Nie jesteś zalogowany na forum.
Byłeś? Ty dalej jesteś dziki.
Offline
-W sumie racja..ale teraz *patrzy na Kari* dla niej próbuje się opanować.
Offline
Czyli będzie ciekawe widowisko. Udomowiony Shu.
Offline
-Ale zawsze drzemie we mnie dziki lew...*powiedział unosząc głowę do góry*
Offline
Chcesz klucz do pokoju VIP-ów?
Offline
-Dla mnie jesteś spokojny? Zawsze gdy jestem jesteś spokojny..*mówi kończąc jeść frytki.*
Ostatnio edytowany przez Karinda (2012-04-03 11:37)
Offline
Może to i lepiej, że jest spokojny przy Tobie.
Offline
-Maru..nie wiem czy Kari chcę iść...ale połóż klucze na blacie.
-Kari...w niektórych sprawach jestem....hm...dziki.
Offline
Jasne. *wyciąga klucz spod baru i zostawia na blacie*
Offline
-To był najlepszy dowód na to że się zakochałaś... Kolejne....kolejne....kolejne....
Offline
* Podjeżdża pod klub czerwonym porshe, wysiada. Po czym staje jak wryta gdy widzi jak DD i Sou tulą się do siebie*
- Sou...?-* niepewnie podchodzi do nich z przerażeniem w oczach.*
Offline
-Effre... Spokojnie, między nimi nic nie zaszło. Sou Cię kocha, przynajmniej tak myślę.
Offline
*Dojadła frytki i chaustem wypiła colę.*
Ach... teraz lepiej...
*Wyłożyłą się na krzesełku, zawiązała trampki i wyszła na zewnątrz.*
Hehe... co się dzieje?
Offline
*Odskoczyła od Sou. Spojrzała się na Effre przerażona, znów przeniosła swój wzrok na Source i pokręciła głową. Zaczęła się cofać. Nie miała odwagi nic powiedzieć.*
Offline
*Wychodzi na zewnątrz.*
-Racja Vita: Co tu się dzieje?
Offline
*Podchodzi do DD*
-Przeproś a jakoś Cię wybronię... *Szepcze*
Offline
*Spojrzała na Kari.*
Nie wiem, czy to coś dobrego...
Offline
*wychodzi z klubu* Co tu się znowu... *zauważył Effre* Uuuuu...
Offline
*Ze łzami w oczach mówi*- Ty też Deadly. Jak mogliście mi to zrobić. Ja...ja...co ja mam teraz myśleć?!
Offline
-Ja też nie wiem....*przyznaje.*
Offline
-Boże...Ja...Effka, nie to...no nie to.- * Jej pysk wyrażał tylko przerażenie.* -Proszę cię, Dag zrób coś.- *wyszeptała. Stała jak wryta.*
Offline
-DD, zrobię to dla was... *Szepcze*
-Effre, spokojnie....tutaj nic się nie stało. Trochę się upili i już nie potrafili nad sobą panować. Wybacz mu, każdemy się to może zdarzyć.
Offline
*Rurka jej wypadła z pyska.*
Eee... Żeczywiscie chyba im za dużo nalałeś Maru.
Offline
*Podchodzi do płaczącej lwicy*
-Daj mu szansę, poprawi się....
Offline
-Boże nie. To musi być jakiś sen! Sou jak mogłeś! A ty Dag nic nie rozumiesz! I co z tego, że się upili. Mogliby się opanować!! To tak boli!
Offline
-Effre, to nie o to chodzi. Nie kochają się, nie robili też niczego. To tylko przytulenie, tak jakby ktoś przytulał kogoś jako przyjaciel.
Offline
*wychodzi z klubu*
-Effy..to nie tak..daj sobie wszystko wyjaśnić..nie rób nic pochopnie.
Offline
-Shu ma rację... Przecież to przyjaciele, korzy mogą się uściskać, co nie?
Offline
-Nie martw się tym Effre, On cię kocha i nie daj się oszukać tym co widzisz.
Offline
-Dziękuję... Ale to moja wina. Wszystko. Mogłam...mogłam, zrobić cokolwiek. Ale nie zrobiłam niczego. Czuję się okropnie i wiem, możesz nawrzucać na mnie. Proszę cię bardzo. To moja wina. -* głos się jej łamał. ''Wszystko jej zniszczyłam...''*
Offline