Nie jesteś zalogowany na forum.
*wreszcie nad jeziorem nastał ranek. Lori otworzyła oczy choć tak na prawdę całą noc nie spała... Wstała, przeciągnęła się i podeszła do Ibilisa*
-Będę musiała powiedzieć Nali jakiego wspaniałego mamy wartownika *powiedziała z uśmiechem, patrząc gdzieś w dal*
-Dziękuje że zdecydowałes nam się pomóc *zamyśliła się na chwilę i momentalnie posmutniała*
-Skoro oni poradzili sobie z naszymi rodzicami... Nas też mogą... zabić.
Offline
*spojrzała na siostrę lekko sie uśmiechając. No właśnie... W srebrnych oczach na reszcie widać było jakieś uczucia. Widać było nie determinację ani nie strach, ale smutek. Gdy żal i ciepirenie minęły nastał smutek. I tęsknota za rodzicami. Z tym smutkiem w sercu wstała i podeszła do siostry*
-Pomścimy ich śmierć. Obiecuję ci to.
//Nal, nie chodźmy nigdzie dopóki Ib nie przyjdzie, ok? Bo trudno mu później będzie to nadgonić.//
Offline
Na pewno sobie poradzicie z nimi. Zresztą pomogę Wam. *Sprawdza ostrość pazrurów na kawałku drewna*
Mogę ruszać w każdej chwili.
//Dzięki, że zaczekałyście. Jakbym długo nie pisał, to zawsze możecie napisać coś za mnie (ale z umiarem )//
Offline
-Obyś miał rację... *szepcze bardziej do siebie niż do Ibilisa*
-Więc możemy wyruszać? *pytająco spogląda na towrzyszy*
//Ok, zapamiętam //
Offline
Dobra to mam już pewien plan. Pójdę przodem i spróbuję ich zajść od tyłu. Potem na mój znak - ryknę i zacznę walkę - zaczekacie minutę i same ruszycie do ataku od swojej strony. Powinno ich to zaskoczyć. Najpierw starajcie się zabić bezpośrednich morderców, a potem resztę. Co sądzicie o takim planie?
Offline
-Od razu stanąć do walki.... Niezłe, ale potrzebujemy planu awaryjnygo. Na wypadek gdybyśmy sobie z nimi nie poradzili. Jakaś pułapka. Musi ich zatrzymać przynajmniej do czasu zakończenia pierwszej części misji...
Offline
Dobrze, tylko osłabi to nasze uderzenie. Jedna z Was spłoszy stado antylop gnu (broń zakazana konwencjami) i niech spowodują lekkie zamieszanie. *Stara się obmyślić jeszcze jakiś plan* Gdyby był tu ktoś jeszcze, no nic, to przecież Wasza zemsta, ja sam to jestem na doczepkę.
Offline
Tylko czy Swala się zgodzi być żywą przynętą? W ostateczności, możnaby coś upolować i zamaskować swoje zapachy krwią posiłku ( i wzmocnić się przed walką)
Offline
-Nie zgadzam się *powiedziała nagle*
-Nie będę ryzykowac jej życia. Wolę żebyśmy sami napuścili jakies obce stado na ich tereny.
Offline
Może napuśćmy na nich hieny? Osłabią ich, a i rozwiąże to inny problem.
Offline
-Myślę że to dobry pomysł... Jak uważasz Nala?
Offline
To doskonale, ale skąd mają dość jedzenia, by przeżyć? *Widzi ich spojrzenia. Przełyka ślinę, zgadując co chcą z nim zrobić* Hieny, a słyszałyście, że mięso czarnych lwów jest bardzo pożywne? W przeciwieństwie do mnie, tylko spójrzcie, cały jestem w jakimś niejadalnym zielsku. *zaczyna tarzać się w jakichś niejadalnych jagodach, czy czymś takim* Pamiętajcie czarne lwy są dużo smaczniejsze ode mnie.
Offline
-Świenie. Czyli mamy już kogoś kto nas pomoże... Ja i Nala przedostaniemy się od razu do serca ich siedziby. Tam znajdziemy morderców naszych rodziców. *ptrzy na siostrę porozumiewawczo*
Offline
*Stara się przyśpieszyć, by móc uderzyć na czarnych od tyłu* To Wy dacie mi sygnał do ataku, a ja wkroczę. *Przyśpiesza jeszcze bardziej.*
Offline
*Rzuca się na pierwszego z brzegu czarnego lwa. Stara się go jak najszybciej sprzątnąć, by nie stanowił zagrożenia*
Offline
*Zabija lwa* Dzięki, sory za powitanie *Rzuca do hien i rusza na kolejnego przeciwnika. Ten niestety jest szybszy i rani Iba w nogę* Za to, Cię zabiję, choć i tak miałem Cię zabić! *Wrzeszczy do rozbawionego czarnego lwa i ponownie się na niego rzuca, starając się ignorować ból*
Offline
Wybaczcie, zawiodłem. *Ból w nodze staje się nie do zniesienia. Ib patrzy na ranę i widzi poszarpane mięśnie* Jak im pomóc, jak im pomóc? *Pyta sam siebie, nie wiedząc co robić*
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-13 11:43)
Offline
Dziękuję. *Zastanawia się nad znajomo brzmiącym imieniem* A co właściwie on robi?
Offline
To znaczy, że im jeszcze pomogę. Świetny wynalazek. *Mówi ignorując ból* Powinnyście to opatentować i sprzedawać za niemałą kasę.
Offline
Pomóżcie jej*Krzyczy do hien. Sam stara się podnieść. Czuje ból, ale rusza w ślamazarnym tępie*
Offline
Wszystko w porządku?
//Może poczekajmy na Lori, zwłaszcza, żę muszę zrobić przerwę.//
Offline
*Stara się wycofywać najszybciej jak może.* Hmm, szybko działa ta maść.
Offline
*zza bobliskich drzew wychodzi złota lwica cała we krwi. Podchodzi powoli do siostry i ciężko dysząc szpecze*
-Głównego strażnika.... Mamy z głowy... *po czym pada u jej stóp*
//wybaczcie nieobecnośc ^^ Za chwile na prawdę muszę lecieć i nie wiem czy dziś jeszcze będę //
Offline
*zamdlała zmęczona walką. Na jej szyi widać bylo próby wbicia potężnych kłów. A to był tylko straznik....*
Offline
Polecam maść hien, bardzo szybko działa*zaczyna się pocić* ale trudno nie drapać się. *toczy walkę z myślami* strasznie swędzi.
Offline
*Wychodzi z kryjówki*
-Co się dzieje? Jestem już bezpieczna?
Offline
-To dobrze, bo już mi tam było nie wygodnie .
Offline
*kładzie się w wolnym miejscu*
-Przyszedł czas na zasłużony odpoczynek.. *przymyka oczy*
Offline
*Czeka na miejscu spotkania*
Offline
*wybiega z traw, wybija się na brzegu jeziora i wskakuje do wody, ochlapując wszystkich którzy znajdowali się zbyt blisko wody*
Offline