Nie jesteś zalogowany na forum.
Jak lepiej? *Pyta z nadzieją w głosie*
Offline
To może lepiej się zdrzemnij. Może ukoisz nerwy i zmęczenie.
Offline
*Zastanawia się, jak pomóc Nali. Pomyślał: Gdybym umiał czytać w myślach*
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-16 16:08)
Offline
Eeee....Nie ma za co. Cieszę się, że pomogłem. *Dziwnie się czuł*
Offline
Dobra, to leć. *Pilnuje Lori. Nadal ma dziwnie się czuje*
Offline
Pomóc Ci jakoś? *Dziwne uczucie powoli mu przechodzi*
Offline
Czekaj, to Ci pomogę. Już parę razy polowałem.
Offline
*Idzie polować i widzi stado antylop gnu* Dobra, to ty spróbuj je zaatakować z tej, ale daj mi chwilę, to uderzę na nie z drugiej strony.
Offline
*Uderza z drugiej strony stada i błyskawicznie przegryza gardło trzymanej przez Humphrey'a antylopy* Dzięki, sam bym musiał je gonić pół godziny, a obaj zrobiliśmy to w parę minut. Trzeba teraz to jakoś dostarczyć.
Offline
*Złapał za kark i niesie zdobycz*
Offline
*Dotarli. Odłada zdobycz* Dzięki. W pojedynkę, byłoby trudniej.
Offline
Jak? Tylko nie mów, że będziesz ją karmił przez słomkę?
Offline
Kurzcze, przez chwilę myślałem, że tak zrobisz, ale nie sądziłem, że jednak tak.
Offline
Oj Lori, lepiej szybko zdrowiej. *Mówi lekko chichocząc*
Offline
*Bawi go cały proces* Mam nadzieję, że nie będę tak nigdy jadł, no chyba że Mika by mnie tak karmiła .
Offline
Wiesz co, nawet by mi to nie przeszkadzało, ale wolę się przez większość czasu normalie odżywiać. *wybucha śmiechem*
Offline
Jeszcze nie. *Myśli przez chwilę* Ale wolę widzieć jak ją robisz. *Patrzy jak karmi Lori* Sam chciałbym umieć.
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-16 21:00)
Offline
Dokładnie. *Obserwuje gotującego Humphrey'a*
Offline
*Zapamiętuje.* Będę musiał kiedyś ugotować.
Offline
*wracała powoli do zdrowia. A w każdym razie była w stanie obserwować przyjaciół, a nawet siuę uśmiechnąć*
Offline
-Bywało lepiej... *jej głosy był charczący prawdopodobnie za sparwa rany na szyi*
-A wy?
Offline
*Zauważa, że Lori się uśmiecha. Sam się uśmiecha i szepcze do Humphrey'a* Odwróć się. Lori się obudziła i uśmiecha się do Ciebie.
Offline
*Zastanawia się nad czymś. Zauważa przerażenie Humphrey'a* Wszystko dobrze?
Offline
17 listopada 2010, środa. Zostały dwa lata, miesiąc i dwa dni do rzekomego końca świata. *Recytuje jak zegarynka*
Offline
Co?! *Wytrzeszcza gały* Jakie plagi?
Offline
*usłyszała odpowieć Humphreya, podeszła do niego*
- Ostatni dzień? Plagi? O czym ty mówisz? *Lekko zmarszczyła brwi*
Offline
Ja, to zaczynam się bać. *Bał się. Nie końca świata, ani plag. Nie bał się śmierci. Bał się o resztę stada*
Offline
To cudownie. Niektórzy *ma na myśli Lori* są ledwo żywi, a zbliżają się klątwy jakiegoś starego pomyleńca.
Offline
Trzymajcie się. Będę bronił Miki, ale postaram się Wam pomóc.
Offline
Zwykle, są ostrzeżeniem w stylu: Zróbcie co każę, albo dopiero się zacznie.
Offline