Nie jesteś zalogowany na forum.
*Gdy lwica została wychłostana, zabrali i wywieźli ja na środek pustyni. Tam ją porzucili... *
-Szef kazał cie zabić, ale nie zrobie tego.
*powiedział jeden*
-Ale za to masz już tam nigdy nie wrcać!!
*krzyknął drugi. Odjechali..*
*Lwica leżała pośrodku pustyni. Z jej ran juz nie leciało tak duzo krwi.. Zaczęła płakać. Teraz jej kolegom grozi niebezpieczeństwo, a ona im nie może już pomóc.. Gdyby oni jej pozwolili...Gdyby...Zapadła w sen...*
Offline
*Generał pewnym krokiem szedł w stronę, gdzie urwał się zasięg krótkofalówki Plutonowego*
G-Generale widzę ruch w krzakach!
*natychmiast przyklęknął i popatrzył w kierunku który wskazywał jeden z Gamma*
-Powoli...
*daje sygnał do podejścia. Trzech żołnierzy podeszło do krzaków, pokrzyczeli i wyprowadzili stamtąd dwóch ludzi z pistoletami maszynowymi MP5*
-Zaprowadzić do celi. Ruszamy!
*wstaje i idzie dalej. Po chwili zauważa roztrzaskaną krótkofalówkę i ślady krwi. Generał daje sygnał do zatrzymania*
-Rozdzielamy się. Dwóch z gamma i Kapitan Do mnie! Reszta macie sprawdzić teren!
*Idzie dalej, jednak teraz prowadzi Gamma*
Offline
*z uwagą przyglądał się oddziałom opuszczającym Bazę*
-Hmm ciekawe co znowu się dzieje ? *powiedział pod nosem*
Offline
*Lwica, gdy sie obudziła, wstała i ruszyła przed siebie. Chciała być jak najdalej tamtej bazy... Chciała także jak najszybciej dotrzeć do Maćka i mu o wszystkim opowiedzieć i go przeprosić..*
Offline
*Podbiega do Generała.*
-Na rozkaz! Jakie dalsze wytyczne Generale?
*Zauważył krew i zniszczoną krótkofalówkę.*
-Dranie....
*Spojrzał na żołnierzy, dostrzegł na ich pyskach wyrazy gniewu i złości.*
-Pamiętajcie, w razie walki jeńcy mają być ŻYWI!!!! ZROZUMIANO?!!! My przestrzegamy konwencji genewskich!
*Żołnierze spojrzeli po sobie po czym wyprostowali się.*
-TAK JEST PANIE KAPITANIE!!!!
*Kapitan podszedł bliżej Generała.*
-Można na nich liczyć....więc jakie są rozkazy Generale?
*Karabin SVD zarzucił na ramię.*
Offline
*Odwróciła się*
-Odejdź ode mnie...
Offline
-My idziemy śladami krwi i ciągnięcia ciała po ziemi, razem z dwójką Gamma a reszta ma sprawdzić teren przy krótkofalowce. *idzie dalej*
Offline
*Powoli odchodziła od lwa*
-Idź stąd !
Offline
*Milcząco przytaknął Generałowi, zdjął SVD z ramienia i szedł wzdłuż śladów krwi. Weszli w gęste zarośla, nagle trop się urwał.*
-Dziwne....chyba go zaczęli nieść....
*Oparł się o drzewo, łapa dotknęła czegoś lepkiego na pniu. Spojrzał na nią, była cała we krwi. Podniósł łeb w górę.*
-GENERALE!!!Mamy rannego, jeszcze żyje!!!
*Wskazał łapą na jęczącego żołnierza uwiązanego do konara kilka metrów nad ziemią. Wyszarpnął bagnet z pochwy i odciął linę która opasywała pień. Powoli opuścił rannego na ziemię.*
-Gamma do mnie! Opatrzyć rannego!
G: Rozkaz Kapitanie!
*W czasie gdy żołnierze tamowali liczne krwawienia, odpiął manierkę i podniósł głowę rannego aby go napoić. Żołnierz chciwie pił wodę, po czym otwarł oczy.*
Ż: Kapitan Mazuer....przepraszam było ich zbyt wielu...nie daliśmy rady....
- Nic się nie stało....kto wam to zrobił?
Ż: Nie wiem....mówili o sobie że są Czarnymi....
*Urwał wpół zdania i stracił przytomność.*
-Generale, co Pan o tym sądzi? Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że Sarmina była ich wtyczką?
*Rozejrzał się po zaroślach, nie dostrzegł ruchu.*
Offline
[i]-ha.ha.ha...Moja kochana Tandusi sie mnie boi?
*spytał z niewinnym uśmieszkiem*
-A przy mnie powinnaś sie czuć bezpieczna... Oni ci nic nie zrobią, gdy ja tu jestem...ale gdy mnie nie bedzie, oni cie ... zabija... Przy mnmie jesteś bezpieczna, księżniczko
*mówił, ciągle podchodząc do niej bliżej..Gdy był już na tyle blisko, przewrócił ją na plecy i staną naprzciw niej. przytulił sie do niej i szpenał jej do ucha :''Kocham Cie''. Zaraz potem ją polizał. Zszedł z niej, aby mogła wstać...*
Offline
-Nie boję się ciebie....Denerwujesz mnie! I ja nie jestem twoją księżniczką, jasne?!
Offline
-Jeżeli otworzą Moją pancerną teczkę... Wtedy lepiej się do mnie nikt nie zbliża *po jego wyrazie twarzy widać było że nie żartuje*
-Zabrać rannego do lazaretu, reszta za mną!
Offline
* Spojrzał na żołnierzy.*
-JAZDA!!! Słyszeliście co powiedział Generał...mamy mało czasu!
*Ruszyli szybkim krokiem przez zarośla, przeszli przez dziurę w betonowym płocie.*
-A więc tędy wleźli....nadam przez radio żeby to naprawiono.
*Wyjął krótkofalówkę i podał miejsce uszkodzenia muru dla Plutonu Inżynieryjnego.*
-Ślady prowadzą do dżungli Generale!
*Wskazał lufą broni odciski buciorów żołnierskich w błocie, które prowadziły do kolumbijskiej dżungli.*
-Znowu ta cholerna dżungla....PRZYGOTOWAĆ MACZETY!!!!
*Sam wyjął długi bagnet z piłą do SVD i umocował go pod lufą.*
-Niech mi się który nawinie....pożałuje że zadarł z nami....
*Na jego pysku pojawił się zimny, ponury uśmiech który zawsze mu towarzyszył od czasów wojny w Europie, gdy miał walczyć za pomocą bagnetu.*
-OCZY I USZY OTWARTE!!! DŻUNGLA TO ZDRADLIWE MIEJSCE!!!
*Zbliżali się do ściany lasu tropikalnego.*
Offline
*Wstała*
-Jak to mnie zabiją?!
Offline
-Zabija, jeżeli cie zostawie sama...
*Lwica nadal leżała sama i nieprzytomna, pośrodku jakiejs pustyni..*
Offline
Co?! Umiem radzić sobie sama...I nie potrzebna mi ochrona !
Offline
*Szła za kapitanem rozglądając się.*
Offline
*Wyciągnął wielka maczetę i ruszył przodem ścinając liście*
-Teraz ostrożnie... *powiedział, gdyż przed nimi znajdowała się niezalesiony kawałek ziemi*
-Broń w pełnej gotowości! Chyba widzę ich baz... *urwał gdyż po pniu koło Generała świsnęła chybiona seria z ak47*
-Atak! *zaczął strzelać, kryjąc się za pniami. W tym czasie dwójka z Gamma wymknęła się i zaszła atakujących z tyłu. Generał gestem nakazał wstrzymać ogień. Gamma natychmiast uciszyli po swojemu wroga i dali sygnał, że można iść dalej*
Offline
*Poszła dalej z Mauserem w łapach.*
Offline
*Przypadł do ziemi. Obserwował w lunecie pole. Gdy Gamma dali sygnał że droga wolna, nagle za nimi pojawił się lew z AK-47.*
-Mam Cię!
*Delikatnie nacisnął spust, zanim tamten zdołał otworzyć ogień, kula z SVD skutecznie go wyeliminowała. Upadł z głuchym jękiem i już nie wstał.*
-Teraz jest naprawdę czysto....niestety musiałem go unieszkodliwić....
*Spojrzał na Generała, po czym dał łapa znaki swojemu oddziałowi żeby wstali. Sam otrzepał się z liści i ruszył do Gamma.*
-Następnym razem patrzcie dokładniej....nie zawsze będę pilnował wam tyłków!
G: TA-AA JEST KAPITANIE!
-No! A teraz ruszać!
*Z lekkim uśmiechem wydał rozkaz. Zdjął bagnet z SVD i schował go do pochwy u pasa.*
Offline
-Muszę poszukać moich znajomych....Nie wiem gdzie są.
Offline
-Odsuń sie, bo strzelam!!!
-Zostaw ja! Ona jest moja!
-Jak chcesz...
-Mówi sie dziekuję
*zwrócił sie do Tandi*
Offline
*Bez przeszkód pokonywał zarośla torując drogę oddziałom, napotkanych wrogów zabijał szybko i cicho*
Offline
... Dziękuję..
-Kto to był?! I dlaczego chcą mnie zabić ?I najważniejsze dlaczego powiedziałeś że jestem twoja?!
Offline
-Hm... To byli... moi ludzie... Jak już mówiłem, jestem jednym z nich. Oni napadają na różne bazy wojskowe... mnie juz troche sie to znudiło... Wole spotykac sie z tobą...
*ostatnie słowo wypowiedział mrucząc do niej*
-POMOCY!!!
*krzyczała lwica na środku pustyni*
Offline
-Ledwo mnie znasz....I mówisz że wolisz spotykać się ze mną ?!
Offline
-Hm... tak... Oni... oni nie sa już tacy, jak kiedyś... Mieszkaliśmy razem, a teraz zostaliśmy wygnani... walczyliśmy o jedzenie, ale to sie przerodziło w coś innego... w coś ... złego...
*opowiadał
Offline
-Wiesz o tym ze długo tu z tobą nie zostanę? Nawet nie wiem czy mogę ci ufać....
Offline
-Hm...Pomyslmy... Czy gdybym odesłał od ciebie Patrca, to bym chciał cie zabić? Jeżeli chciałbym ci coś zrobić, to zleciłbym tortury, tak jak z poprzednią lwica... ale mam już tego dość...
*mówił*
-Tamta... tamta, to ona nie była lwica, tylko wilczyca... dziwna była..
*dodał*
-POMOCY!! czy kto...mnie słyszy?..
*mówiła ostatkiem sił sarmina*
Offline
-Wilczyca?! Sar?! *Coś ty jej zrobił! *Odepchnęła lwa*
Offline