się chciało spać, jednak nie otwierał oczu.*
//Skoro mówisz, że noc nie jest ważna //
Ostatnio edytowany przez MrLion (2015-04-11 16:54)
Offline
Gadzina usiadła. Popatrzyła na... Jak miała na imię? Chyba Carissime. Teoretycznie Wath mogła polatać trochę i się rozejrzeć, ale nie ufała takim miejscom. Zazwyczaj rozdzielanie kończyło się śmiercią wszystkich.
-Lepiej się nie rozdzielajmy. To miejsce jest podejrzane.- Cytrynowa dosłownie wyskoczyła w górę, biegnąc za Carissime. Wathara podcięła jej łapy ogonem.
-Jeśli chcesz skończyć jako posiłek dla jakichś istot tu żyjących, to proszę, idź. Ale wiesz- to nie jest najlepszy pomysł.- Smoczyca popatrzyła na Kiarę.
-Jak już chcemy gdzieś iść, to przemieszczajmy się w grupie. Nie wiemy, jakie pułapki tu na nas czekają.
Offline
*Leżący lew usłyszał kilka przytłumionych głosów, brzmiących jakby dochodziły z pod ziemi. Z trudem otworzył oczy. Zdziwiły go panujące wokół ciemności. Przecież dopiero co wstał nowy dzień, gdy to nagle stracił świadomość. Ze zdumieniem rozglądał się dookoła. Miejsce to napawało go grozą. Nagle wyczuł obecność kogoś obcego.*
-Nie wiem jak Wam, ale wydaje mi się, że nie jesteśmy tu sami.
Ostatnio edytowany przez Strzelec (1970-01-01 01:00)
Offline