Nie jesteś zalogowany na forum.
*Przykłada wyłączony paralizator do karku Shu*
- To co tam mówiliście kapralu ?...Mogę go włączyć lub nie...
Offline
*czyści nadal czołg*
-Że Pan Pułkownik to równy gość i na pysku wiecznie gości radość.
Offline
Dzięki, Maru.
*Uśmiecha się.*
Wiele mi dzisiaj pomogłeś...
Offline
Nie powinnaś nadwyrężać tej łapy. *ostrożnie podnosi ją i niesie na łapach do lazaretu*
Offline
- Dobra kapralu, kończcie z tymi rymowankami bo naprawdę się wkurzę... a jak się wkurzę to będzie źle i z tej bazy wypier*** Cię...
Offline
Maru, nie przesadzaj xD Poradzę sobie ^w^
Offline
*wstaje i podchodzi do Pułkownika*
-Ależ Pułkowniku...proszę się nie denerwować....bo coś się może złego zdarzyć.
Offline
*Wszedł do hangaru. Stał tam hummer H2, żółty opancerzony. Generał wsiadł do niego, ubrał ulubione czarne okulary i odpalił silnik*
-Tak, idealnie. *siedział w pojeździe kilka minut po czym wyszedł z hummera, zamknął go i zasłonił płachtą*
-Musisz poczekać, chłopaki się ucieszą *wyszedł z hangaru i zabezpieczył przed otwarciem*
Offline
*uśmiecha się do Vity* No co? Nie powinnaś się narażać. A dla mnie to sama przyjemność. *wchodzi do lazaretu z Vitą na łapach*
Offline
- O tak... na pewno stanie się coś złego...
*Wyszedł z bazy i szedł przed siebie aż zauważył jakiś motor. Wziął M4 i wpakował w niego całą amunicje a motor wybuchł*
- Boom...
*Wrócił do bazy*
- Zostawił ktoś motor niedaleko bazy ? Bo chyba ubezpieczenie trzeba w nim odnowić...
Offline
Dzięki za przewóz, normalnie to kuśtykałabym dwie godziny
*Uśmiecha się.*
Offline
Nie ma sprawy, Pani Kapral. *puszcza jej oczko i kładzie na łóżku w lazarecie* Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Offline
*podszedł dość blisko do Pułkownika i spojrzał mu w oczy *
-Ja bym Pana Pułkownika ostrzegał...tutaj jest niebezpiecznie *powiedział to z groźną miną i miał zaciśnięte łapy*
-A za motocykl po ojcu...się odpłacę.
Offline
*Uśmiechnął się*
- Jeszcze się zobaczy... hehehe.... a ten motor... ohydny kolor...
*Poszedł w stronę swojego biura*
Offline
Dziękuję ^w^
*Patrzy jeszcze, jak Maru odchodzi.*
Offline
*rzucił nożem w drzwi przy których stał Pułkownik*
Offline
*Wziął nóż i rzucił go w łapę Shu*
- Nie igraj ze mną Shupavu bo to może się źle skończyć...
Offline
*wyciąga nóż z łapy*
-Więc czekam pułkowniku....
Offline
*wraca do koszar i rozmyśla o Vicie* Całkiem miła i ładna lwica...
Offline
*Myśli.*
Maru... aleś ty fajny jest...
Offline
*siada na swoim łóżku i wzdycha*
Offline
*Wracając spostrzega Pułkownika Wafu który sprzecza się z Kapralem Shupavu*
-Co się tu dzieje?! *spytał patrząc groźnie na Kaprala*
Offline
*Patrzy przez okno na rozgwieżdzone niebo.*
Offline
*kładzie się na łóżku, przeciąga i zasypia*
Offline
*Poprawia bandaż, poduszkę i zapada w sen.*
Offline
-Nic Panie Generale. *powiedział ciągle patrząc groźnie na Pułkownika*
-Po prostu nie spodobały mu się moje poglądy.
Offline
*Zauważa ranna łapę*
-Co to ma być?!
Offline
-To ?...to właśnie argument Pułkownika w sprawie poglądów...
Offline
-Do lazaretu biegiem MARSZ! *poczekał aż Kapral odszedł*
-Pułkowniku, tutaj nie wolno karać żołnierzy cieleśnie. Proszę to sobie zapamiętać. *poszedł dalej*
Offline
*wstąpił do lazaretu*
-Ja na zszycie łapy...* wystawia łapę i chirurg zaczyna zszywać*
Offline