Nie jesteś zalogowany na forum.
-Ja? Ja się nie smucę. *Waterkill wstała.*
-Tylko zastanawiam się, co robi reszta...
Offline
-heh to może pójdziemy do nich ? co ty na to?
*Himsi zapytał Waterkill czy pójdą do przyjaciół*
Offline
-Tylko wiesz... Ich tu nie ma. Chodzi mi o innych przyjaciół...
*w głowie Water:
-Wiesz, zastanawiam się... Skoro tęsknisz, to dlaczego nie wrócisz?
-Ness, nie mogę...*
-Hum, no nic.
Offline
-Szkoda *waterkill* chciałem im poznać eh ja tam jeszce domu nie mam i nie mam z kim mieszkać
*Himsi zasmucił się i patrzy w ziemie*
Offline
-Wiesz, mógłbyś ich poznać, ale oni są... No cóż, dość daleko stąd. *Waterkill cicho mruknęła.*
Offline
-Daleko ? No to na co czekamy ruszajmy świat !!
Offline
-Wiesz, jak nie umiesz latać... To tam się nie dostaniesz. *Waterkill się położyła.*
Offline
-eh szkoda może się zamienie smoka ? ale by była zabawne heh
*Himsi połozył się obok waterkill*
Offline
-Musiałabym pokombinować, a mi się nie chce. No chyba, że... Nieee, to dość niebezpieczne. *Waterkill westchnęła.*
Offline
-Niebezpecznie ? to mam we krwi możemy iśc
*Himsi uśmiecha się do Waterkill*
Offline
*Goldi obudziła się, spojrzała w niebo. Zawiał wtedy lekki wiaterek. Ożywił Goldi, potrzebne je było coś takiego. Ułożyła swoje włosy w ogonie, przemyła w wodzie zielone oczęta i stanęła przed Him i Water.*
- Co u Was? Ja się dzisiaj porządnie wyspałam. *Uśmiecha się wesolutko do lwa i wilczycy.*
//Himsi, mogę się do Ciebie zwracać "Him"? Nie będzie Ci to przeszkadzało?//
Offline
//hehe Tak goldi możesz tak na mnie mówić mnie to bawi jak mówisz na mnie him //
-umnie nic takiego długo spalaś
*Himsi Uśmiechnał sie do goldi*
Offline
- Ach, przysnęłam podczas nocnego czuwania. Ale to nic, wszyscy cali. Nie najgorsza dzisiaj pogoda, co? Nie ma aż tak gigantycznego upału. Przydałby się tutaj jakiś deszcz... Ale nie dzisiaj, mówię tylko tak ogólnie. *Uśmiecha się szeroko.*
- Deszcz jest przydatny, pobudza rośliny do życia, napełnia wyschnięte zbiorniki wodne. W niektórych miejscach naszej pięknej Afryki deszcz nie padał już od wielu lat. To straszne, lecz prawdziwe. Na Saharze jest kilka takich terenów, opowiadał mi o nich mój drogi przyjaciel. Ale mniejsza z tym. *Wzdycha.*
Offline
-eh wiem moja noga już jest zdrowsza i bede mógł już polować zamiast ktoś inny mam nadzieje że następne polowanie nie przyniesie porażki jak tamta
*Himsi spojrzał w gwiazdy zasmucony*
*Himsi spojrzał na las obok*
-O Lasek nigdy tam nie byłem spadam teran.
*Himsi pobiegł do tego lasu lecz gdy wszedł głebiej zobaczył że coś jest nie tak cofnał się o kilka kroków do tyłu lecz wtedy spadł w pułapke i krzyknał*
-Ała moja noga!! Ratunku!.
*Lecz gdy chciał wyjać pułapke z nogi zobaczył że coś się rusza w krzakach myślał że to przyjaciele jednak to był jakiś człowiek. Himsi tak łatwo się nie dał złapać, Jak człowiek chciał go uśpić wział go za gardło i go zabił*
-O! nie co ja zrobiłem zabiłem człowieka. Nie moge się nadal ruszyć nadal boli ała mam nadzieje że przyjaciele usłyszeli mnie ale krzykne dla pewności Ratunku!!!
//Połączyłem posty. Maru//
Offline
*Goldi zerwała się na równe łapy i prędko pobiegła do lasku, z którego wydobywały się krzyki. Gdy już dotarła na miejsce, dostrzegła półprzytomnego lwa. Próbowała go podnieść, ale jej się nie udało.*
- Him, co Ci się stało?
Offline
-Goldi zabiłem człowieka aa jestem we krwi nie widzisz nie moge się wydostać.
*Himsi stracił przytomność*
Offline
- O nie! Co ja teraz zrobię? *Zaczęła płakać. Przypomniały jej się sceny walki na Wzgórzu Wielkich Królów. Tam pomogły jej... hieny! No tak, wystarczy je zawołać!*
- Vit, Lara! Czy mnie słyszycie? To ja, Goldi... *Słychać czyjeś kroki. To dwie hieny, które wcześniej zostały przywołane przez Goldi. Zobaczyły smutne lwiątko.*
- Proszę, pomóżcie mi! Trzeba tego lwa przenieść nad Wodopój... *Jedna z hien powiedziała coś na ucho towarzyszce, a potem obydwie podniosły lwa i zaniosły go na wskazane wcześniej miejsce. Za nimi szła Goldi.*
Offline
-eh co sie dzieje gdzie ja jestem aa hieny.
*I znow Himsi stracił przytomnośc*
Offline
- Ten to jak zwykle...
- A może to Twój wróg? Z chęcią go wykończymy.
- Nie, Vit. To mój kolega. Jest trochę...
- Ja już wiem, co chciałaś powiedzieć.
- Powiedź, Lara! On i tak nie usłyszy!
- No już, wystarczy. Teraz pomyślmy, jak go wybudzić...
Offline
-Ała co się dzieje gdzie ja jestem ?? o cześć goldi no nie znowu te hieny ja wam dam nauczke!!
*Himsi chciał już uderzyć jedną z Hien lecz Goldi na to nie pozwoliła*
Offline
- Co ty wyprawiasz? One Cię uratowały i przeniosły tutaj. To moje najlepsze przyjaciółki, Lara i Vit. *Przedstawia je pokazując na nie łapą.*
- Nie pomogłyśmy Ci tak po prostu. Zrobiłyśmy to dla Goldi. Następnym razem...
- No już dobrze. On się nas wystraszył. *Lara złapała za pyszczek koleżankę i powiedziała jej coś na ucho.*
- Nie wiem, co bym bez tych hien zrobiła podczas bitwy. *Goldi uśmiechnęła się do Lary i Vit.*
Offline
-Eh dobra jakich bitwy ??
*Himsi spoijrzał na goldi z za ciekawieniem*
Offline
//Na Madagaskarze nudy, to tu wrócę. I tak nie mogę iść do dżungli.//
*Usłyszeli szelest w krzakach*
//Post zbyt krótki. Słowa między ukośnikami się nie liczą. Maru//
Offline
-O! Cześć marta Co tam porabiasz? ała jeszce noga mnie boli znowu.
*Himsi spojrzał na noge co jej jest*
Offline
*zwiesiła głowę*
Cześć... *zobaczyła krew na nodze Himsi*
Ty chyba nie lubisz biegać... *schowała się za krzakiem i po paru minutach przyszła z liściem w pyszczku. Położyła go na nodze Himsi. *
Lepiej?
Offline
-Tak znaczy to nie od biegania oo mam jeszce krew na pyszczku.
*Himsi zasmucił sie*
Offline
To się umyj... *znów zwiesiła głowę, podeszła bliżej wody i zaczęła płakać*
Szkoda, że nie mogę tam wrócić... *szepnęła*
Offline
-eh co się tak smucisz ? dlaczego tam nie możesz wrócić ? ja dzisaj coś strasznego zrobiłem ale do obronny tylko goldi widziała i ich przyjaciółki też
*Himsi podszedł do Marty*
Offline
Ja... Ech... Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie...
//tzn, jak napiszę swoją historię //
Offline
-eh no dobrze to se poczekam moja jest trocha jak by brutalna.
*Himsi się zasmucił*
Offline