Nie jesteś zalogowany na forum.
-Wracamy do miejsca rozstania z Sil, nie znam tej części lasu....jest pełna tajemnic. Tylko gdzie to było....
Offline
*Dalej błądzi po równinie, zastanawiając się czy Wafu jest już bezpieczny. Niestety zanim się rozdzielili nie ustalili miejsca ponownego spotkania. Sil postanowiła więc po prostu wrócić w miejsce skąd wyruszyli szukając Wafu. Odwróciła się i zaczęła iść po swoich śladach. "Jakie to dziwne tropić samego siebie" - pomyślała. Nagle do jej uszu dobiegł dziwny dźwięk. Ledwo dosłyszalny także Sil w pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała. Po chwili znowu usłyszała ten odgłos, jakby przygniatanej trawy. To mogło znaczyć tylko jedno - ktoś się za nią skradał. Sil zaczęła biec przed siebie*
Offline
*Powoli dochodził na miejsce, uczucie obserwacji ustało już dawno. Oznaczało to tylko jedno, oprawca odszedł i poluje na kogoś innego*
-Ahh...Już prawie jesteśmy...
Offline
-Obyś się nie mylił.......bo jeśli się tu zgubimy to już stąd nie wyjdziemy.
Offline
*Dotarli na polanę*
-No widzisz, jesteśmy!
Offline
*lew stanął na polanę i zdjął rannego Wafu z grzbietu*
Offline
-Tylko gdzie jest Sil?! Trzeba poczekać, a jeśli nie to Jej poszukać... I co z Wafu?
Offline
*dobiega zdyszana na polanę, ogląda się niespokojnie za ramię*
- Dag, coś... albo ktoś... nie wiem... biegł za mną... ale go zgubiłam - *mówi łapiąc oddech*
Offline
-Spodziewałem się tego....Trzeba opuścić to miejsce i to szybko! Bo inaczej...
Offline
*spostrzegła leżącego Wafu*
- Co z nim?
Offline
-Jest poważnie ranny, ale powinien dojść do siebie. A ty gdzie byłaś?! Mogło ci się coś stać! *Mówi lekko zdenerwowany*
Offline
*Analogia patrzyła z przestrachem to na Sil, to na Dagora i Shu, aż wreszcie na Wafu. Biednego rannego Wafusia, który leżał już prawie bez krwi w żyłach. Biedak az tak się wykrwawił. o zgrozo! - liście agawy nie pomogły. To pierwszy taki przypadek w historii lwiej medycyny, ależ jak to się mogło stać.
//przecież ''zabijając uczymy się ratować''//
Zanim którykolwiek z lwów zdążył zareagować Analogia zerwała się z miejsca i popędziła co tchu w kierunku, z którego przybyła Sil. Była lwem, a nie jakimś marnym pokurczem bojącym się czegoś, czego nawet na oczy nie widziała. Odwaga leżała w jej naturze.
Szybko zauważyła ślady Sil i owej istoty.*
-AHA! Mam cię! - *powiedziała pod nosem*
*Można było z nich wyczytać, że po pewnym czasie przestała śledzić Sil i z równiny skierowała się do lasu...*
Offline
*popatrzyła na Dagora spode łba*
- Szukałam Wafu.
Offline
*Dosyć szybko podążała śladem bestii. W końcu usłyszała dziwny dźwięk. Po chwili uprzytomniła sobie, że był to trzask łamanych kości...
Zaczęła się skradać w tamtym kierunku. Zobaczyła to stworzenie. Skryta za kępą krzaków patrzyła na wielkiego słonia. po chwili okazało się, że nie był to taki normalny słoń. Odwrócił się. Patrzył prosto na nią, choć w jej przekonaniu nie mógł jej dostrzec. Z pyska toczyła się piana z krwią. Przed nim leżały resztki trupów drobnych zwierząt. Nie mogła dokładnie rozpoznać jakich. Była to jedna krwawa miazga.*
Offline
- A co? Bałeś się o mnie? - *uśmiechnęła się do niego, nie był to jednak miły uśmiech*
Offline
*Oczy słonia jarzyły się jakimś bliżej nieokreślonym kolorem. Nie mogła oderwać od nich wzroku. Zwierzę zaczęło kierować się w jej stronę. Ziemia dudniła pod jego krokami. Na szczęście Anny w porę oprzytomniała i zaczęła uciekać co tchu. Nadal jednak nie bała się. Była przerażona, tym co zobaczyła, ale wiedziała, że zdaży uciec. Nie bała się o swoje życie. To na razie było ocalone. Bała się o życie swoich towarzyszy. Musiała ich ostrzec...*
Offline
*zobaczyła biegnącą Analogię*
- Co się stało? Ducha zobaczyłaś?
Offline
-Ooooo nie. Duchy nie maja takich pięknych oczu. - *Zdołała wykrztusić.*
Offline
*uniosła jedną brew*
- A więc co zobaczyłaś? Gdzie ty w ogóle pobiegłaś?
Offline
*Wzięła kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić*
-Ależ nic takiego, tylko parę motyli, jednego rozgniecionego żuka no i krwiożerczego słonia zjadającego wszystko co się rusza na swojej drodze
Offline
*Zbliżyła się do Analogii, popatrzyła niepewnie w jej oczy. Przyłożyła łapę do jej czoła. O dziwo nie było gorące*
- Anny, nie wiem co brałaś, ale następnym razem bierz mniej!
Offline
-To dość dziwne, jednak to co obserwowało mnie nie było tak duże... I tak martwiłem się o ciebie Sil, jak o każdego z nas...
Analogio, jesteś pewna że to był słoń?
Offline
-Już dziś było mniej, niż zwykle.- Popatrzyła na Sil znacząco i z niedowierzaniem (przecież mniej już się nie da)
*Po chwili wybełkotała*
-Tam był słoń i miał kły. I te szczątki, Ja byłam w krzakach on nie był w krzakach. I te oczy. Musimy uciekać!
Offline
- Dzięki, ale sama umiem o siebie zadbać - *powiedziała wyniośle, jednak w głębi duszy miło jej było, że ktoś się o nią martwił*
Offline
-Słoń, no tak....to takie oczywiste! *Mówi ironicznie*
-Jeśli bestią byłby słoń to już dawno zginąłby!...
Offline
To był SŁOŃ. Ok, dość nietypowy. Może mniejszy, niż normalnie, ale bardziej hmmm napakowany.
Offline
- Dagor, czyżbyś poddawał w wątpliwość szczerość Analogii? -*spytała groźnie*
Offline
-Ahhh....Najadłaś się grzybków? Bo zaczynasz bredzić, może ukąsił cię pająk? Czasami wywołuje halucynacje...
Offline
* podeszła do Dagora pewnym krokiem*
-Po pierwsze to nie były grzybki. Po drugie pająki to ja zjadam między posiłkami. A po trzecie- *uderzyła go łapą w pysk* - nie mam halucynacji, nie bredzę, nie mam zamiaru czekać na śmierć. Musimy u-cie-kać.
Offline
- No to w nogi! *Krzyknęła i zaczęła biec. Wbiegła w krzaki i nagle stanęła oko w oko z krwiożerczym słoniem. Przez chwilę stała oniemiała po czym wrzasnęła ochryple : *
- Aaaaaaaaaaa!!! *Okręciła się w miejscu i ile sił w łapach popędziła z powrotem do przyjaciół*
- Widziałam go! Anny miała rację! Ma krew na pysku, jest straszny! Dokładnie taki jak go opisała! Co teraz?!
Offline