Nie jesteś zalogowany na forum.
*Popatrzyła ze zdumieniem na lwa.* Ja nie wiem.. *zwraca się do Sam.* Jak na niego patrzę to po prostu się boję, że coś się stanie złego..
Offline
Stanie się coś złego, jemu czy nam? *spytała lekko "oczadzona"*
Offline
Nie wiem... chyba mu... *kładzie się na bok.*
Offline
Spokojnie *uśmiechnęła się do Kory pocieszająco* Jest moim bratem, będę się nim opiekować *Siadła, by nie zasnąć*
Offline
*Uspokojona zamyka oczy.*
Offline
*Spokojnie patrzyła na śpiącego Humpa, uśmiechnęła się w duchu. Nie zasnęła przez całą noc, ale nie było trudno. Szybko na choryzącie pojawiło się słońce*
Offline
*spała jak zabita.* Zzzz....
Offline
*jego krzyk sprawił, że tylko się zaczęła wiercić.* Mmm....
Offline
*Ledwo przytomna odwróciła się do Humpa* To tylko zły sen... *Szeroki uśmiech* Napewno *ziew*
Offline
*Wiercąc się wyciągnęła naprzód łapę.* Chrr...
Offline
*Przetarła oczy pare razy i lekko potrząsła Humpem* Wrzystko ok?
Offline
*Otworzyła szeroko oczy, zastygła w ciszy. Nagle wybuchła śmiechem*
Offline
MMM... Ktoś coś mówił o śniadaniu? *przetarła oczy*
Offline
*Spojrzała nerwowo na brata* Nic ci nie jest? Bo wczoraj wyglądałeś na chorego... I to solidnie
Offline
*wychodząc z jaskini rzuciła badawcze spojrzenie na Humpa i wyszła na sawannę.*
Offline
Burczący brzuch zaczął dawać we znaki. Lwica westchnęłą tylko i podążyła za Humphreyem, w celu skonsumowania jakiegokolwiek posiłku..
Offline
*Westchnęła z ulgą i poszła za Humpem*
Offline
*piła wodę najzwyczajniej w świecie, gdy wydało jej się, że coś się dzieje przy jaskini.*
Offline
*poszła do nich i stanęła jak wryta* Hump! *krzyknęła przerażona*
Offline
*serce mocno jej zabiło. Gdzieś to już widziała.* Hump... *szepnęła zduszonym głosem*
Offline
*lwy nie wiedzą, że Kam obserwuje to wszystko z ukrycia. Jest przerażona, bardzo się martwi*
Offline
Hump? *Szepneła zduszona. Zatrzymała Kore za ramie* Nie idź za nim, lepiej uspokój Kam *Spojrzała na ukrywającą się lwiczkę*
Offline
D...dobrze.. *czułą, że wie co z Humpem nie tak, ale nie dopuszczała tego do siebie. Poszła do Kam* Kam? Tata jest trochę osłabiony, nie musisz się bać. *sama była zdjęta strachem*
Offline
*trzęsie się jak galareta*
- Ciociu, ale nic mu nie będzie, prawda? *spojrzała na Korę smutnymi oczyma*
Offline
*Uśmiechnęła się smutno do Kam* Wszystko będzie dobrze *Przytuliła bratanice, kiwnęła na Kore* Zostańcie tu... *Jeszcze raz popatrzyła na lwiątko, po czym pobiegła w strone brata*
Offline
*podążała wzrokiem za ciotką. Wzięła głęboki oddech*
- Oby tata jak najszybciej wydobrzał.
Offline
*objęła Kam i spojrzała zestresowana w dal.*
Offline
*przybywa znudzony lenistwem*
- Co słychać?
Offline
Mesho! *zdziwiona, ale i ucieszona z widoku brata.* Hump... ma pewne problemy...
Offline
*Spogląda zdziwiony*
- Że jak, że co?
Offline