Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie uraziłeś. Po prostu zwątpiłam w kwestii charakteru naszej znajomości. Baby tak czasami mają, to irracjonalne i typowo kobiece *wyjaśniła. Uśmiechnęła się z lekka na myśl o tym, iż niebawem napije się pysznej herbaty*
Offline
-Camille, owszem czytałem, ale tutaj fauna wygląda nieco... inaczej *Powiedział to przekraczając kałuże zieloną i bulgoczącą. Spojrzał na czarnego lwa* Ale dla ciebie to codzienność prawda?
Offline
*Zatrzymał się na chwili spoglądając na Warmika*
-Uwierz mi, kiedy pierwszy raz tu trafiłem byłem równie zaskoczony stanem w jakim to miejsce się znalazło . Poza tym, jestem tu od niedawna, jak już wcześniej oznajmiłem. Jednak możesz mieć trochę racji, jako że pracując w takich warunkach musiałem się do nich przyzwyczaić...No ale cóż tu dużo mówić, chcąc coś zmienić, trzeba się poświęcić. No a badania w terenie są jednym z wymogów, aby przywrócić temu miejscu choć zalążek początkowej świetności.
*Wrócił do powolnego chodu, żeby nie narażać towarzyszy na dalsze działanie promieniowania*
Offline
*Słuchała wymiany zdań pomiędzy samcami, aby - kiedy ciemny zakończył wyjaśnianie tejże kwestii młodszemu kompanowi - powiedzieć spokojnie:*
- Warmik, myślę, że życie jeszcze nieraz nas zaskoczy - i to niekoniecznie pozytywnie...
Offline
*Wreszcie dotarli pod drzwi jednego z porzuconych schronów. Spore stalowe wrota, nie wyglądały na takie które mogły by chociaż drgnąć, a co dopiero rozsunąć się na dostateczną szerokość. Były doskonałym zabezpieczeniem. W końcu cała konstrukcja musiała przetrzymać wszelakie wybuchy i trudne warunki. Jednak od czego jest technika, na ścianie w szklanym kloszu ukryty był mały panel sterujący, z wypalonymi cyframi od zera do dziewięciu. Po wpisaniu odpowiednie kombinacji tychże liczb, wszelkie zabezpieczenia zostawały wyłączone i bramy schronu stawały otworem. Jako jeden z pracujących w uniwersytecie, Dagor musiał znać szyfr, na wypadek nagłej potrzeby ukrycia się przed "testami", czy też mutantami. Co prawda po całym terenie było rozsiane mnóstwo takowych kryjówek, a każda z nich miała osobny szyfrogram, także zapamiętanie wszystkich kodów graniczyło z cudem. Niemniej jednak należało przyswoić sobie przynajmniej kilka takowych szeregów, najlepiej w jak największych odległościach i właśnie ten o nazwie "Krypta", był jednym z nielicznych które czarny samiec zapamiętał. Szybko wystukał to co należało i niemal natychmiast rozległ się dziwny stukot, a drzwi powoli wsuwały się do otworu w suficie, ukazując windę za pomocą której zjeżdżało się do właściwej części budynku*
-Zapraszam! Panie przodem. *Ukłonił się i ruchem łapy zachęcił lwicę do wejścia*
Offline
*Dygnęła niczym dostojna dworka, niemniej jednak cały ten schron i ogólna sytuacja momentami ją... przerażały? Coś w ten deseń. Dzielnie jednak pokonała wejście, mijając samca pocałowała go krótko w policzek, przy czym gest ten nie był podszyty najmniejszym flirtem, a stanowił coś w rodzaju przyjaznego całusa, jakim witają się bliżej znające się przyjaciółki czy też dwójka przyjaciół płci odmiennej: Userka sama przez długi czas uwzględniała ten rodzaj powitania*
- Dziękuję.
Offline
*Rozejrzał się po stalowych wrotach, na jego twarzy pojawił się grymas, to miejsce przywoływało złe wspomnienia. Z nieukrywanym niezadowoleniem wszedł do schronu.*
Offline
- Nie przypomina to przyjaznego dziecku pokoiku, to pewne. Jak można tu spędzać więcej czasu, niż kilka minut? *mruczy pod nosem, cicho, do samej siebie*
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-10-09 15:08)
Offline
*Wchodząc zaraz po nich i wcisnął przycisk, uruchamiający windę*
-No cóż, to może chwilę potrwać...No więc, jak się tu znaleźliście? *Już od jakiegoś czasu gnębiło go to pytanie, ale wolał z nim poczekać. Opowieści mają to do siebie, że bardzo dobrze odwracają uwagę, a to jeden z podstawowych błędów w terenie pełnym potworów*
Offline
- Wiesz, mam żyłkę wiecznego łazika... I jakoś tak łapy same mnie tam poniosły. Spotkałam Warmika, resztę już znasz *powiedziała pogodnie, uśmiechając delikatnie*
Offline
*W tym momencie zza ściany wydobył się łoskot. *
-NO DALEJ! *Scorch waliła w ścianę ogonem.*
//Wygląd Scorch: http://nessie904.deviantart.com/art/Scorch-2-363501253. //
Offline
*Skuliła się nieco, słysząc łoskot nieznanego pochodzenia*
- Też... też to słyszeliście? *spytała półszeptem*
Offline
*Wyrywa się zamyślenia*
Też to słyszałem, skąd to dochodzi? *Staje w pozycji gotowej do skoku*
Offline
- Nie wiem i nie mam pewności, czy chcę wiedzieć. To na pewno mutant! *zauważyła, nieco panikując*
Offline
*Opanowało go ogromne zdziwienie, gdy usłyszał przeraźliwy łomot*
-Niemożliwe, te dźwięki muszą dochodzić z zewnątrz...Tutaj żaden mutant nie ma prawa się dostać.
Offline
*Nie zmieniając agresywnej postawy, zwraca się do czarnego lwa* No to w takim razie co to takiego, panie naukowcu? Może nas tu zeżreć ? Jeżeli tak.... *Wyciąga pazury*
Ostatnio edytowany przez Fantlk (2013-10-10 15:57)
Offline
- W środku, na zewnątrz... mutant, to mutant. Jakoś niekoniecznie chciałabym się z nim spotkać...
Offline
-Zeżreć? Ależ nic... *Winda zatrzymała się kilka kilometrów pod ziemią i otwarła się na oścież* Skoro to nie tutaj, musi być coś...TAM. *Spojrzał niepewnie na grubą blachę, znajdującą się nad ich głowami* Szybko! Trzeba zamknąć drzwi i uruchomić blokadę. *Wyszedł z metalowej "puszki"*
Offline
*Poszła niepewnie za nim*
- A jeśli ta bestia się do nas dostanie? No nie wiem, ściany przepali albo wlezie mysią dziurą?
Offline
-Skoro ten schron został przeciwko nim zaprojektowany, to chyba jest przygotowany na takie okoliczności, czyż nie?
*Rozejrzał się po sporym pomieszczeniu, o dość niskim położeniu sufitu*
Offline
- Ale on mógł ewoluować, jak pokemon! *zawołała, w panice wymachując łapami*
Offline
*Spokojnym krokiem podchodzi do Camille*
-Po pierwsze nie panikuj, jest nas trzech, a on jeden.
*Przenosi wzrok na Dagora*
-Jaki masz plan?
Offline
- Byyyłooo naaaas trzeeech, w każdyyyym z naaaas innaaaa kreeeew! *Fałszuje paskudnie*
- No co? Jak śpiewam, mniej się denerwuję!
Ostatnio edytowany przez Fantlk (2013-10-10 15:57)
Offline
-Przede wszystkim musimy zachować spokój... *Położył łapę na ramieniu Camille* W razie czego, trzymajcie się za mną. Radziłem sobie z tymi paskudztwami w gorszych warunkach, więc i teraz dam radę. *Włączył alarm i drzwi wspomogła dodatkowa bariera ochronna* Chodźcie za mną. Na niższych partiach zabezpieczenia są większe, ze względu na generator. Tam też powinniśmy znaleźć jakieś kombinezony. No a skoro już o nich mowa...
*Podszedł do niedużego wieszaka przymocowanego do ściany i zdjął maskę, a następnie resztę kombinezonu. Pod roboczym strojem skrywał bluzkę z kołnierzem i płócienne spodnie. Może nie był to ostatni krzyk mody, ale dawał dostateczną swobodę ruchów*
-Uff...Od razu lepiej! Wracając do tematu. Przy naszej malutkiej elektrowni, znajduję się także główny panel sterowania. Musimy uruchomić wszystkie systemy, skoro te pokraki wbiły się nawet tutaj...W każdym razie, z herbatą musimy poczekać.
*Uśmiechnął się lekko gdy mógł spoglądać na ich twarze z lepszej perspektywy. Chciał też ostudzić napiętą atmosferę i zboczyć lekko z poważnego zachowania, jakie narzuciła mu zaistniała sytuacja*
-No więc… Idziemy? Herbata stygnie…
Ostatnio edytowany przez Fantlk (2013-10-10 15:57)
Offline
*Od razu schowała się za plecami Dag'a*
- Masz rację, lepiej będziesz się prezentował w roli przystawki, ja zasługuję na miano co najmniej drugiego dania *jęknęła*
- Herbata? Jak ja mam cokolwiek przełknąć? No, chyba, że chcesz temu potworowi zafundować coś do popicia, Panie Gościnny!
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-10-09 21:21)
Offline
-Miałem na myśli udanie się do panelu sterowanie....No ale o herbatkę zawsze można zahaczyć. *Dodał sarkastycznie, po czym poszedł w stronę klatki schodowej* Ahh, No i jeszcze jedno. Nie zwracajcie uwagi na migające światła. Miałem ostatnio problemy z prądem, no i nie do końca udało mi się je naprawić. Dlatego przekładałem zasilanie systemów obronnych, ponad oświetlenie. Umm...No i wybaczcie ten bałagan, nie spodziewałem się takich gości.
Offline
- Nie spodziewałeś się? Helloł! Sam nas zaprosiłeś *patrzy na niego nieufnie*
Offline
*Spogląda gniewnie na kompanów* A może zamiast gadać w końcu coś zrobimy?! Nie mam zamiaru tu umierać, więc skończcie gadać i chodźmy. *Po wypowiedzeniu tych zdań, dodał spokojnie* Herbatka poczeka, jeżeli zginiemy to nie będzie jej miał kto pić. *uśmiechnął się bez przekonania*
Offline
*Spojrzał na samicę, poirytowany jej wypowiedzią*
-No oczywiście, to może jeszcze miałem lecieć wysprzątać cały budynek i dopiero potem oczekiwać, iż w międzyczasie nie skonsumowały was jakieś mutanty?...Genialne.
*Przewrócił oczyma i w odpowiedzi na sugestię towarzysza Camille, powoli pokonywał kolejne stopnie*
-Idziecie, czy nie?
Offline
*Spojrzał na Camille i z uprzejmym lecz stanowczym tonem powiedział* Chodźmy zatem.
Offline