Nie jesteś zalogowany na forum.
Witam w fioletowo-różowo-niebiesko-zielono-czerwonym lesie!
Możesz znaleźć tu małe oczko wodne, dużo drzew, krzewów i kwiatów, ale uważaj - niektóre są trujące!
Offline
*Przyduszony do ziemi uśmiechnął się lekko. Smoczyca nie zauważyła noża który trzymał w górze, i teraz był w połowie zanurzony w jej ciele. Krew spływała po nim powoli. Lew nie miał zamiaru nic robić, po prostu patrzył na nią.*
-No śmiało, przecież to robicie najlepiej.
Ostatnio edytowany przez Warmik (2014-06-20 21:39)
Offline
*Ruszył się w końcu i odepchnął Wath. Trzymał swoje szpony przy gardle lwa.*
- Idioto, ona Ciebie uratowała, a ty chcesz ją zabić. Nie chciała zrobić Ci krzywdy.
*Ryknął na lwa, rozglądając się bacznie, czy nie wyciąga jakiejś broni.*
Offline
*Uśmiechnął się do smoka który się na niego rzucił. Patrzył spokojnie i pewnie. Nie było w tym spojrzeniu strachu.*
-Tak? Ale jakoś dziwnie potem chciała mnie udusić.
*W ogólnie znanym geście pokazał puste łapy. Nie miał przy sobie broni.*
Offline
*Przyglądał się zajściu. Jak się okazało, miał rację. Lecz uznał, że to nie jest dobra sytuacja na wypominanie.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Podniósł go, lecz nadal nie chciał go puścić.*
- Nie chciała Cię udusić. Po prostu nie miała zamiaru, byś dalej mordował smoki.
Offline
- Przecież on o tym wiedział. To był tylko pretekst do zabicia jej. *Odezwał się w końcu.* - Trzeba było mnie posłuchać. *Dodał.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Rozłożył łapy*
-Każdy kiedyś umiera. Śmierć jest karą za nasze winy... Czyż nie?
*Zwrócił się do całego zgromadzenia*
Offline
- Ale to nie od nas powinno zależeć, kiedy ta śmierć ma nadejść. *Rzekł do lwa.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
-Może to i racja... Jednak jakoś nie zauważam dobra i łaski na tej ziemi. Świat jest bezlitosny i zabójczy. Władcy walczą o ziemię i prędzej czy później każdy będzie musiał obrać swoją stronę. Wasz "Pokój" to tylko bajka dla dzieci, prawdziwy pokój zdobywa się strachem i krwią.
*Odparł spokojnym tonem*
Ostatnio edytowany przez Dagor (2014-06-20 21:56)
Offline
- Zgodzę się, że tak jest. Ale tak nie musi być przecież. Wszystko można zmienić i trzeba do tego dążyć. *Powiedział.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Obserwował całe zajście, odsuwając się od Wathary i Warmika. A więc jednak ich oszukał. Lwy to jednak podłe stworzenia. Odsunął się kilka kroków, nie chcąc się narzucać. Niespokojnie pomrukując, patrzył to na Warmika, to na przybyłego przed chwilą lwa. Nie wyglądał przyjaźnie, może nawet był jednym z wcześniej wspomnianych "wspólników" Warmika. Tego smok nie wiedział, ale raczej nie chciał się dowiedzieć. Miał nadzieję, że z Wath wszystko było w porządku. Po chwili zastanowienia podszedł do niej nieco bliżej.*
Offline
-Dążę do tych zmian od bardzo dawna, ale na swój sposób. *Odrzekł* Jedynie ogień oczyszcza... *Dodał sucho* Grzeszników powinna spotkać kara, a ja tylko pomagam im zmyć swą wewnętrzną ciemność, zgodnie z wolą mego Pana.
Offline
- Dlatego świat jest podzielony na różne części. Jednym władają lwy, innym smoki, innym gryfy, innym zaś jeszcze inne zwierzęta, lecz każdy ród ma taki sam cel - podbić cały świat.
*Przypomniał słowa, które powiedział mu jego ojciec. Popatrzył na zranione ciało Wathary. Sięgnął do torby, lecz, o zgrozo, nie znalazł już nic. Mógł tylko wytrzeć kapiącą krew bandażem, który miał na łapie. Rozglądnął się. Dostrzegł buteleczkę, którą dał Watharze. Inn, przynieś, szybko! Powiedział w myślach do psa, który szybko złapał za buteleczkę. Zostało tam kilka kropli. Avio miał nadzieję, że to wystarczy, a jak nie, będzie musiał wybrać się w rodzinne strony po więcej leczącego eliksiru. Z tutejszych roślin można było jednak zrobić taki eliksir. Szkoda, że smok nie wiedział jak. Dał do wypicia Watharze resztki płynu.*
Offline
*Spojrzala na Sheroka. Boi się? Nie wiem.* *Popatrzyła na Avio, który dał Watharze ostatnie resztki eliksiru. Pomyślała o swoich liściach.*
Offline
-Wojny są niepowstrzymanym elementem cyklu, jednak ważne jest to, żeby osoby które je wygrają rządziły mądrze... *Wzruszył ramionami* Jeśli mógłbym zadać jedno pytanie, skąd przyleciały tak szlachetne stworzenia, jakim jesteście?... *Zwrócił się do smoków*
Offline
*Słuchając przemów przybysza wciąż nie uzyskał odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Nie mniej jednak, powiedział spokojnym głosem.*
-Masz w tym dużo racji nieznajomy. "Pokój" jest rzeczą ważną i cenną, ale łudzącą i nie mającą realnego odniesienia w rzeczywistości.
*Tu zwrócił się do trzymającego go przy ziemi smoka. Uśmiechnął się wręcz podle.*
-Więc wiedz jedno, wasza rasa prędzej czy później upadnie. Takich jak ja jest wielu, wyniszczymy ją, świat zostanie oczyszczony z plugastwa jakim jesteście WY! Diabelskie istoty. Smoki są błędem naszego stwórcy, my ten błąd naprawimy. *Widząc już wcześniejszą reakcję smoka, dodał ze spokojem, lecz wciąż z uśmiechem.*
-Co za ironia. *zaśmiał się* -Jeżeli mnie nie zabijesz, doskonale wiesz, że będę kontynuował swoją misję. Jeżeli jednak to zrobisz, to tylko potwierdzisz to, co i tak wszyscy wiemy, jaką podłą jesteście rasą. Zabij mnie! Jest wielu takich, którzy kontynuują moje dzieło. Wybieraj! *Tu chwycił go za łapy, przyciskając jego szpony bliżej swojego gardła.*
Offline
*Machnął łapą, jakby nie chcąc już uzyskać odpowiedzi na pytanie. Podszedł bliżej schwytanego lwa i przyjrzał mu się dokładnie*
-Pozwólcie mi go zabrać ze sobą. Zmierzam do Cytadeli.Tam nie stanie się krzywda ani jemu, a wasi gadzi bracia będą mogli spać spokojnie... Zadbam o to by nie zabił żadnego smoka w ciągu naszej wędrówki, daję wam moje słowo.
*Rzek stanowczo, nie znosił dobrze odmowy i miał nadzieję, że obejdzie się bez "cięższych" argumentów*
Ostatnio edytowany przez Dagor (2014-06-21 11:32)
Offline
*Przyglądnął się lwu o miedzianej grzywie dokładnie. Później popatrzył na lwa o jasnej barwie, na niejakiego Warmika, po czym znów odwrócił wzrok ku Dagorowi.*
- Obyś tego słowa dotrzymał.
*Mruknął smok. Odepchnął Warmika w stronę lwa o czarnej barwie.*
Offline
//A czy ktoś powiedział, że nazywa się Dagor? Nie przedstawił się jeszcze...//
*Otrzepał lekko zabrudzony ubiór i stanął przed lwem mierząc go wzrokiem. Odwrócił się do niego tyłem i zaczął zbierać swoje manatki. Gdy zebrał już wszystkie zatrzymał się patrząc na przybysza. Podszedł i powiedział do niego sucho.*
-Nie wiem kim jesteś, ale nie mam zamiaru nigdzie z Tobą iść.
Offline
-Nie masz innego wyboru. Nikt nie pytał Cię o zdanie. *Zbliżył się do Warmika* Jeśli chcesz dalej żyć i walczyć w swojej sprawie, radzę Ci pójść za mną.
*Szepnął lwu do ucha, po czym natychmiast odwrócił się, założył szkarłatny kaptur i ruszył przed siebie*
-Jeszcze się spotkamy... *Rzekł do reszty zgromadzenia, zarazem uznając te słowa za pożegnanie*
Offline
*Spojrzał na idącego lwa kątem oka i odwrócił się ruszając za nim. Zatrzymał się jednak po chwili i podszedł do leżącego rannego smoka i wyrwał z jego ciała swój nóż. Schował go i z uśmieszkiem odwrócił się do grupy.*
-A zatem do miłego zobaczenia.
*Ruszył w ślad za lwem.*
Offline
//Nie przedstawił się, ale Avio nie powiedział do niego Dagor. Nie wie też, jak miał na imię.//
*Popatrzył na Manię.*
- Masz jakieś lekarstwo? Boję się, że resztka tego płynu nie zadziała.
*Zwrócił się do niej.*
Offline
*Kiedy oddalili się na dostateczną odległość, zwolnił*
-Myślę, że możemy już spokojnie porozmawiać... Zdążyłem już zauważyć, że nie żywisz pozytywnych uczuć do smoków, rozumiem. Jednak partyzancka walka nic tu nie da. Odział nie jest w stanie równać się dorosłemu smokowi, a co dopiero jeden zabójca bez odpowiedniego wyposażenia. Lecz spokojnie. Wielkimi krokami zbliża się wojna, lepiej zachowaj na nią siły. W przeciwieństwie do istot, ona nie ma litości...
Offline
- Wreszcie poszli. *Powiedział i odetchnął z ulgą, gdyż obawiał się owych przybyszów. Widząc, że lekarstwo się skończyło, powiedział do Wathary, aby podkreślić, że to ON miał rację, a nie smoczyca.* - Sama sobie jesteś winna. Trzeba było to zachować dla siebie. *Następnie usiadł.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
- Przestań już. Nic tu nie da Twoje gadanie.
*Rzekł do Fire, nadal próbując uleczyć Watharę.*
Offline
*Szedł już spokojniej obok lwa. Wciąż nie wiedział z kim ma do czynienia, jednak zaskoczyło go to, że owy osobnik wykazuje chęć pomocy. Zwrócił się do niego, spokojnym głosem.*
-O jakiej wojnie mówisz ? Nie słyszałem żadnych informacji o tym, że jakaś ma wybuchnąć.
Offline
-Mało wiesz jak na wojownika... Nasz król pragnie odebrać ziemie, które niegdyś nam ukradziono, by smoki nie gnębiły już mieszkańców naszego regionu. Wojna jest nieunikniona i konieczna. Zacznie się już wkrótce.
*Zerwał liść z drzewa, który po chwili spłonął w jego łapach*
-Jeszcze tej nocy ujrzysz las w płomieniach oczyszczenia...
Offline
- Może i nie da... *Powiedział.* - Ale mam na dzieję, że te próby leczenia coś dadzą... *Dodał.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Uśmiechnął się do lwa i pokiwał głową z zachwytem.*
-Mam taką nadzieję.
Ostatnio edytowany przez Warmik (2014-06-21 17:32)
Offline
*Doszli do niedużej polany, na której stały dwa przywiązane do drzewa konie*
-Mam nadzieję, że potrafisz jeździć konno... *Rzekł do wojownika, odwiązując rumaki* Skąd pochodzisz? *Dodał wsiadając na brunatnego wierzchowca*
Offline