Nie jesteś zalogowany na forum.
*Pomimo głośnego pukania w pancerne drzwi generał nawet nie drgnął. Za bardzo był zmęczony ostatnimi wydarzeniami. Kiedy wstał było przed południem. Przebrał się w wygodny mundur, założył ulubione glany i poszedł na stołówkę. Na miejscu odebrał sporą porcję gulaszu, ziemniaków oraz kotleta. Usiadł obok Kapitana i życząc mu smacznego zabrał się do konsumpcji*
Offline
*Również życzył smacznego Generałowi. Gulasz w szybkim tempie zniknął z talerza. Kapitan właśnie dopijał ulubiony kompot porzeczkowy i o czymś sobie przypomniał. Skinął na Szeregowego, który miał dyżur na stołówce.*
Sz: Na rozkaz Panie Kapitanie!!!
-Macie kawę na kuchni?
Sz: Tak jest! Czarna, parzona!
-Świetnie, z chęcią się napiję!
Sz: Rozkaz!
*Kapitan wrócił do opróżniania szklanki z kompotem.*
Offline
*W kilka minut z pełnych talerzy poznikało wszystko do jedzenia. Generał odstawił tackę z talerzami i wrócił do swojego gabinetu*
Offline
*wszedł do stołówki i zasalutował siedzącemu tam kapitanowi* Witam pana kapitanie. *usiadł obok* Ale jestem głodny.
Offline
*Wilczyca po cichu weszła do stołówki. Nie przyszła tu, żeby coś zjeść, raczej, by się rozejrzeć. Popatrzyła na lwy. Zastanawiała się, czy podejść. Przez jakiś czas stała tak w drzwiach, myśląc.*
Offline
*Odsalutował Plutonowemu.*
-Czołem Plutonowy!Jest co jeść, dzisiaj wyjątkowo wszystko smakuje!
*Kończył dopijać kawę.*
-Zaraz muszę się zbierać na inspekcję koszar....
*Powiedział do siebie.*
Offline
*skinął głową do kapitana* Oczywiście, rozumiem. Obowiązki wzywają. *machnął do szeregowego kucharza* Kelnerze podajcie to co dzisiaj macie. *dostał michę gulaszu i zaczął jeść*
Offline
*Kapitan z czapką pod pachą wyszedł przed budynek. Słońce już przygrzewało mocno.*
-Zobaczymy co kompania robi...
*Ubrał rogatywkę i ruszył sprężystym krokiem do koszar.8
Offline
*Przez kolejne 5 tygodni do bazy nie dotarło żadna misja. W międzyczasie Generałowi zrósł się mięsień w nodze, zdjęto mu szynę i wyznaczono rehabilitację. W dość krótkim czasie Maciek wrócił do dawnej sprawności. Tego samego dnia, kiedy Generał został wypisany ze szpitala przyszedł ważny komunikat. Generał natychmiast zawiadomił Kapitana i nakazał stawić się w centrali*
Offline
*Kapitan o ustalonej porze stawił się przed bunkrem-centralą dowodzenia. Pokazał swe upoważnienie wartownikom. Ciężkie drzwi pancerne uchyliły się i kapitan wszedł do środka. Przeszedł korytarzem i wszedł do sali narad. Generał czekał oparty o szeroki stół sztabowy i patrzył na monitory komputerów pod ścianą.*
-Panie Generale! Melduję swe przybycie!
*Stanął obok Dowódcy.*
Offline
*Poważna mina generała wskazywała, że sytuacja jest nieciekawa*
-Rano nadano sygnał sos z polowej bazy. Z ustaleń wywiadu wynika, że za atakiem stoją japończycy. Ta misja ma charakter ratunkowy.
*Generał wstał i nakazał wszystkim wyjść prócz kapitana. Gdy zostali sami Generał powiedział*
-Sygnał nadano kilka godzin temu. Nic nie wiemy o Elizabeth. Macie jakieś pytania?
Offline
*Kapitan zmrużył oczy, jego spojrzenie wyrażało wszystko, niejeden by się przestraszył.*
-Żadnych pytań Generale! Ale musimy się spieszyć.....jeśli to znów Japończycy może być nieciekawie. Nie biorą jeńców, a jeśli nawet to chyba lepiej strzelić sobie w łeb. Elizabeth zna ich metody, wie co robić. Ale jeżeli coś się jej stanie....
*Kapitan zacisnął mimowolnie łapę na kaburze od TT, od żelaznego uścisku zaczęły trzeszczeć szwy kabury. Spojrzał na Generała.*
-Czas nas goni, jazda samochodami zajmie za dużo czasu, proponuję operację powietrzno-desantową....musielibyśmy być zrzuceni na spadochronach o tutaj.
*Kapitan wskazał łapą na mapie na stole sztabowym niewielki płaskowyż tuż obok bazy polowej.*
-Mały teren, łatwy do obrony i wypadu ratunkowego, zaopatrzenie i broń drogą powietrzną.....jeżeli się uda odbić bazę mamy lotnisko i powrót do bazy stoi otworem....
*Kapitan spojrzał na Generała.*
-Taka jest moja opinia, oczywiście Pan tu decyduje, Generale!
Offline
-Zrzut był odgórnie zaplanowany. Kapitanie, zabierzcie najlepszy karabin jaki macie, najlepsze oporządzenie i dużo magazynków. Wyruszamy za pół godziny. Za kwadrans w hangarach. Ruszajcie!
*Gdy Kapitan wyszedł generał wydał rozkaz stawienia się w hangarach wszystkich wyznaczonych żołnierzy. Sam Maciek zabrał m16 ze strzelbą i kamizelkę kuloodporną i poszedł do hangarów*
Offline
*Kapitan poszedł do siebie, otwarł szafę pancerną i wyjął z niej swój niezawodny karabin SVD.*
-Luneta na miejscu....magazynki....
*Ubrał kamizelkę i ładownice, w kieszeniach schował 20 magazynków, do małego plecaka spakował granaty i amunicję w kartonikach.*
-Pistolet...
*Przeładował tetetkę i schował do kabury, zabrał kilka dodatkowych magazynków, zawiesił na szyi także lornetkę. Ostatnią rzeczą jaką zabrał z szafy była katana.*
-Skoro to znowu Japońcy to może się przydać.
*Zawiesił ją na pasie, SVD przewiesił przez ramię po czym poszedł do hangarów, trwał już tam załadunek. Podszedł do Generała.*
-Generale! Melduję gotowość bojową....widzę reszta oddziału już też jest.
*Lwy uwijały się przy swoim wyposażeniu i ładowały je do samolotu.*
Ostatnio edytowany przez Mazuer (2013-02-20 20:39)
Offline
*założył kamizelkę kuloodporną, wziął załadowany M16, spory zapas amunicji oraz Glocka 19* Tak na wszelki wypadek. *poszedł do samolotu i zasalutował generałowi* Panie generale melduję gotowość do akcji.
Offline
*Kapitan zabrał swe rzeczy i usadowił się na przedzie luku transportowego. Oparł katanę o podłogę i położył łapę na rękojeści.*
-SZYBCIEJ!!!NIE MAMY CAŁEGO DNIA, RUCHY,RUCHY!!!!
*Żołnierze zaczęli wbiegać do wnętrza samolotu.*
-Jak wystartujemy, każdy z was ubiera spadochron, jasne?
*Lwy przytaknęły Kapitanowi.*
Offline
*Generał ostatni wszedł do zamykającego się samolotu. Usiadł obok Kapitana, zabezpieczył bagaż i broń i zapiął pas. Lot nie trwał dlugo, w jego czasie oddział liczący 6 poznał szczegóły misji. Gdy nadszedł czas generał ubrał sie w strój spadochroniarza, założył spadochron, zabrał karabin i ubrał maskę tlenową. Wszyscy ustawili się przy drzwiach gotowi do skoku. Gdy zapaliła się zielona lampka Generał nakazał wszystkim skoczyć*
Offline
*Kapitan wyskoczył, po chwili szarpnął za rączkę spadochronu. Zielona czasza rozpostarła się nad głową oficera. Wyraźnie widział płaskowyż na którym mieli lądować. Naraz poczuł coś dziwnego.*
-Co jest? Szlag!!!! Linka zabezpieczająca!
*Linka zaplątała się w oporządzenie, groziło to uszkodzeniem spadochronu. Kapitan odbezpieczył spadochron zapasowy. Teraz poszło już gładko, jednak silny podmuch wiatru skierował oficera wprost na ścianę lasu. Trzask łamanych gałęzi i spadające liście...widział wszystko jak na zwolnionym filmie. Kapitan zawisł jakieś 4 metry nad ziemią.*
-Cholera...jeszcze to....trzeba się wdrapać....
*Po sznurach wspiął się na drzewo, tam rozpiął uprząż spadochronu i uwolnił się. Następnie zsunął się po linkach na ziemię. Przerzucił broń przez ramię. Plecak zarzucił na lewy bark, a katanę poprawił na pasie.*
-Trzeba dołączyć do reszty...
*Wyszedł z lasu, reszta oddziału wylądowała bezpiecznie, Kapitan otrzepał się z liści i patyków.*
Offline
*zdjął plecak ze spadochronem, lekko otrzepał mundur i poprawił hełm* Do tej bazy musimy iść na północ. *sprawdził swój kompas* Chociaż nie. Musimy iść na północny-wschód. *spojrzał na generała*
Offline
*Kapitan w międzyczasie doszedł do oddziału. Spojrzał na lwy.*
-I jeszcze jedno.....maskowanie.....
*Lwy spojrzały ze zdziwieniem na siebie. Mieli mundury maskujące.*
-Pyski, pyski.....widać was z kilometra, najlepsze błoto...ruchy!
*Sam zanurzył łapy w kałuży i usmarował pysk błotem.*
-Generale oddział gotowy! O! Plutonowy Maru ma kompas na wierzchu to będzie kontrolował kierunek marszu.
*Spojrzał na Plutonowego i nieco poweselał.*
Offline
Tak jest kapitanie! Takie ustrojstwo zawsze się przydaje. *poszedł i wymazał sobie pysk błotem* To teraz, tak jak mówiłem na południowy-wschód.
Offline
-Zatem ruszajmy, mamy do przejścia parę ładnych kilometrów. Zachować ciszę i mieć oczy i uszy szeroko otwarte, załadować i zabezpieczyć broń!
*Żołnierze uformowali kolumnę marszową, Kapitan przeładował i zabezpieczył SVD, reszta lwów zrobiła podobnie. Oficer stanął na przedzie kolumny z Plutonowym Maru. Dał sygnał łapą aby ruszyć. Po chwili opuścili teren zrzutowiska w marszowym tempie, weszli do gęstego lasu.*
Offline
*Generał szedł jako trzeci. Trzymał karabin mocno oparty na ramieniu. Przez celownik termowizyjny dokładnie obserwował otoczenie. Gdy byli kilometr od bazy Generał spostrzegł grupę uzbrojonych żołnierzy. Natychmiast rozkazał skryć sie w zaroślach*
-Wyciagnąć noże i czekać!
*wszyscy wykonali rozkaz. Maciek wyciągnął swoją finkę i czekał aż grupa podejdzie*
Offline
*Kapitan bezszelestnie wyciągnął katanę z pochwy.*
-Czekać na rozkaz......
*Żołnierze czekali, w międzyczasie patrol wroga zatrzymał się, jedna z postaci zapaliła papierosa.*
-Czekać....jak tylko podejdą....
*Żołnierze z wolna ruszyli.*
Offline
*Żołnierze czekali w krzakach. Minęło kilka minut zanim wróg ruszył dalej w ich kierunku. Generał podsłuchał o czym oni mówili, po japońsku oczywiście*
Wróg1- Czyli ich wywiozą?
W2-Taa... Nie będą ich tu trzymać. Za duże ryzyko. Muszą się pośpieszyć zanim wyślą wsparcie na bazę.
W3-A co mają zamiar z Nią zrobić?
W1-Sądząc po tym co jej już zrobili...
*Żołnierze wybuchnęli śmiechem. Generał dostrzegł tłumiony gniew na twarzy Kapitana. Wskazał wzrokiem na najwyższego stopniem wroga, aby zostawić go Maćkowi. Gdy Japończycy ruszyli, wszyscy zebrani w krzakach przygotowali się do ataku. Generał chwycił pewniej finkę po czym zaczekał na odpowiedni moment do ataku. Niczego niepodejrzewający wrogowie weszli w zasięg. To był ten moment. Generał rzucił się na swojego "wybranka" i rozbroił go. Zablokował mu ręce, zamknął usta i docisnął do ziemi. Tylko on... A właściwie Ona przeżyli atak oddziału. Gdy wszyscy schowali wrogie ciała, Generał zawołał Kapitana, w celu przesłuchania. Gdy ten przyszedł Maciek podniósł Japonkę, zablokował jej ręce i nogi i trzymał ją skierowaną w kierunku Kapitana. Generał skinął głową aby zacząć przesłuchanie*
Ostatnio edytowany przez Maciek (2013-02-22 20:11)
Offline
*nie wytrzymał z nerwów, wyciągnął swojego glocka, wycelował w japonkę i pociągnął za spust, wszyscy wokół spodziewali się usłyszeć strzał jednak okazało się, że w pistolecie nie było magazynka, spojrzał tylko na uchwyt, a potem na tygrysicę* Szkoda... *włożył jeden z magazynków, przeładował broń i odchodząc schował z powrotem do kabury*
Offline
*Kapitan podszedł do Tygrysicy.Na ostrzu katany były zacieki krwi. Japonka spojrzała na Kapitana.*
J: Nasza broń....nie jesteś godzien aby dzierżyć to święte ostrze.
-DOŚĆ!!!! Starczy tych bzdur, co zrobiliście z oddziałem ppłk Elizabeth?
*Tygrysica zmrużyła złośliwie oczy.*
J: Nic wam nie powiem, jestem żołnierzem Imperium Wschodzącego Słońca, gardzę wami....
*Splunęła pod nogi Kapitana, ten jednak niezbyt się przejął.*
-Skoro zawiodła perswazja.....
*Podniósł na katanie obrzydliwego wija, który chodził pomiędzy liśćmi. Ostrze z robalem zawisło nad oczami jeńca. Tygrysica zaczęła się miotać.*
-Znasz to....stosujecie je w waszych przesłuchaniach....przykrytego kloszem wija umieszczacie nad oczami jeńca....robal powoli wżera się w żywą tkankę i wyżera oczy, skórę, mięso, aż się wydostanie.....my zaczniemy od ust.....
*Skierował ostrze w kierunku ust. Japonka pisnęła ze strachu.*
J: Powiem, powiem...tylko to zabierzcie!
*Kapitan opuścił miecz, wij spokojnie powędrował między liśćmi.*
J:Szeregowców wybiliśmy co do nogi, oficerów zgodnie z rozkazem co drugiego ścięliśmy. Zostało ich dziesięciu i ona.....
-Co z Elizabeth?
J: Trzymają ją na terenie bazy w schronie przeciwlotniczym....nasz dowódca, Komandor Toranaga chce wyciągnąć z niej wszystkie ważne informacje wywiadowcze....od pięciu dni jest torturowana....podobno jeszcze żyje. Ale zapewne niedługo....
*Kapitan stłumił przypływ gniewu, schował miecz do pochwy. Gdy Generał uwolnił ją od uścisku, Kapitan kazał ją związać.*
-Jedno jest pewne, Eilzabeth żyje, ona jest zbyt cenna aby ją zabić. Generale! Musimy jak najszybciej dostać się do bazy...
Offline
*Generał przekazał Japonkę w ręce oddziału, związano ją, ogłuszono i schowano w zaroślach*
-Cel prosty, jednak jak dobrze pamiętamy obszar wokół bazy wyczyszczono napalmem... Liczę na potęgę dżungli... Przyda się zieleń...
*Generał wstał, wydał rozkaz ruszenia dalej. Razem z Plutonowym i Kapitanem ruszyli przodem*
Offline
*Szli dość długo pod osłoną dżungli, gdy byli na granicy ściany lasu a terenem wypalonym podczas ostatnich walk, Kapitan podczołgał się za jeden z obalonych pni, i bacznie obserwował przez lornetkę bazę. To co zobaczył przeszło jego oczekiwania.....szybko wrócił aby zadać relację Generałowi.*
-Generale! Na przedpolu bazy dopalają się wraki pojazdów z jednostki ppłk. Elizabeth, sama baza ma widoczne uszkodzenia muru oraz budynków.....na głównym placu apelowym stoi batalion czołgów, ale nie naszych tylko Japońskich. Wokół bazy kręcą się patrole, więc frontalny atak odpada bo oni nas po prostu rozjadą, musimy ich załatwić w jakiś inny sposób!
Offline
Panie Kapitanie. Może granatami. Wystarczy rzucić pod czołg i powinno zadziałać. Koktajle Mołotowa były by lepsze ale niestety nie ma jak zrobić. *spojrzał w stronę bazy* Chociaż nie, odpada. Na wieżyczkach są strażnicy z karabinami.
Offline