Nie jesteś zalogowany na forum.
*Przyspieszył jeszcze bardziej. Odległość dzieląca lwa od lwicy malała... i to coraz szybciej.*
Offline
*Uśmiechnęła się do siebie z zadowolenia, że udało się jej go sprowokować*.
- No, biegniesz znacznie szybciej, ale niewystarczająco szybko, by mnie dogonić. Obawiam się, że Ci się to nie uda.
*W tym momencie wykonała gwałtowny skok na wcześniej upatrzone przez siebie drzewo, w odległości którego znalazła się wystarczająco blisko. Uczepiając się pazurami twardej, brązowej kory, zaczęła się bez większego trudu wspinać po chropowatej powierzchni rośliny*.
- I co teraz powiesz, hm?
*Spytała z satysfakcją, siadając na jednej z drzewiastych gałęzi i wypychając dumnie swą pierś do przodu*.
Offline
*Zatrzymał się... popatrzył z dołu na lwicę.* Co powiem? Że mam teraz piękny widok na lwicę która mnie prześcignęła. *Usiadł i patrzył na nią tak, jakby chciał prześwietlić ją na wylot niczym rentgenem.*
Offline
*Waterkill westchnęła. Wilczyca zaczęła się oddalać, tutaj nie było nic do roboty.*
Offline
- Doprawdy?
*Zamruczała przeciągle, spoglądając na niego z góry. Ciepły afrykański wiatr muskał delikatnie jej hebanową sierść i szeleścił soczyście zielonymi liśćmi drzewa, na którym siedziała lwica. Szum był bardzo kojący dla zmęczonej biegiem samicy. Shadow przymknęła nieznacznie ślepia, rozkoszując się tym błogim dźwiękiem niczym trzepotem anielskich skrzydeł. W tym samym momencie poczęła łapczywie łapać nagrzane, przesycone zapachem różnorakiej roślinności powietrze w nozdrza. Najchętniej zatraciłaby się cała w tych miłych warunkach, gdyby nie obecność rozmówcy, który był dla niej ważniejszy*.
- Pochlebca z Ciebie, Ibilisie.
*Oceniła z pewnością w głosie, dość niechętnie otwierając ślepia*.
- Lwice ze stada muszą być Tobą zachwycone, ale gorzej z lwami, nieprawdaż?
*Mrugnęła do niego porozumiewawczo, uśmiechając się kącikiem warg*.
Offline
Cóż, bycie szczerym to pochlebstwo? *Uśmiechnął się gdy puściła mi oko.* Cóż... staram się mieć dobre relacje ze wszystkimi... a że z lwicami mam lepsze... cóż... to raczej dobrze.
Offline
- Niech Ci będzie, przyjmuję wytłumaczenie.
*Uśmiechnęła się szerzej, po czym położyła się wygodnie na gałęzi, splatając ze sobą przednie łapy, jak to zwykle miała w zwyczaju*.
- A czy dobrze, to już zależy dla kogo.
*Powiedziała tajemniczo, machnąwszy smoliście czarną kitą w powietrzu*.
- Hmm, nie wejdziesz na górę? Ładnie stąd widać okolicę.
*Rzekła, zmieniając temat*.
Offline
A w sumie to wejdę z przyjemnością. *Otrząsnął się z wody i wszedł na drzewo. Ułożył się na gałęzi naprzeciw czarnej lwicy.*
Offline
- O czym porozmawiamy? Jestem otwarta na propozycje.
*Uśmiechnęła się łagodnie, podziwiając z wysokości malownicze tereny stada*.
Offline
Może o tym jak na zasadzie kontrastu Twe czarne futro doskonale współgra z bielą Twoich ząbków? *Zaproponował pierwszy z brzegu temat z komplementem dla lwicy.*
Offline
- Ile płacę za komplement?
*Spytała, pokazując zęby w szerokim uśmiechu. Powoli zaczynała myśleć, że Ibilis został specjalnie zaprogramowany do prawienia lwicom (a może i nie tylko?) miłych słówek*.
- Hmm, chyba muszę podziękować przodkom za kolor futra i zdrowe zęby. Dzięki nim spotyka mnie tyle uprzejmości.
*Stwierdziła żartobliwie*.
Offline
Cóż... płacisz tyle ile uznasz za stosowne, uśmiechem choćby. *Wyszczerzył się do niej.*
Offline
*Uśmiechnęła się jak najładniej tylko potrafiła, a później wstała i przeskoczyła na sąsiednią gałąź, ponieważ promienie słoneczne, prześwitujące przez liście drzewa, zaczęły dotkliwie razić jej oczy*.
- Nie przesadzaj z tymi komplementami, bo niedługo szczękościsku dostanę.
*Rzuciła mimochodem, zajmując nową lokację*.
Offline
Skoro ich nie chcesz... to o czym możemy w takim razie porozmawiać? O tym, jakie złe jest to słońce, które oślepia Bogu ducha winne lwice?
Offline
- Nie powiedziałam, że ich nie chcę.
*O tak, każda samica skrywa w sobie jakąś nutkę próżności, Shadow również miała swoją*.
- Może lepiej porozmawiajmy o tym, co się tu zmieniło, kiedy mnie nie było?
*Zaproponowała*.
Offline
Hmmm... przede wszystkim gdzieś wcięło naszą królową... *Westchnął.* Nie wiemy kiedy właściwie wróci...
Offline
- Zostawiła stado?
*Zmarszczyła brwi, będąc szczerze zdziwiona słowami Ibilisa*.
- To do niej niepodobne.
Offline
-Nic. Jednak świat nie będzie chylił Ci czoła. Wszystko ma swoją cenę, żeby coś dostać trzeba się samemu poświęcić...Nie do każdej przyjdzie książę z bajki. *Wzdycha* Nikt nie zwróci Ci matki, ani nie da męża. Sama musisz go poszukać. Nie twierdzę, że tego nie robisz... ale nie możesz dawać sobie odebrać szczęścia.
*Bezbronność w tej sytuacji dobijała go jeszcze bardziej. Nienawidził tego uczucia i nie chciał patrzeć na smutek innych osób. W pewnym sensie motywowało go to do działanie, lecz nie potrafił znaleźć rozwiązania dla problemu samicy*
-Cudotwórcą nie jestem, niestety nie mogę Ci dać czegoś, co do mnie nie należy.
- Matko, Dagor! Momentami mówisz gorzej od mojego ojca. Tego prawdziwego. Znaczy... ech, długa to by była historia *powiedziała, niemniej wcale nie żywiąc doń żadnych negatywnych emocji czy nie czyniąc wyrzutów. Uwaga ta miała bardziej wydźwięk wesołego spostrzeżenia, które należy potraktować z pewnym (zapewne dość sporym) przymrużeniem oka*
- Nie jesteśmy za młodzi na tak filozoficzno-egzystencjonalne zawikłane powikłania? *spytała, wesoło szturchnąwszy go w łapę, bark czy w co tam sięgnęła, szczerząc ząbki w nieco szatańskim i cwaniackim uśmiechu*
Offline
-Może i racja, chyba lekko się zapędziliśmy. Ostatnio zebrało mi się na filozoficzne przemyślenia... Jednak zawsze dobrze porozmawiać o bardziej poważnych sprawach. Umożliwia to ukojenie dla umysłu, gdy szarga go niepewność.
*Odpowiedział równie zgryźliwym uśmiechem. Czasem zdarzało mu się zbytnio zamyślić nad sensem życia, być może pozostało to z jego dawnych przyzwyczajeń. Gdy wszystko z czym się spotykał było zagadką. Zagwozdką, która ukazywała mu tylko pesymistyczne drogi ku zatraceniu.*
Offline
- Najlepszym ukojeniem dla mojego umysłu byłaby świeża antylopa... //albowiem czekolada jeno na schizach// *odpowiedziała pogodnie, wzruszając z lekka barkami, o ile było to możliwym, zważywszy na niekoniecznie przychylną w pewnych względach anatomię kotowatych. Tak czy inaczej, na filmach przyrodniczych rodem z sawanny widać, jak lwica wykonuje podobny gest tuż przed rzuceniem się na ofiarę. Więc widocznie nie ma aż tak źle z budową lwiego ciała. A jeśli owszem, trudno. Ona barkami wzruszyła - tak czy inaczej!*
- Schodzisz czasami na ziemię? Wiesz, kwestie cielesne, przyziemne? *spytała bez ni cienia kpiny, drwiny, sceptycyzmu - czy też co tam innego ktokolwiek chciałby jej zarzucić. Nie tym razem*
Offline
*Kwestia antylopy bardzo szybko dotarła do jego receptorów i przypomniała o tym, że od czasu do czasu, poza zaspokojeniem wszelakich emocjonalnych pobudek i ciekawości. Należy także dbać o coś do przekąszenia. Kwestia, która przed chwilą nie stanowiła żadnego problemu, nagle stała się wręcz torturą nie do zniesienia*
-Skoro już mowa o przyziemnych sprawach. Przydałoby się zapolować na jakieś świeże mięsko, na samą myśl o antylopie ślinka mi cieknie…
*Uznał to za wystarczającą odpowiedź na Jej pytanie. Nie ma chyba bardziej irytującego utrudnienia cielesności, niż konieczność zaspokojenie pragnienia i zapełnienia brzucha*
Offline
*Uśmiechnęła się podstępnie, aby zaraz ruszyć niczym strzała w kierunku majaczącego gdzieś w oddali stadka*
- Kto ostatni, ten zgniłe jajo! *zawołała, odwracając się do ciemnego lwa. Niestety, los chciał postawić na torze samicy kamień, którego ta - patrząc się za siebie na Dag'a - zwyczajnie nie zauważyła, co poskutkowało nienagannym fikołkiem i twardym lądowaniem na grzbiecie tuż obok. Zamrugała kilkukrotnie, próbując sobie uświadomić, co też właśnie się stało, po czym ryknęła niemalże panicznym śmiechem*
Offline
*Spoglądając na całe zdarzenie, prawdopodobnie był bardziej zdezorientowany niż sama lwica. Podbiegł szybko do Cami i oceniając kilkoma spojrzeniami czy nic poważnego się Jej nie stało, pomachał łapą w geście pożegnania i ruszył w pogoń za zwierzyną*
-No i po punkcie zaskoczenia...
*Wykrzyczał już w biegu. Nadarzyła się idealna okazja by rozruszać kości, duch rywalizacji zawsze dodawał mu sił, jednak tym razem zwolnił by samica mogła go z łatwością dogonić*
Ostatnio edytowany przez Dagor (2013-10-05 19:17)
Offline
*Warknęła, podnosząc się z podłoża. Zaraz rzuciła się w ślad za lwem*
- Nie dałeś mi dokończyć! Kto ostatni zrobi tak wdzięcznego fikołka, ten zgniłe jajo! *zawołała, będąc gdzieś niedaleko niego - zważywszy na to, że (jak User wspomniał) Dagor nie biegł maksymalnie szybko. Wywaliła też ozór, niczym przekomarzające się dziecko*
Offline
-Wdzięcznego fikołka powiadasz...A już myślałem, że idealny refleks Camille ostatnio się pogorszył.
*Dodał, gdy zrównali się w pokonanym dystansie. Na jego psyku znowu zagościł szeroki uśmiech i przez chwilę zwolnił bieg, jednak szybko przyśpieszył by pozostawić towarzyszkę lekko w tyle. Choć obawiał się, że nie docenia swojego "przeciwnika"*
Offline
*Tak być, nie będzie. Uśmiechnęła się pod nosem (bo pod nosem miałą pysk, ta daaam! ... ), by zaraz przyspieszyć z całych sił. Nie potrzebowała zachować sił, to był krótki zryw, nie zamierzała pokonać długiego dystansu, zatem mogła śmiało włożyć w bieg wszelkie siły. Kiedy była dość blisko, mocno wybiła się z tylnych łap, aby skoczyć na samca. Jeśli straci równowagę, przekoziołkują razem. Jeśli nie, samiec nabawi się dodatkowego balastu. Plan idealny*
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-10-05 19:43)
Offline
*Zapewne widok nieco przerażonego pyszczka był bezcenny, gdy lew odwracając się do tyłu w celu sprawdzenia pozycji lwicy-nagle i to tuż przed nosem, spostrzegł lecącą samice. Było już zbyt późno żeby zrobić unik, było zbyt późno by nawet pomyśleć o zmianie pozycji. Chwila spotkania się obu (W każdym razie, masywnych) lwich ciał, była decydująca. Brak przygotowania do zaistniałych "komplikacji" sprawił, że już po chwili razem z Camille znalazł się kilka metrów dalej, po dość niemiłym spotkaniu z ziemią*
Offline
*Aj tam, niemiłym. Camiśce się podobało, o czym świadczyć mógł jej długotrwały śmiech, który zaczął się jeszcze w trakcie 'lotu', zakończył długo po wytraceniu pędu i znalezieniu się na podłożu. Ale - jakby nie patrzeć - lwica miała pewnie przyjemniejsze lądowanie. Pewnie na ciemnym lwie*
- Ha! Równoczesny fikołek, nikt nie jest zgniłym jajem! *zawołała wesoło, prężąc dumnie pierś. Kiedy już się jako-tako pozbierała, rzecz jasna. W końcu wpadła na idealny pomysł, co nie? Niechże tylko Dagor ośmieli się tego nie dostrzec!*
Offline
*Otrzepał się z kurzu i spoglądając na lwice z "niższych sfer"-na dumną postawę, cudowne futro połyskujące na słońcu-, nie potrafił powstrzymać się od westchnięcia*
-Z tej perspektywy wyglądasz jeszcze piękniej.
*Wstał by dokończyć wcześniejsze prace kosmetyczne, po czym ukłonił się lwic*
-Niebywale sprytnie to wykombinowałaś. Nie spodziewałem się, że tak szybko zmniejszysz dzielący nas dystans. Jednak starczy już przyjemnej części, trzeba się wreszcie postarać i coś upolować.
Offline
- Dziękuję *powiedziała wesoło, skinąwszy głową. Lubiła komplementy - jak każde babsko. Na następne jego słowa skrzywiła się z lekka*
- Znowu... biegać? *spytała, nadal nie mogąc złapać płynnie oddechu*
- Daj moment. Chwilkę. Momencik... *poprosiła, uśmiechając uroczo*
Offline