Nie jesteś zalogowany na forum.
- Załóżmy, że moje stado do mnie nie pasuję. Moja rodzina się mnie wstydziła i tak jakby postanowiła się do mnie nie przyznawać.
*Powiedziała z obojętnością w głosie.*
Offline
- Aha... Ale... Dlaczego? Według mnie jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Jesteś wspaniała. Jakim cudem się Ciebie wstydzili? *Carissime popatrzyła na Manię.*
Offline
- Bo moje stado jest bardzo spokojne. A ja nie. *Przekręciła oczami na myśl o tym.*
Offline
- To co z tego? Każdy ma swój charakter. Jedni są spokojni, a inni - wręcz przeciwnie. To nie Twoja wina, że jesteś od nich inna. *Powiedziała.*
Offline
- Powiedz to im... Nie mogłam z nimi wytrzymać. Po prostu zabraniali mi robić zwykłych rzeczy, które są dla mnie zabawą.
Offline
*Trudno było mu się skupić na wychwytywaniu stukotu kopyt, gdy niedaleko, niemała grupka lwów debatowało o wartości rodziny i o tym jak to się ja bagatelizuje. Pokręcił głową z dezaprobatą, wyszedł nieco bardziej na otwarte pole i poszukiwał większego wyzwania dla łowcy. Wpełzł na półkę skalą i zaczął rozglądać się po okolicy. Na sporym obszarze nie dostrzegł ni jednego większego stada, co jak na tą porę dnia, było czymś nadzwyczajnym. Może to krzyki tamtej grupki wypłoszyły wszelaką zwierzynę, jednak powątpiewał w takową możliwość w tak dużej skali. Ostatnim razem taka sytuację zaobserwował, ba, uczestniczył podczas polowania z Camille, kiedy do ogromna sfora bawołów, czy tam bizonów nieomal nie zakończyła jego żywota. Tym razem nie słyszał jednak żadnego tupotu, ani większych wstrząsów ziemi, towarzyszących poruszaniu się tak masywnych cielsk. Jakby wszystko zamarło, zapadło w sen. Kiedy już odwrócił się nieco poirytowany zaistniałym splotem zdarzeń, nagle zza wzniesienia na którym znajdowało się swego rodzaju drzewo, wyłoniła się mała formacja antylop, spokojnie hasająca wśród niskich traw. Cienistogrzywy lekko uniósł kąciki ust w zadziornym uśmiechu, jakby dziękując przychylnemu losowi. Była to znakomita okazja żeby nieco rozprostować kości. Wybił się z tylnych łap i lądując z gracją na mięciutkiej ziemi, rozpoczął swoje lawirowanie między napotkanymi przeszkodami*
Offline
*Już miała zgłosić sprzeciw, bo przecież mimo głodu i tak nie potrafiłaby zjeść całej zwierzyny sama, jednak powstrzymała się chcąc poobserwować trochę lwa podczas gdy ten polował. Założywszy przednie łapy na siebię i majtając zadowolona ogonem, wzięła się za jedzenie, co jakiś czas zerkając na czarnulka.*
Offline
* Po długim odpoczynku Eragon przyszedł nad Sawannę, żeby poleżeć i popatrzeć na łono natury i też myślał, że może nad Sawannie kogoś spotka.*
//Poprawiłam sens Twej wypowiedzi i dodałam znaki interpunkcyjne. ~ Goldi//
Ostatnio edytowany przez GoldenLion (2014-01-04 22:08)
Offline
*Lwica odgryzła kawał mięsa ze zwierzęcia, które złapała wcześniej. Usłyszała krakanie.* Słychać ptaki. *Rozglądnęła się dookoła siebie, następnie spojrzała w niebo. Niczego nie widziała. Nagle nad jej głową przeleciało małe stadko ptaków. Zaśmiała się cicho, widząc, że najmniejszy z owych latających istot nie mógł utrzymać równowagi stojąc na cienkiej gałązce. Ugryzła swą zdobycz i zaczęła je żuć, wpatrując się w niewielką, latającą istotę siedzącą na kruchej i cienkiej gałązce.*
Ostatnio edytowany przez Carissime (2014-01-04 22:10)
Offline
*Od stadka liczącego mniej niż dziesięć osobników dzieliła go już tyko ostatnia prosta. Postawił wykorzystać rzeźbę terenu, żeby rozpędzić się jeszcze bardziej. Biegnąć z szybkością dosięgającą granic jego możliwości, wiedział ze ma tylko jedną szanse na szybkie uporanie się z ofiarą. Niecelny atak zmusiłby go do do dalszego pościgu, a nie miał zamiaru męczyć się aż tak dla kilku kilogramów mięsa. Skupił się i z całą mocą wparował w jedną z pierwszych antylop, powalając ją i jej rówieśniczkę znajdującą się na linii ataku. Sam zaś przekoziołkował nad ofiarami i lądując z nieco mniejszą gracją, rzucił się jednej z upolowanych do gardła. Kiedy już zakończył jej żywot, spostrzegł że wcześniej lezące na ziemi pustorogie, wstało i zaczęło uciekać. Czarny lew zebrał się na ostatni skok i wczepiając się pazurami w szyję zwierzyny, skierował ją na najbliższy głaz. Następnie wykorzystując brak równowagi antylopy pchnął jej łeb o skałę, łamiąc tym samym czaszkę jeszcze żywemu ssakowi. Ciężko dysząc, wbił się kłami w gardziel parzystokopytnej i przeciągnął ją na trawę, zaczynając wyszarpywać spore kawały świeżego mięsiwa*
Offline
*Odgarnęła, wyćwiczonym już ruchem, grzywkę, która zaczęła jej przeszkadzać w jedzeniu. Smakowała jeszcze dłuższą chwilę, rozkoszując się smakiem świeżego mięsa po czym najedzona przewróciła się na grzbiet. Westchnęła z lekkim uśmiechem na jasnym pyszczku i zamknęła ślepia, wyłapując promienie słońca.*
Offline
*Mimo, że trzeba było włożyć w to tyle wysiłku, a może właśnie dlatego, mięso bardzo mu smakowało. Zjadł sporą ilość zaspokajając swój głód, po czym poprawił lekko splamioną krwią, cienistą grzywę, powiewającą na wietrze. Wysunął łeb bardziej, pozwalając wichrowi swobodnie go muskać. Wyglądało to prawie tak jakby tulił się do niewidzialnej istoty, choć raczej nie na taki efekt liczył*
Offline
*Szedł przez sawannę, rozmyślając. Nagle zauważył grupę lwów posilających się. Postanowił do nich podejść.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Widzi małe stado zebr.Jedna młoda zebra się oddzieliła. Podchodzi do ofiary. Zebra ją zauważyła. Zaczyna się pogoń. Zebra upada, lwica ko[color=green]rzysta z okazji*
Jesteś moja!
*Wgryza się w ciało zebry.*
//Po pierwsze- poprawiłam błędy. Po drugie- kto korzysta z okazji, zebra, czy lwica? Po trzecie- poprawiłam link do obrazka. Jeśli chcesz, aby się wyświetlał, musisz otworzyć obraz w nowej karcie i dopiero wtedy skopiować link. ~W.//
Ostatnio edytowany przez lwiątko11 (2014-03-05 21:16)
Offline
*w wysokiej trawie, zaczaiła się na pasące się nieopodal antylopy, czekając na odpowiedni moment... *
Offline
*Młoda lwica wędrowała przez gęste trawy sawanny, płosząc od czasu do czasu mniejsze zwierzęta, na które jednak nie zwracała większej uwagi. Nie była głodna, polowała jakiś czas temu, czego dowodem była niewielka szrama na grzbiecie, pozostawiona przez róg jej ofiary, nim została zabita. Biorąc pod uwagę fakt, że Haru od dawna liczyła wyłącznie na siebie, radziła sobie całkiem nieźle. Oczywiście, miewała również upadki, ale wciąż uczyła się i zdobywała doświadczenie. Każdy sukces napawał ją dumą. A w tej chwili po prostu szukała cienia na spoczynek, nie myśląc o tym, że mogłaby być tu nieproszonym gościem dla innych lwów.*
Offline
*Pomarańczowa człapała spokojnie, znudzona, ziewając co jakiś czas. Wszystko zaczynało ją nudzić. Spacerowała powoli, mając nadzieję, że znajdzie tu swoją matkę lub choćby coś, dzięki czemu nie umrze z nudów. Westchnęła cicho, po czym wspięła się na jedno drzew. Położyła głowę na przednich łapach i, machając ogonem zwisającym z gałęzi, zaczęła wpatrywać się w horyzont, pomrukując cicho.*
Offline
*Haru zaczęła iść lżejszym krokiem, gdyż upał doskwierał jej coraz mocniej i zmęczenie również dawało się we znaki. Co gorsza, ból nie ustawał. Zdawałoby się, że to chleb powszedni, gdyż młoda miała w zwyczaju napadać na większych od siebie i często dostawała w kość. Bywała zuchwała i nie mogła nic na to poradzić.*
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję... - *Mruknęła do siebie poirytowana, krzywiąc się z każdym ruchem.
Na szczęście, upragniony cień rzucany przez rozłożyste drzewo znajdował się coraz bliżej i po niedługiej chwili ułożyła się blisko pnia, wzdychając głośno. Zaczęła obserwować okolicę. Miała nadzieję, że nic nie będzie jej tu zagrażać, bo nie miała siły uciekać, ani tym bardziej walczyć. Nie miała również bladego pojęcia, kto znajduje się nad nią.*
Offline
*Ziewnęła, wydając z siebie cichy pomruk. Machnęła ogonem, przerzucając go z jednej strony gałęzi na drugą, strącając przy tym kilka liści, które spadły nad stworzenie odpoczywające pod drzewem. Niedaleko zobaczyła niewielkie stado pasących się zebr. Była głodna, lecz powietrze było zbyt gorące, by robić cokolwiek. Już samym leżeniem była zmęczona, a co dopiero, gdyby polowała. Niee... Nie miała na to siły.*
Offline
*Czujność Haru powoli ustępowała coraz większemu znużeniu. Leżała w cieniu już dłuższą chwilę i gdy w końcu nieco się odprężyła, a niepewność niemalże całkowicie ją opuściła, pomyślała, że chyba nic się nie stanie, jak na trochę zamknie oczy i zdrzemnie się. Nie spoczywała od tak dawna... Ułożyła łeb na zmęczonych ciągłym użytkowaniem łapach.
Bała się, że nigdy nie znajdzie dla siebie miejsca. Nie wiedziała, jak będzie wyglądać jej przyszłość i czy w ogóle będzie mieć jakąś przyszłość. Zawsze nachodziły ją podobne refleksje, gdy miała wkrótce zasnąć. Tylko ją to podenerwowało. Starała się zawsze o tym nie myśleć... Gdy spadające listki opadły na jej grzbiet, drażniąc skórę, machnęła ogonem, by je z siebie strzepnąć. Gdy przyszły kolejne, uświadomiła sobie, że przecież nie ma wiatru.*
- Jeszcze tylko małpy mi tutaj brakowało. - *warknęła, przykrywając pysk łapą. Jednak pomrukiwania, które zaczęły dobiegać do uszu nerwowej lwicy wzbudziły w niej pewne wątpliwości. Niechętnie stanęła, chwiejąc się przez chwilę, po czym skierowała wzrok w górę, walcząc z zawrotami. Z pewnością ktoś tam się znajdował, w większości zasłonięty przez liście i chyba czuł się na swoim miejscu bezpiecznie. Ciemny kształt, będący dla młodej zagadką. Po chwili wahania, zawołała:*
- Hej! Kim jesteś? - *Nie przyszło jej do głowy nic lepszego, czym mogłaby zachęcić ową istotę do ewentualnego ujawnienia się.*
Ostatnio edytowany przez Haru (2015-02-16 21:48)
Offline
*Zerknęła w dół, ruszając tylko ogonem. Mruknęła cicho, ziewnęła, przeciągnęła się, by rozprostować grzbiet, po czym zeskoczyła na ziemię tuż przed nieznajomą. Brązowa grzywka znów zasłoniła jej oczy, więc pomarańczowa potrząsnęła łbem. Niebieskooka usiadła przed przybyszem, obok ułożyła swój puszysty ogon zakończony brązowym futerkiem, takim, jak jej grzywa.*
- Carissime.
*Powiedziała po czym lekko podniosła głowę. Gdyby nie ta walka z hienami, Cari nadal byłaby radosną lwicą, pragnącą bawić się z każdą napotkaną istotą, nawet, jeśli jej w ogóle nie zna. Teraz jednak była ponura, w jej niebieskich oczach było widać obojętność.*
- Dla przyjaciół Cari.
Offline
*Owa istota, którą Haru niedawno miała nad swą głową, a teraz nagle stała blisko niej, okazała się lwicą, przypuszczalnie w podobnym wieku, co ona. Spięła się nieco i odruchowo cofnęła o dwa kroki, choć wyglądało na to, że obca raczej nie miała złych zamiarów. Gdy ta, zgodnie z życzeniem Haru, przedstawiła się (choć wątpiła, że to zrobi, a co dopiero opuści swą kryjówkę), postanowiła odpowiedzieć tym samym, jak zwyczaj nakazuje i zasady dobrego wychowania (ta była jedną z niewielu, które respektowała), wyklinając przy tym w myślach swą wyjątkową podejrzliwość i nerwowość. Może nie będzie tak źle.*
-Jestem... Haru. - *głos miała zachrypnięty i nieprzyjemny, wygląd do najmilszych również nie należał. To raczej młoda sprawiała wrażenie tej, której nie powinno się ufać, choć miała nadzieję, że nie zniechęci do siebie tak bardzo nieznajomej.*
- Rzadko kiedy spotykam lwa, czy jakiekolwiek inne zwierzę, które wyjawia mi swe imię, nawet, gdy o to proszę i nie chce od razu przeorać mi pazurami głowy - *uśmiechnęła się słabo* - Dobrze, że od czasu do czasu coś się zmienia - *dodała po chwili, krzywiąc się nieznacznie na pewne wspomnienie. *
Offline
- To przez strach. Nikt nikomu nie ufa, ponieważ zwyczajnie się boi. A jak się boi, to atakuje. Każdemu trzeba dać szansę. W końcu może wyglądać tak, a być miłym. Albo na odwrót. Każdemu potrzeba kilka przyjaciół, którzy będą go akceptować. Może wtedy stać się całkiem inny.
*Rzekła, po czym znów potrząsnęła głową. Jej grzywka przypominała teraz busz. Ogon delikatnie poruszał się w górę i w dół.*
- Mogłabym spytać skąd pochodzisz?
Offline
Haru uniosła wzrok znad ziemi, słysząc te słowa. Czegoś takiego też dawno nie słyszała, nigdy na pewno z ust obcej lwicy. Była ona młoda, tak jak ona, jeśli nawet nie młodsza, ale wyglądało na to, że posiada już pewną mądrość. Wiedziała, że to, co mówi było prawdą - szkoda, że jak dotąd, nie spotkała nikogo, kto myślałby w podobny sposób. Ale coś takiego jak przychylność trudno spotkać w miejscu, gdzie każdy walczy o przetrwanie i mimo bólu, jaki sprawiała ta świadomość, Haru musiała się z tym pogodzić. Ciężko też zdobyć się na zaufanie, gdy jest się całkiem samemu w tym wszystkim. A teraz? Czy mogła zaufać nowo poznanej Carissime? Czy gdyby naprawdę chciała zaszkodzić Haru, traciłaby czas na pytania?
-Pochodzę zza gór... Błądzę tak już od dawna. - *przyznała niechętnie*. - Wędrówka stała się takim sensem mojego życia. Raczej wątpię, że dojdę do celu. Nawet nie wiem, czym miałby być. I gdzie. Jednak przyzwyczaiłam się do takiego trybu i tylko samotność czasem mnie męczy. - *powiedziała.*
Offline
- Z jednej strony samotność nie jest taka zła, zwłaszcza, gdy masz po dziurki w nosie paplania innych o pogodzie i innych nieistotnych rzeczach. Z drugiej może doprowadzić do szaleństwa.
*Wiedziała, że lwica nie jest do niej wrogo nastawiona, więc czemu miało być odwrotnie? Nie ufała jej w stu procentach, ale nie była taka, jak inni. Nigdy nikogo nie atakowała, chyba, że ten ktoś zaatakował ją. Jej ślepia nie wyrażały emocji, a strachu tam nie było widać w ogóle. Miewała już sytuacje, kiedy dawała komuś szansę, a ten ktoś ją zaatakował, a ta nie różniła się początkiem z poprzednimi. Od tej walki pomarańczowa potrafi się lepiej bronić i jest o wiele zwinniejsza niż wcześniej.*
Offline
- A może już oszalałam, choć o tym nie wiem. - *Uśmiechnęła się ponuro. To mogło być całkiem prawdopodobne i zdawać by się mogło - poważne, jednak Haru tylko prychnęła w duchu, nie przejmując się dłużej tą myślą.* - Jak na razie, to dobrze jest mi wymienić z kimś parę słów, gdy już mam taką okazję. - Tak, to cudowne uczucie móc się do kogoś odezwać po tak długim czasie milczenia. Nie sądziła wcześniej, nim odeszła, że tak bardzo będzie to odczuwać. Nie wiedziała jeszcze wtedy, na co się tak naprawdę pisze. Sprawy sięgały głębiej, niż smarkata i niedoświadczona lwica mogła sobie wyobrażać, a gdy już się o tym przekonała - nie miała zamiaru wracać i przepraszać. Taką podjęła decyzję, zważywszy również na to, że najpewniej i tak nie miałaby szansy tego zmienić...*
- Jednak czegoś się nauczyłam. Poznałam bardziej siebie, przede wszystkim. Swoje możliwości. Muszę sobie radzić z tym, co przygotował dla mnie los, na niego akurat nie mogę mieć wpływu. Być może kiedyś coś się zmieni, ale co to będzie dla mnie oznaczać? - *Pokręciła głową.* - Cóż, właściwie, to już się zmienia. Poznałam kogoś, kto chyba nawet trochę mnie rozumie. - *Zaśmiała się cicho.*
Offline
- Wszystko jest możliwe.
*Kątem oka dostrzegła pomarańczowe już słońce, które powoli zaczęło znikać za horyzontem. Już nie było tak parno i duszno jak wcześniej, jednak powietrze wciąż było zbyt gorące, żeby cokolwiek robić. Może w nocy będzie trochę chłodniej. Głód zastąpiło teraz pragnienie. W końcu po całym, parnym dniu prób upolowania młodej zebry (której w końcu i tak nie złapała) ma prawo być spragniona. Spojrzała na lwicę.*
- Jesteś może głodna lub spragniona?
Offline
*Lwica była nieco zaskoczona pytaniem towarzyszki, ale również zdała sobie sprawę, że po tak długim czasie błądzenia w słońcu naprawdę zaczęła usychać. Jeść nie musiała często, tym bardziej, że zdołała coś upolować kilka godzin temu (spore resztki, które zostawiła, na pewno zdążyły wyżreć sępy), jednak z wodą wyglądało to zupełnie inaczej. Dziwne, że nie zwróciła na to uwagi. Przynajmniej ból nieco ustąpił i miała nadzieję, że rana szybko się zagoi.*
- W sumie... To chętnie bym się napiła. Chyba przez cały dzień nie zamoczyłam języka. - *odparła.*
Offline
*Doszedł w końcu na sawannę, na którą przecież szedł. Chyba szedł trochę za szybko, bo gdy się obejrzał do tyłu, nie ujrzał Miki. Miał nadzieję, że jednak ona za nim podąża i dotrze tutaj. Rozejrzał się po polu widzenia i ujrzał stado zebr oraz dwie prawdopodobnie nieznajome mu lwice. Nie wiedział, czy są niebezpieczne, czy nie, więc do nich nie podchodził. Patrzył się na nie przez chwilę z pewnej odległości.*
Ostatnio edytowany przez FireLion (2015-02-21 19:40)
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Młoda z trudem podniosła się. Odwróciła się i zaczęła człapać w stronę zachodzącego słońca.*
- Chodź nad wodopój. Jedzenia może tam nie ma, ale przynajmniej można ugasić pragnienie. Cóż, o ile woda tam jeszcze jest.
*Powiedziała, powoli stawiając łapy na suchej ziemi. Deszcz dawno nie padał, rośliny uschły, a gleba popękała. Pomarańczowa co jakiś czas zerkała na ranę na grzbiecie Haru. Zauważyła ją jeszcze jak zeskakiwała z drzewa, jednak nic nie mówiła.*
- Boli Cię to?
*Zwróciła się do niej po krótkiej chwili przyglądania się szramie. Mogłaby znaleźć roślinę, która złagodziłaby ból. Jeśli jeszcze nie uschła.*
Offline