Nie jesteś zalogowany na forum.
*patrzy na szklankę..wypija resztę i dolewa następną*
-Oj chyba tak...będę musiał się trochę napracować.
Offline
*Rozmyśla*
-Skomentowalbym to, ale nie wiem czy wypadłbym wiarygodnie...
Offline
A potem ja Cię będę musiał do domu zawozić.
Offline
-Shu, a kiedy ślub?! Bo ja już czekam i czekam, a ty nic nie mówisz...
Offline
A wesele w klubie czy gdzieś się wynajmie?
Offline
-Dag..ślub w swoim czasie *odstawia szklankę i pije z butelki*
-Wesele....tutaj w klubie.
Offline
No to dobrze. Będzie najlepsze wesele na Lwiej Ziemi.
Offline
-Maru....coś bardzo mocnego proszę. Bo inaczej nie wytrzymam rozmowy....
Offline
*wyjmuje butelkę kamikadze maxi* Mocniej już nie można. 95 i pół procent.
Offline
-No dzięki. Bo ja już doła dostaję....Chyba muszę odpocząć.
Offline
-Heh... *Zaśmiał się*
-W swoim czasię?! Mówisz to już od tygodnia...
Offline
Tego się do szklanki nie nalewa bo szkło rozpuszcza. *podaje mu butelkę* Trzeba pić z gwinta.
Offline
*dość chwiejną gestykulacją prosi Maru o Kamikadze Maxi*
-Maru....podaj te Kamikadze...bo coś mi ta Jack nie idzie.
Offline
Przedostatnia butelka. *podaje mu butelkę kamikadze maxi*
Offline
*odkręca korek i zaczyna pić dużymi łykami nie odrywając się od butelki*
Offline
Żebyś tylko nie padł zemdlony.
Offline
-Będzie jak ostatnio! *Zaczyna się śmiać*
Offline
*kończy butelkę i jest lekko chwiejny , wstaje i rusza na pobliską kanapę nucąc sobie pod nosem *
-Byłem tobie " bratem" lecz kochałeś to jedyną swą miłością nieszczęśliwą i szeptałeś jej do ucha " będziesz dla mnie całym światem *rzucił się na kanapę aby odpocząć*
-Byłeś dla mnie "bratem" tararraara byłeś dla mnie "bratem"....*nuci wcięty na kanapie*
Offline
No, Shu się uchlał czyli dochodzi północ.
Offline
-Więc zapomnij o samotności niech w twym sercu miłość zagości i niech poczuje się ciepło i przytulnie, mniej brzy boku tą jedyną.....*u lwa pojawia się łza*..czemu ja po pijaku romantyczny jestem *rzuca pustą butelką w ścianę*
Offline
*Zabiera ze sobą podaną jej butelkę Jack'a. Zarzuca torbę na ramię, wkłada kurtkę i pozwala by grzywka znów opadła na jaj pysk.*
-Muszę iść. Miło było z wami spędzić czas. Na prawdę.- *zerknęła kątem oka na Sou i uśmiech pojawił się na jej pysku. ''Mam przyjaciela. Prawdziwego.''
Chwiejnym krokiem i z butelką przytkniętą do ust wybiegła z klubu. Zatrzasnęły się drzwi. A ta na pół upita, roześmiała się do usianego gwiazdami nieba.*
Offline
Shu... Dopiero co malowane było, a Ty już rzucasz butelkami o ścianę.
Offline
*Próbuje wstać, ale raczej kiepsko mu to wychodzi...*
-No dalej, Sou....nie jesteś taki słaby co?.....
*Otrząsa się, wstaje już pewnie i rusza na przód.*
Offline
-No taki jest mój charakter....głupi i szalony.
Offline
*Odrzuciła głowę w tył i zawirowała donośnie się śmiejąc. Dopiła do końca butelkę Daniels'a i wypuściła ją z ręki. Butelka roztrzaskała się na ziemi a ona tańczyła we szkle. *
Offline
*Wychodzi na zewnątrz i zauważa Dead.*
-Co ty robisz....? Czemu kaleczysz sobie łapy o szkło? Łakniesz gangreny?
Offline
*Zatrzymuje się i chwiejnie podchodzi do Sou. Roześmiała się.*
- Tańczę, wspominam, pamiętam. Co? Czego...? A! Nie no, co ty! -*parsknęła śmiechem. Rozbiegła się, jeszcze raz zawirowała, pochyliła i... przewróciła się.*
-Niebo jest piękne! -*rzuciła wywalona w trawę.*
Offline
-Dead. Jesteś całkowicie pijana....
*Potknął się o korzeń.*
-I ja niestety też.....ech. Muszę się ogarnąć.
Offline
-Bo dzisiaj miłość ma dwojakie zrozumienie, już nie chodzi o porozumienie dwojga zakochanych , lecz dziś tylko chodzi aby zaspokoić naturalne potrzeby...każdy kocha jak został stworzony...każdy kocha i będzie osądzony a potem sprawiedliwie uśmiercony *zaczyna wypowiadać się filozoficznie lecz pijany*
Offline
-Haha! Jestem! I dobrze mi z tym. Zobacz!- *wymachuje palcem w niebo.* - Zakład, że to konik? I się uśmiecha. - *zaśmiała się. Wszystko wokoło biegało. Ziemia, niebo , gwiazdy i Sou. Głupio uśmiechnęła się.*
Offline