Nie jesteś zalogowany na forum.
-No to dobrze *odpowiedział i się uśmiechnął*
Offline
* Lew lekko uśmiechnął się do towarzysza i usiadł nad brzegiem jeziora i wpatrywał się w swoje odbicie*
Offline
*spytał* Co się tak przyglądasz?
Offline
- Patrzę na swoje odbicie Miroul. * odpowiedział i patrzył się dalej.
Offline
*Lew usiadł obok Eragona i wpatrywał się w księżyc*
Offline
* Lew patrzył nadal w swoje odbicie w wodzie i nagle zobaczył w swoim umyśle swojego dalekiego kuzyna*
Offline
*Miroul spojrzał na Eragona*
*zapytał* Co tak rozmyślasz?
Offline
- A tak myślę o bliskiej sobie, która jest bardzo daleko...* odpowiedział do towarzysza*
Offline
// RESET TEMATU! //
*Młody lew spokojnym krokiem podchodzi do jeziora, bacznie się rozglądając czy nie ma tu nikogo innego. Nachyla się nad taflą wody i bierze kilka łyków chłodnej wody, po czym siada i nastawia uszu.*
Rawr!
Offline
*słyszy szelest trawy,obraca się i bum leży na trawie,wilczyca uśmiecha się i pomaga mu wstać*
-Przepraszam Cię, uwielbiam zabawę w takich miejscach
Offline
//Ponowny reset tematu, bo ostatnie posty były napisane jakieś 2 miechy temu. //
Świt uciekł już znad jeziora na Lwiej Ziemi, aby ustąpić miejsca rankowi. Ten tu panuje, rześki; dla nosa i oczu daje, zapach barwnych kwiatów i pozostałości rosy porannej unosił się nad łąką nad jeziorkiem, do którego podążał Tanabi. Nastoletni, udręczony wydarzeniami sprzed kilku miesięcy, pragnął zaznać spokoju ducha, którego tak przecież teraz potrzebował. W chwilach trudnych, trzeba wyprostować swą pierś i dalej ruszyć; ni to ku zgubie, ni to ku szczęściu, ni to po stracie.
Zmęczone łapy niebieskookiego zaprowadziły go nad owe jezioro. Ten, podszedł ku zbiornikowi, uklęknął i zaczął pić wodę swym różowym językiem. Następnie, położył się wygodnie na trawie, przyglądając się swemu cudownemu odbiciu w tafli. A na owe tereny rzadko chadzał. Zapytacie więc z pewnością- jaki był cel tej wyprawy?
Tanabi nie znał tu nikogo. Był na świecie sam, chociaż nie zawsze; jak patrzył na swoje samotne odbicie, na swoje oczy, to aż mu czegoś tak kochanego brakuje. Tęsknota miewa go każdego dnia, jednak on wiedział doskonale, że trzeba zacząć życie od nowa i znaleźć sobie przyjaciół, który, kiedy im opowiesz swe zmartwienia, będą przy tobie ramieniem, na które będziesz płakał i wyrzucał swe smutki. A on ich potrzebował teraz tak, jak kwiat słońca potrzebuje. Ale potrzebował teraz pewnego uśmiechu, pewnego optymistycznego słowa, pewnego przebłysku w głębokich, oceanicznych oczach, tego dziecięcego głosu, tej mądrości, tego patrzenia w lepszą przyszłość, tego dawania nadziei na lepsze jutro... Życia i opiekowania się tą osobą... Potrzebował tego bardziej, niż kwiat potrzebuje na tym świecie wody.
Dlaczego życie dla nas jest takie żałosne?
Offline
*Swahili przyszła nad jezioro, by odpocząć i zrelaksować się. Położyła się koło wody, zanurzając lekko łapy w jeziorze. Odetchnęła głęboko i przymknęła oczy. Często spędzała czas nad różnymi jeziorami, morzami i rzekami. Uwielbiała wsłuchiwać się w szumy i pluski, obserwować spokojne zwykle tafle wód. Lwica otworzyła oczy, gdyż wyczuła czyjś zapach. Rozglądnęła się dookoła. W oddali spostrzegła brązową postać, najpewniej lwa. Patrzyła na niego, wciąż spokojnie leżąc. Zwykle nie nawiązywała znajomości jako pierwsza, wolała kiedy ktoś rozpoczynał rozmowę. Swah obserwowała ciemnego lwa, zastanawiając się, czy jak ona jest samotnikiem, czy raczej nikogo nie zna.*
Offline
*Przechadzała się brzegiem jeziora, co jakiś czas patrząc na swoje odbicie. W końcu przystanęła i popatrzyła dłużej na swoje odbicie. Czuła się odrzucona przez cały świat, przez wszystkie poznane lwy i inne zwierzęta. Delikatnie dotknęła łapą wody tak, że poruszała się tylko odrobinę. Wstała, wskoczyła na drzewo i uśmiechnęła się do świecącego słońca.*
Offline
Siedząc tak pewien czas ból wzrósł w nim słysząc śpiew wysoki. Łeb swój podniósł do góry i wtem ujrzał ptaszka niebieskiego, drobniutkiego, aczkolwiek o cudownym głosie. Podobny głosik miała jego młodsza siostra. Miała.
Westchnął ciężko, jednak po chwili wyczuł zapach jakiegoś innego osobnika. Wtem odwrócił swoją głowę i ujrzał istotę o maści ciemnej. Przymrużył swe ślepia i dojrzał, że to lwica.
-Może to będzie początek nowej znajomości? Może chce, żebym zagadał? Raz kozie śmierć, idę!
Czas było ruszyć zadek i podejść do lwicy. Tak też i zrobił. Szedł krokiem pewnym ku Swahili, próbując (skutecznie) wymusić na swojej twarzy przemiły, optymistyczny uśmiech. Taki, jaki miała jego siostra. Chciał zawrzeć nową znajomość, a właśnie jest na to pora. Uda się? Poczekamy, zobaczymy.
-Cześć, nieznajoma!-powitał ją optymistycznie ukazując swe białe kły.-Jak się nazywasz?
Walić to, że poszło źle. Ważne, że chociaż spróbował.
Nim usiadł koło niej, jego ślepia dostrzegły jeszcze inną lwicę. Odwrócił swój łeb ku niej, ni to zapatrzony, ni to wołały oczęta jego:
-Przyjdź!
Offline
*Swah zauważyła, że lew najwidoczniej chciał się zaprzyjaźnić. Lwica podniosła się, odwzajemniła uśmiech i odpowiedziała.*
-Nazywają mnie Swahili, możesz mówić mi Swah. A do ciebie jak mam się zwracać? Pierwszy raz cię tu widzę, musisz być tu nowy albo rzadko się pokazywać.
*Swahili z uśmiechem oczekiwała odpowiedzi lwa, wydawał się być bardzo miły. Lwica dostrzegła jednak w jego oczach smutek, choć nie chciała dowiadywać się, co było jego przyczyną. Wiedziała, że są takie wspomnienia, do których nie chce się wracać, dlatego przemilczała tą kwestię.*
Offline
*Podniosła łeb ku górze. Zauważyła Swahili, leżącą przy brzegu, i podchodzącego do niej innego lwa. Lwicę widziała tylko raz, a lwa w ogóle. Zaczęła się im przyglądać. Zeskoczyła z gałęzi i wolnym krokiem zaczęła iść w stronę zwierząt. Kiedy doszła, uśmiechnęła się do nich i usiadła obok.*
- Dzień dobry wam.
*Powiedziała, nadal z uroczym uśmiechem na swoim pyszczku.*
- Piękny dzisiaj dzień, czyż nie?
*Popatrzyła w niebo, lecz po chwili znów zwróciła wzrok ku lwom.*
Offline
*Obudzony przez poranne dźwięki sawanny postanowił się gdzieś przejść. Jego łapy zaprowadziły go do jeziora na Lwiej Ziemi. Z dala zauważył, że przy nim są inne lwy. Usadowił się na głazie w cieniu dosyć rosłej akacji. Był nieco oddalony od reszty, co mu było na rękę/łapę*
Offline
*Usłyszała jakiś szelest. Obróciła się w stronę hałasu i zobaczyła Kubwę. Nie wiedziała, czy ma się oddalić od Swah i Tanabiego i podejść do Kubwy, czy raczej zostać przy lwach. Uśmiechnęła się do lwa.*
- Dzień dobry, Kubwa!
Offline
-Miło mi cię poznać, Swah.-odrzekł.-Zwą mnie Tanabi. Masz nawet rację, bo kiedyś bywałem na tych terenach, chociaż rzadko. Jednak mam zamiar zamieszkać gdzieś w okolicy.
Ten nadal próbował zachowywać się miło i nie dać po sobie poznać, że coś ważnego wydarzyło się w jego życiu, że stracił już jego sens i czeka na to, aż wreszcie zobaczy już tą, którą tak ukochał. Tyle, że na drugim, piękniejszym świecie.
Wtem złota lwica coś powiedziała do sobie nowo poznanych. Niebieskooki był zadowolony, że będzie miał kolejną znajomość. A ta jeszcze przysiadła koło nich.
-Ma ładny uśmiech.- stwierdził sobie w myślach lew.
-Witaj. Tak, rzeczywiście, piękny mamy dzisiaj dzień. -odrzekł mile.-Chociaż, jakby popatrzeć na świat z innej perspektywy, to prawie każdy dzień jest piękny.
Już miał powiedzieć, że 'każdy dzień jest piękny jednak opanował się w ostatniej chwili, aby nie powiedzieć głupstwa.
-Tylko trzeba docenić to co się ma. A jak nic się nie ma,
to trzeba docenić to niebo,
te piękne widoki,
te kwiaty,
przecież one są dla kogoś stworzone, prawda?
Ach, ten Tanabi to zawsze miał coś z mędrca. Chociaż- może to po prostu zbyt wielka głupota?
Wtem nad jeziorem usadowił się jakiś nowy osobnik- kolejny lew. Najwyraźniej miał na imię Kubwa. Niby zna imiona wszystkich, z jednym wyjątkiem- z wyjątkiem Carissime.
-Jak się nazywasz?-spytał sympatycznie.
Wtem posłał uśmiech do Swah, potem do niebieskookiej, a potem posłał w miarę przyjazne spojrzenie do lwa.
Offline
*Swahili wciąż milczała. Nie odezwała się nawet wtedy, gdy podeszła do nich złota lwica. Uśmiechnęła się tylko lekko do przybyłej. Odezwała się jednak krótko do Tanabiego.*
-Mi również miło cię poznać.
*Lwicy ciężko było patrzeć w oczy lwu, wciąż widziała w nich rozpacz. Swah wiedziała, jak to jest. Kiedy czuje się smutek, ale nie ma się nikogo, któremu można się zwierzyć. Spojrzała znów na Carissime. Posłała jej znów lekki uśmiech, po czym zerknęła w kierunku lwa, o którym mówiła złota lwica.*
Offline
- Zwą mnie Carissime.
*Uśmiechnęła się do lwa i popatrzyła w niebo.*
Offline
Samczyk prędko posłał uśmiech do Swahili i Carissime. Cieszył się niezmiernie, że znajomość z nimi rozpoczęła się tak miło. Ale początek nie musi świadczyć o tym, jak to się dalej potoczy. Siedział tak sobie zupełnie jak kołek i się zastanawiał, co by można zrobić dalej, jak zagadać.
-Ładne macie imiona, wiecie?-stwierdził zupełnie szczerze, nie tylko stwierdzając fakt, ale także po to, aby powiedzieć im miłe słówko. -Chociaż masz rację, Carissime, że ten dzionek jest naprawdę ładny. Bywało gorzej, nieprawdaż? Szkoda by było, jakby teraz zachmurzyło słońce i zaczęłoby padać. Szkoda by była.
A Tanabi nadal siedział nieogarnięty i patrzył na owe towarzystwo. Wtem ptaki zaczęły śpiewać tak cudownie, tak delikatnie, że aż przyjemnie było posłuchać ich śpiewu. A ich piórka miały taki cudowny kolor, jakby jakiegoś pięknego oceanu...
-Nie... Tanabi, nie!
Jego siostra miała tego koloru oczy.
I wtem mu się zaczęła przypominać ona; jak tuliła się kiedyś do niego, jak śpiewała coś pod nosem, i jak ostatniej nocy zobaczyła świetliki, lecz nie miała siły złapać ani jednego. Dlaczego akurat ona?
-Ej, wiecie może, gdzie są jakieś tereny łowne w pobliżu? Tak na wszelki wypadek, wiecie...
Offline
- Burza może nas zaskoczyć nawet wtedy, kiedy jest najbardziej gorący dzień świata.
*Niebieskooka posłała uśmiech do Tanabiego. Po chwili wstała i wskoczyła do wody, żeby się ochłodzić.*
- Ach, jak cudnie. Niby woda nie jest aż taka zimna, ale lepsze to, niż smażenie się na słońcu jak na patelni.
Offline
-Prawdą jest to, co mówisz.-stwierdził krótko, aczkolwiek stanowczo.
I to nie tylko pod względem zrozumienia prostego; w rozumieniu filozoficznym także.
I wtem zapadła jakaś dziwna cisza, coś takiego dziwnego, jakby nic miało się teraz nie wydarzyć. Jakby dziwny bezruch; jednak- na szczęście -nie trwało to długo. Złota posłała mu przyjazny uśmiech, przez co zrobiło mu się lepiej na duszy. Tak jakby nieco lżej...; Aż po tym, co zrobiła niebieskooka, to jemu samemu zachciało się wejść do jeziorka i pochlapać nieco. Zupełnie, jak małe, malutkie dziecko.
-W sumie...-rzekł, po czym uśmiechnął się nieco łobuziarsko i wskoczył do wody ochlapując nieco Carissime.
Miał z tego nieco frajdy. Dawno nie doświadczył takiego miłego uczucia, jakby nie martwienia się o nic, takiego uczucia wyluzowania, zabawy. Jej. Niby nic, niby jeden skok do wody, a tyle robi... Fajne!
Jak patrzył w jej oczy, to dostrzegł jakiś dziwnie znajomy blask. Wtem jemu się coś przypomniało.
-Coś mi się przypomniało, wiesz? A taka ciekawostka, że podobno moja daleka kuzynka też się nazywa Carissime. -powiedział posyłając ku niej przyjacielski uśmiech.
Offline
*Roześmiała się, po czym zanurkowała w wodzie. Nie minęło dużo czasu, a wynurzyła się, powodem był brak powietrza. Po chwili usłyszała słowa wypowiedziane przez Tanabiego, że jego kuzynka też tak miała na imię.*
- Mówisz?
*Popatrzyła na niego, trochę zdziwiona. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.*
- Całkiem możliwe jest to, że jesteśmy spokrewnieni.
*Wypowiedziała to radośnie, jakby wygrała w totolotka. Wypełzła (tak to przynajmniej wyglądało) z wody, stanęła mokra na kamieniu mniej więcej jej wielkości, po czym otrzepała się tak, żeby nikogo zbytnio nie ochlapać.*
- Śmierdzę jak mokry pies.
*Stwierdziła z uśmiechem, po czym znów spojrzała na Tanabiego. Coś jej się przypominało... Usiadła na kamieniu, na który wcześniej wskoczyła i przyglądała się znajomemu lwu. W końcu jej się przypomniało! Pamięta, jak w dzieciństwie się z nim bawiła. Z nim i z jego siostrą. Teraz zaczęła się zastanawiać, gdzie znajduje się jego siostra.*
- Już sobie przypomniałam! Pamiętam, jak się z Tobą bawiłam. Z Tobą i Twoją siostrą.
*Powiedziała.*
- Właśnie, gdzie Twoja siostra? Dawno jej nie widziałam.
*Odpowiedziała, nadal z uśmiechem. Jednak później się już nie uśmiechała. Przecież ona i Tanabi byli nierozłączni, zawsze bawili się razem... Jeśli nie ma tutaj jego siostry, to znaczy, że coś się jej musiało stać, albo, że się pokłócili... Pomyślała. W jej głowie zaczęły powstawać najczarniejsze scenariusze.*
Offline
*Podniosłam się, po czym skierowałam się ku jeziorze. Cicho. Jedynie parę lwów, a jednak. Trzeba było sobie poradzić. *
-Ugrh... Nienawidzę samotności. - *Fuknęłam, po czym rozejrzałam się ponownie, podchodząc bliżej do zbiornika wodnego. Zamoczyłam w nim łapy.*
Ostatnio edytowany przez Aar (2014-05-25 18:47)
Offline
*Ness przyszła tu. Chciała się ochłodzić i wypocząć. Myślała, że nikogo tu nie zobaczy, że będzie mogła chwilę posiedzieć w samotności... Nie, najwyraźniej nie było jej dane zaznać tej rozkoszy, zwanej ciszą i samotnością. Dalej, Ness, nie możesz się izolować. Podejdź, rozchmurz się... I pogadaj. Może poznasz kogoś nowego. Nessie ruszyła w stronę grupki lwów. W tym momencie zobaczyła swoją córkę. Delikatnie się uśmiechnęła, po czym przysiadła obok niej.*
-Witam. *Wychrypiała.*
Offline
*Położyłam łapę na łapę, po czym cicho wychyliłam pazury.* Czemu do nich nie dołączyć...? *Powoli podniosłam się, a następnie zbliżyłam się ku, już dość sporej grupce lwów. Niepewnie przeskoczyłam z łapy na łapę, bez znanego powodu, po czym cicho mruknęłam.*
-Witajcie... - *Miałam świadomość że to było ledwie słyszalne ale... * Weź się w garść!
Ostatnio edytowany przez Aar (2014-05-25 18:43)
Offline
- Witaj, mamo.
*Uśmiechnęła się ciepło do swojej matki. Po chwili zobaczyła podchodzącą lwicę, której jeszcze nie znała.*
- Ciebie też witam. Jestem Carissime. A ty?
*Po chwili przypomniała sobie, co miała powiedzieć swojej matce. Jednak najpierw zapozna się z nową lwicą, później opowie Ness o tych wszystkich zdarzeniach.*
Offline
*Ness ziewnęła.*
-Ciepło dziś. Ciepło, ale ładnie. *Lwica spojrzała na nieznajomą.*
-Witaj. Jestem Nessie, ale możesz mówić mi Ness. *Uśmiechnęła się do nowej.*
Offline