Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
heh ja to zawsze ale to zawsze niszczę nauczycieli języków. Nie wiem dlaczego akurat ich i jak ja to robię ale fakt pozostaje faktem, że prawie połowa tych którzy mnie znają nienawidzą mnie bądź po prostu nie znoszą Ja tego nie robiłem specjalnie zawsze mówiłem sobie: "Masz się zachowywać normalnie, czy to takie trudne?" No ale to nic nie dawało... zawsze następował moment w którym zaczynałem ich bezczelnie olewać lub irytować. Babkę od ang w gimnazjum co drugą lekcję doprowadzałem do płaczu, a na co trzeciej dostawałem uwagę jeden z nauczycieli na lekcjach dodatkowych (to było też gimnazjum) rzucał we mnie kredą... a ja w niego szyszkami Drugi facet też na dodatkowych zajęciach (to już było w liceum) przechodził wszystkie stany irytacji faktem, że ostatnią rzeczą, którą wykonywałem na zajęciach to ćwiczenia które zadawał. Natomiast dużo bardziej wolałem rysować Kobiecie w liceum dałem spokój bo była w porządku ale za to babka od niemieckiego mnie nie znosiła zresztą ze wzajemnością siedziałem w pierwszej ławce i w pewnym momencie zasypiałem to ją potrafiło nieźle rozjuszyć Oooo bym był zapomniał Na dodatkowym niemieckim w gimnazjum non stop lądowałem za drzwiami raz poszedłem sobie po prostu do domu, bo uznałem, że taki system nauczania mnie nie interesuje .
Jeeezuuu ale człowiek był głuuupi... xD
Offline
Głupi...? Niekoniecznie - najwyraźniej to z nauczycielami było coś nie tak ^^
A ty przynajmniej masz co wspominać
Ja pamiętam naszą matematyczkę, jeszcze z podstawówki... Totalna porażka. Doprowadzaliśmy ją do płaczu na średnio co trzeciej lekcji, bo zwyczajnie nie potrafiła nad nami zapanować. I pomimo to nadal uczy w szkole... i dalej jest tak samo nienawidzona przez uczniów
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Głupi głupi owszem było nie tak, byli słabi psychicznie. Nauczyciele od języków już jakoś tak mają. A ja bydlak to wykorzystywałem, w sumie żaden powód do chwały...
Choć prawda jest taka, że w szkołach powinni nauczać ludzie do tego przygotowani, a nie studenci z problemami w odnalezieniu własnej tożsamości albo emerytki z rozchwianiem emocjonalnym.
Offline
...a nie studenci z problemami w odnalezieniu własnej tożsamości albo emerytki z rozchwianiem emocjonalnym.
Zabiłeś mnie tym
Moja chemiczka jest idealnym przykładem tego drugiego przypadku. Chodzi po klasie i niby nam coś tłumaczy, ale gapi się po ścianach albo w sufit, czasem się zamyśla, nie można do niej dotrzeć w ogóle... Przykładowa, AUTENTYCZNA sytuacja:
"Uczeń: Proszę Pani, na której stronie otworzyć podręcznik?
Chemiczka: <jakiś bełkot>
Uczeń: Ale, na której stronie otworzyć książkę...?
Chemiczka: Tak, tak..."
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Mi się przypomniał jeden dialog z wf-u , mój wuefista nie grzeszy rozumem, ale ja przytocze tylko jedną z naszych konwersjacji z nim, to było na takiej lekcji, na której, bez strojów, siedzieliśmy na ławkach i oglądaliśmy mecz koszykówki:
Mr.WF- A co ty tam robisz chopie?
Uczeń- Odrabiam matematyke.
Mr.WF- Weź nie zawsz...nie zatrzą...<cenzura>, nie zawracaj sobie tym głowy! (miało być nie zaprzątaj sobie tym głowy ) To akurat mało śmieszne, ale już nie pamiętam tych lepszych
"Jeśli nie możecie czegoś zrobić, dajcie to zrobić Polakom." -Napoleon Bonaparte
Avek autorstwa Sachary
Offline
Heh To mi coś przypomniało. A mianowicie moja klasa trafiła na matematyczkę o... bardzo ciekawej osobowości
Pewnego dnia zostałam wywołana do zrobienia na tablicy zadania. Zrobiłam wszystko dobrze, ok i w ogóle. Następnie Pani chcąc sprawdzić mi zeszyt przypadkowo dotknęła mojej ręki i... zamarła.
Cała klasa wie, że mam przeraźliwie ziemne ręce przez cały rok, bez względu na porę roku. Kwestia niedoboru jakichś witamin. Ale Pani najwyraźniej o tym nie wiedziała, bo popatrzyła tylko na mnie przerażona i spytała czy zawsze mam takie ręce. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że tak. Jeszcze sekundę przyglądała się tym moim, niczemu niewinnym, rękom, a potem podpisała zadanie domowe i odesłała mnie do ławki.
A widząc pytające i zdziwione spojrzenie reszty klasy, stanęła na środku i powiedziała, cytuję:
"Wy sobie nic nie myślcie. To wcale nie było molestowanie!"
A potem widząc, że ja też nie do końca wszystko rozumiem, dodała: "Jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi, zostań w klasie po lekcji."
Ogólnie wszystko to było nieco dziwne, ale ta Pani taka już jest. Jak czasem z czymś wyskoczy....XD
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
No to po prostu oczywiste, że szkoła jest pełna różnych indywiduów ale akurat w tym przypadku to chyba wina czasów w jakich przyszło nam żyć, że wszędzie czai się molestowanie, geje i lesbijki ... ehhh
Offline
Tak, szczególnie w sali 51, w czasie trwania matematyki ;D
A właśnie, przypomniała mi się jeszcze złota rada mojej 'ukochanej' wychowawczyni:
"I pamiętajcie dzieci, nigdy nie idźcie na nauczyciela! Najpierw się dzieci przymilają, przytulają, a potem was oskarżą o molestowanie!"
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Skoro już narzekacie na "głupich" irytujących lingwistów i innych dręczycieli po studiach to powiem, że mam podobne doświadczenia, ale o tym napiszę za chwilę
Mam nie mało do wspominania z tych wszystkich szkolne latek więc zacznę kolejno od początku do końca przez najciekawsze przypadki.
Podstawówka:
Na pierwszy ogień pójdzie oczywiście nauczycielka od niemieckiego (4 klasa). Była to jedna wielka zrzęda, która czasami potrafiła narzekać przez pół lekcji gdy się okazało, że przepytując 20 osób to nikt nie potrafił udzielić poprawnej odpowiedzi. W końcu trafiła na mnie i jak się okazało to byłem jedynym w klasie, który znał odpowiedź na pytanie. Przez pół minuty się radowała, że chociaż ktoś zna odpowiedź i po chwili wróciła do dalszego narzekania jak to wszyscy się nie uczą. Na koniec oczywiście wpadła na pomysł, żeby zrobić kartkówkę i wystawić kilka 1
Od nowego roku przeszła na urlop macierzyński i na kolejne 2 lata mieliśmy zmianę nauczycielki, ale o tej za wiele nie można powiedzieć bo nie myła ani zła, ani dobra w tym co robiła.
Kolejna szkolna zmora to nasza wychowawczyni czyli nauczycielka od polskiego. Ta jak wymyśliła nam zadania to rodzice chwytali się za głowy. Kazała nam kupić zbiór zadań, a na lekcji lecieliśmy materiałem rozdział w rozdział za zbiorem. Czasami jak jej odbiło i stwierdziła, że klasa ją olewa to zadawała do domu nawet !!!40!!! zadań. Do dzisiaj pamiętam jak je wykonywałem po 6-8 godzin, a na dodatek to moja 6 lat starsza siostra nie potrafiła niektórych wykonać, a to była tylko 5 klasa podstawówki. W drugim semestrze wpadła na kolejny genialny pomysł. Stwierdziła "Do was czasami się mówi jakby się grochem o ścianę rzucało" więc przyniosła słoik grochu i trzymała go u siebie na biurku. Na szczęście tylko raz mieliśmy sytuację, że zabrała garść tego grochu i z całą siłą rzuciła nim w przeciwny róg na drugim końcu sali. Kilka osób dostało nim po głowie (i to dość porządnie), a jeszcze klasa dostałą opieprz i nikt nie mógł wyjść z sali po dzwonku dopóki każde ziarnko nie znalazło się w słoiku.
Dla odmiany i przeczytania czegoś miłego to opiszę faceta od plastyki. Ten to już był powszechnie uzdolniony, a to co napiszę na końcu to na pewno wszystkich zaskoczy. Zacznę od tego, że przepytywał dość często i największą bolączką całej klasy było to jeśli ktoś nie odpowiedział na jego pytania, a te były naprawdę trudne np. "Wymień podstawowe barwy ciepłe i zimne". Może i nie chodzi mi tu głównie o oceny, ale o samą jego charyzmę. Był to jedyny przedmiot gdzie frekwencja była przeważnie 100%, a dodatkowo potrafił wkręcić ludzi do tego co obecnie robił. Kiedyś przed szkolnym apelem z sali muzycznej wystawiono pianino na hol. Facet przed nim usiadł, zaczął grać, a po chwili wokół niego zebrała się grupa uczniów. Nagle zmienił repertuar i zaczął śpiewać, a grupa oczywiście za nim. Akurat sprawdzali sprzęt dźwiękowy i nagle w jego ręce trafił mikrofon. Po chwili na holu zrobiło się grupowe karaoke
Najciekawsze jest właśnie to, że od tamtego czasu minęło już prawie 10 lat. Byłem kiedyś w markecie i rozdzieliłem się z rodziną i poszedłem na dział z elektroniką. Wokół była taka masa ludzi, że nawet własnej rodziny nie mogłem odnaleźć przez dobre pół godziny. Wałęsając się między regałami usłyszałem nagle "dzień dobry". Wyraźnie odczułem, że to było skierowane do mnie i się odwróciłem... Niespodzianka! Facet od plastyki rozpoznał mnie w tłumie ludzi po tych wszystkich latach gdzie przez jego klasę przetoczyło się kilka tysięcy osób.
Gimnazjum:
Jako pierwsza standardowo nauczycielka od niemieckiego. Ta oczywiście na powitanie przedstawiła nam swój własny program nauczania jakiego w szkołach nikt nie stosuje - system "wejściówek". Ustaliła z nami, że raz w miesiącu będziemy mieli do nauczenia się po 30 słówek i po tygodniu będzie kartkówka. Jednak nie była to żadna męczarnia i wszyscy traktowali to ostatecznie jako zabawę, a tej to nam nie brakowało. Dla przykładu to kiedyś mieliśmy stworzyć listę "publicznych środków transportu" i zaczęliśmy poszukiwania w słownikach. Nie byłoby nic w tym zabawnego gdyby oprócz samochodów, pociągów, autobusów i innych takich nie dołączyły czołgi, motorówki, traktory i kombajny, a to przecież początek listy. Samo wykonywanie ćwiczeń także nie było nudne. Ludzie tak się rwali do odpowiedzi, że toczyły się zawody kto wyżej podniesie rękę. Raz całkowicie zaszaleliśmy i zaczęliśmy wstawać z krzeseł by być lepiej widocznym, a chwilę później zaczęło się stawanie na krzesłach. Najodważniejszy by iść do tablicy to stanął na stole i zaczął machać do nauczycielki.
Jej przeciwieństwem była oczywiście nauczycielka od angielskiego - moja wychowawczyni. Ta to miała jakąś fobie na moim punkcji i nie mogliśmy na siebie patrzeć, a los tak chciał, że była to moja wychowawczyni, a ja siedziałem w pierwszej ławce. Czasami to dostawałem równy opieprz za to, że nie wykonywałem zadań lub po prostu spadł mi długopis na ziemię. Nie wiem dlaczego, ale irytowała mnie tak strasznie, że ten długopis wypadał mi praktycznie na każdej jej lekcji, a czasami nawet po kilka razy. Musiałem się z nią męczyć przez 3 lata i nie powiem by to były najpiękniejsze chwile w życiu. Ona była na tyle uprzejma, że pod koniec 3 klasy na zebraniu z rodzicami, przy całej klasie postanowiła mojej matce zaproponować szkołę idealną dla mnie - zss101 w poznaniu. Warto tu napomnieć o tym, że ostatecznie wszyscy chłopacy przekonali się, że ona ma jakąś męską fobię. Gdy przyszedł czas wycieczki klasowej i zbierania pieniędzy to wystawiła piękny monolog. Brzmiało to tak: "...o tym to w ogóle nie warto rozmawiać (wskazując ręką na mnie). Natalia nie bo nie, a Miłosz? A Miłosz nie jedzie bo jego mamusia się wystraszyła, że autobus rozleci się w połowie drogi i nie może puścić swojego synka w tak daleką podróż", a podróż była naprawdę bardzo daleka bo z Poznania do Krakowa.
Wspominając gimnazjum to warto także napomnieć o nauczycielce od matematyki. Ta to dopiero była nauczycielem z powołania. Nigdy nikogo nie wyzywała bo zawsze miała własne metody nauczania. Była dość wymagająca, ale jak nikt w tej szkole, potrafiła nauczyć CAŁEGO materiału, a nawet i więcej. Znalazł się kiedyś jeden taki bohater co całkowicie zignorował jej prośbę dotyczącą następnej lekcji. Normalnie za brak piórnika, długopisu czy przyborów dostawało się 1, ale ten przegiął na całej linii i został za to wynagrodzony. Kolejno łapał 1 za brak piórnika, brak ekierki, brak kątomierza, brak cyrkla, brak ołówka, brak długopisu, brak zadania, brak zeszytu, brak wiedzy itp. Łącznie uzbierało się 14 takich samych ocen w ciągu 2 minut u tej osoby. Może i wygląda to na kompletny tyranizm, ale ostatecznie przerobiliśmy cały materiał + rozszerzona statystyka + elementy logiki + podstawy logarytmów + rozszerzona geometria.
Właściwie to chciałem opisać jeszcze technikum, ale poczekam na opowieści innych osób bo mówiąc szczerze to wspominanie tych potworów do czasów szkoły średniej, trochę mnie znudziło
PS. Lori, nie jesteś jedynym zombiakiem na tym świecie. Facet od PO nie mógł u mnie wyczuć tętna przy dłoni i stwierdził, że mam je strasznie zimne. Po 2 minutach męczarni musiał sprawdzić tętno na szyi by stwierdzić że ja nadal żyję dead
Lepiej żałować podjętych decyzji niż decyzji, które należało podjąć.
Bo w życiu liczą się głównie decyzje, a nie posiadane doświadczenie.
Offline
Heh, ja nie mam takich problemów z nauczycielami. >D U nas są zorganizowani, doświadczeni itd.... Nie narzekam na naukę, nie mam takich histori... i bardzo się cieszę xD
Offline
PS. Lori, nie jesteś jedynym zombiakiem na tym świecie. Facet od PO nie mógł u mnie wyczuć tętna przy dłoni i stwierdził, że mam je strasznie zimne. Po 2 minutach męczarni musiał sprawdzić tętno na szyi by stwierdzić że ja nadal żyję dead
Hah, miło wiedzieć, że nie tylko ja jestem 'dziwna' ;D
Co do twojego nauczyciela plastyki - zazdroszczę. Mnie plastyki zawsze uczyły i nadal uczą same stare wiedźmy >.<
Wspomniałeś też o swojej polonistce z podstawówki. Ja także swojej nienawidziłam (a właściwie nie tylko ja, ale cała klasa). Na każdej lekcji wyzywała nas od skończonych osłów, matołów i idiotów, którzy do niczego w życiu nie dojdą. Co gorsze, temu wyzywaniu towarzyszyło zawsze faworyzowanie jej 'genialnej' córki, która chodziła razem z nami do klasy -_-' Wrrrr.
Heh i widzę, że ty też miałeś wychowawczynię, która uczyła angielskiego ;d I działała na ciebie, tak jak moja wychowawczynie działa na mnie
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Oj Lori skąd ja to znam... Polski, polonistka w okresie przekwitania i w ogólnym nie zaspokojeniu, jej córka w mojej klasie i my matoły Ona zawsze miala 6 a my ledwie do 5 dociągaliśmy... ale zemsta była słodka human z gimnazjalnego poszedł jej nie najlepiej i ja oraz moi dwaj koledzy ją przebiliśmy A w ogóle to mi się przypomniało, że miałem najlepszy wynik w szkole z test gim. W ten sposób najfajniej się kasuje wrednych nauczycieli czekałem cierpliwie na moją chwilę. I tak najpierw test gimnazjalny, okazało się, że nie jestem takim głąbem jak mnie malowano, a potem matury... xD Z niemca mi w LO jędza wystawiła zagrożenie na koniec 3 klasy a ja cyk wybroniłem się na dwa i 86% z matury. Babce wypadł dziennik z rąk jak się dowiedziała To samo z polskiego, zagrożenie na półrocze 3 klasy i pyk 17/20 z prezentacji i 77% z pisemnej. Od tej pory już nie adresowała pod moim kierunkiem uwag... tyle, że szkoła się skończyła. Teraz na uczelni zasady gry są zupełnie inne. Nie ma obiektywnego sposobu na sprawdzenie twojej wiedzy, albo Cię lubią albo nie, albo jesteś dobrym strategiem i czarujesz wykładowców albo Ci się nie udaje. Więc albo jesteś robocopem, który wkuje absolutnie wszystko (a i to nie daje gwarancji jak np zapyta się Ciebie na egzaminie o ulubiony kolor dziekana) albo jest się spryciarzem....
Offline
Ja na swoją chwilę nadal czekam, bo egzamin gimnazjalnym dopiero przede mną. Co prawda już nie raz byłam lepsza od tej córki nauczycielki, ale ciągle mi mało!
Na szczęście teraz, w gimnazjum mam polonistkę całkowicie na poziomie więc na polskim nie ma już takich problemów
Chociaż trafiają się nauczyciele, którzy znają mamę tej dziewczyny i jakieś wyjątkowe względy czasem się zdarzą...
Dodam jeszcze, że kiedy w szóstej klasie pisaliśmy próbne sprawdziany szóstoklasisty, to poprawiała je właśnie ta polonistka - w domu oczywiście. Więc ta dziewczyna miała cały czas do nich dostęp, ba!, ona nawet jeden z tych próbnych pisała w domu >.< I jakoś dziwnie zawsze miała najwięcej punktów z całej klasy...
Aż tu w końcu przyszedł ostateczny sprawdzian szóstoklasisty i bum! Nie była najlepsza i nawet sporo jej brakło do bycia najlepszą. Tymczasem ja mogłam się jej chwalić moimi 39 punktami :] (na 40 możliwych). Widok jej miny, kiedy dowiedziała się, że jestem lepsza = BEZCENNE ;D
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Ja na egzaminie szóstoklasisty miałem chyba 34 punkty, a na próbnym 37 (kolega siedzący ze mną w ławce dokładnie na odwrót ) i też było kilka przypadków że kilka osób, pupilków nauczycieli z bardzo dobrymi ocenami mieli nagle po dwadzieścia parę punktów Na egzaminie gimnazjalnym sytuacja wyglądała podobnie
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Czyli krótko mówiąc: kwestia znajomości
To jaki jesteś dobry, wychodzi zawsze wtedy, gdy wasze prace oceni ktoś zupełnie nieznajomy, kto nie zna tych wszystkich pupilków.
Niesprawiedliwość irytuje >.<
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Ja na egzaminie szóstoklasisty miałem chyba 34 punkty, a na próbnym 37
No to Niciu, ja wypadłam na teście o punkt lepiej od Ciebie. Na pierwszym próbnym miałam 27, a na drugim 37 punktów. ;d
Offline
Ja się na test szóstoklasisty nie załapałem ale za to z gimnazjalnego miałem 92 pkt
Offline
Na pierwszym próbnym miałam 27, a na drugim 37 punktów. ;d
No, no, niezły skok ;D
Hel, 92...? Suuper
Ja mam jeszcze sporo czasu do gimnazjalnego, ale już się denerwuję... -.-
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Powiem tak - najgorsze co można zrobić to się denerwować. Ja przyszedłem na test wyluzowany, nie śpieszyło mi się - na każdym teście zdążyłem wszystko zrobić, 5 razy sprawdzić i jeszcze wyjść przed czasem Test z angielskiego chyba poszedł mi najlepiej z klasy, ale wyniku nie pamiętam
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Ja za to nie pamiętam żebym pisał test z angielskiego na koniec gimnazjum... chyba jeszcze wtedy nie było, tak jak testu szóstoklasisty.
Lori weź na luz matura dużo gorsza
Offline
Dzięki, Hel, od razu mi lepiej
Ja tak po prostu. Potrafię denerwować wszystkim nawet jeśli nie mam z tym nic wspólnego... O.o Bywa.
A poza tym próbne testy gimnazjalne są nie tylko w trzeciej, ale nawet już w drugiej klasie - pewnie zdążę się trochę przyzwyczaić ;p
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
No jasne, wpadniesz w rutynę i potem nawet nie zauważysz kiedy napiszesz te właściwe xD
Podenerwuj się ze mną na złą pogodę
Offline
Nawet mi nie mówcie o teście do liceum ani o maturze, bo zamieram ze strachu. xD Brrrrr... Lor-chanie, mam tak samo. Stresuję się byle czym, wręcz nie mogę zebrać myśli. Straaszne.
Offline
Offline
No to Kiaro jesteś mózgiem. Ja się niby spoko uczę, ale... tak naprawdę taka mądra to wcale nie jestem.
Offline
O, Kiaro - zaskok. Mi angielski poszedł lepiej od ciebie 49 punktów Ale w sumie test z angielskiego był banalny
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Ja za to nie pamiętam żebym pisał test z angielskiego na koniec gimnazjum... chyba jeszcze wtedy nie było, tak jak testu szóstoklasisty.
O ile dobrze pamiętam to test szóstoklasisty pierwszy raz napisano w 2000 roku. Testy gimnazjalne są od 2002 roku bo wcześniej nie było żadnej 3 klasy
Co do angielskiego na teście gimnazjalnym to wprowadzono go chyba w zeszłym roku, a przynajmniej tak mi się obiło o uszy bo kuzyn w tym roku pisał i jego klasa miała niezłą pogadankę w tej sprawie.
A robiąc mały offtop to zauważył ktoś, że w temacie o szkole piszecie o ocenach, a w temacie o ocenach pisaliście o szkole?
Lepiej żałować podjętych decyzji niż decyzji, które należało podjąć.
Bo w życiu liczą się głównie decyzje, a nie posiadane doświadczenie.
Offline
Ja szóstą klasę kończyłem w 2001 i nic takiego nie pisałem ale mój brat w 2004 już tak. No a test gimnazjalny pisałem właśnie 2004, a więc dużo za wcześnie na angielski
Offline
A no racja. Właśnie sprawdziłem i pierwszy test szóstoklasisty to był kwiecień 2002 czyli ten sam rok co pierwszy test gimnazjalny.
Przy okazji znalazłem wszystkie arkusze więc kto już pisał ten może sobie powspominać jak to było, a kto dopiero go oczekuje ten się może poduczyć
http://www.cauchy.pl/test6/atesty/index.php
Lepiej żałować podjętych decyzji niż decyzji, które należało podjąć.
Bo w życiu liczą się głównie decyzje, a nie posiadane doświadczenie.
Offline
Starzy jesteście xD No i kurde mieliście o niebo łatwiej. Teraz wszystko się robi trudne.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna