Nie jesteś zalogowany na forum.
-No to widzę mamy dwa problemy, "ISTOTĘ" i krwiożerczego słonia...
Offline
*zdenerwowała się na poważnie*
- TO jest ta istota! Słoń=istota=wiejemy! Nie rozumiesz?! *zaczęła potrząsać Dagorem* U-C-I-E-K-A-M-Y! *puściła Dagora* Shu, weźmiesz Wafu? Nie jest w stanie biec sam.
Offline
-Opanuj się... To nie jest Istota, jest zbyt duży. Możemy uciekać do dżungli i dać się powybijąć Jej, albo dać się zjeść słoniowi tutaj...hmmm....zastanowię się....
Offline
-Spokojnie dam radę go nieść *wrzucił rannego Wafu na grzbiet*
-Dag....lepiej wiać do dżungli tam mamy przewagę bo słoń jest za duży........wy biegnijcie a ja jakoś odciągnę jego uwagę.
Offline
*Z problemem otworzył oczy i podniósł łeb*
- Nie...idź z nimi Shu... Mnie zostaw.... odciągnę jego uwagę... i tak nie mam nic do stracenia.
*Powiedział po czym kulejąc wyruszył w las*
Offline
-Nie zostawię cię w tym stanie .......lepiej ty idź za nimi a z tym potworem ja się policzę .
Offline
- Nie Ja to zacząłem więc ja to zakończę...
Offline
-Nie i koniec, ani jedna osoba tu nie zostanie... Natychmiast idziemy! Wafu, nikogo nie zostawimy. Idziesz z nami, ktoś Cię poniesie w razie czegoś...
Offline
-Nie......*krzyknął głośno* Możesz zginąć.....idź do reszty a mną się nie przejmuj *gdy lew widział że słoń zbliża się do nich to zepchnął Wafu na bok aby go ratować a sam został staranowany przez olbrzymiego słonia*
Offline
*Widząc że Shu został staranowany przez słonia postanowił odwrócić jego uwagę*
- Ej ty wielki chodź no tu!
*Zaczął tracić coraz więcej krwi ale nie mógł pozwolić Shu podzielić jego losu*
- Shu wiej !
Offline
*resztkami sił wstał i obiegł w stronę Wafu*
-SKoro ja i ty nie damy mu rady więc razem uciekniemy *złapał w swój pysk, kark Wafu i razem pobiegli w stronę przyjaciół*
Offline
*Wbiegł do dżungli*
-Wszyscy do mnie i czekać!
*Słoń stanął, widocznie nie miał zamiaru wchodzić do dżungli. Zaczął wracać skąd przyszedł.*
-Hmmm... Ciekawe co jest powodem jego powrotu.
*Rozejrzawszy się zaczął nasłuchiwać dziwnego szmeru. Cienie przemykały się po zaroślach, jakby drwiły sobie z oglądającej ich gawiedzi. Czasami dostrzegalny był blask czerwonego oka, płonącego gniewem i zawiścią. Te oczy, znam je- pomyślał. Miał ochotę na ucieczkę, jednak był pewny iż tylko tego oczekuje. Starał się powstrzymać napływ emocji.*
-Co robimy dalej?.. *Zapytał, nie oderwawszy wzroku o zarośli*
Offline
- Ehhh... długo byłem nie przytomny ?
Offline
-No trochę, twoja krew Ją wabi... Trzeba na ciebie uważać. Jeśli choć na chwilę pozostaniesz sam, pozostanie po tobie parę kości, albo nic.
Offline
- Przepraszam za mnie zachowałem się jak skończony głupek tylko ściągnąłem na Nas kłopoty i potłukłem się... dziękuje... dziękuje że wtedy jak byłem nieprzytomny opiekowaliście się mną.*Powiedział trzymając się łapą za ranę*
Offline
-Robiliśmy to co uważaliśmy za słuszne.......Dag...coś mi się wydaje że trzeba opuścić ten teren jeśli chcemy być żywi.
Offline
-Tylko jak, z tego miejsca nie ma wyjścia... Tylko przez tamtą polane na której zaatakował nas słoń mogliśmy stąd wyjść. Jednak teraz jesteśmy w wielkiej pułapce... Cokolwiek nas tam czeka, trzeba wrócić na polanę i skierować się w stronę czynnego wulkanu któremu Shu nadał miano góry.
*Cienie nadal przeskakiwały z krzaka na krzak, niczym puma śledząca swoją ofiarę. Dziwne oczy znikaly tak samo nagle jak się pojawiały. Dlaczego to nadal czeka?-Myślał. Co najdziwniejsze dżungla ucichła. Słychać było tylko ich odgłosy, jakby wszystko wymarło...*
Offline
-Więc ktoś musi z nas zobaczyć czy droga jest bez przeszkód.......ja pójdę.
Offline
-No dobrze, jak chcesz...Tylko wracaj szybko!
Offline
*przytaknął Dagowi i pobiegł szybko rozejrzeć się czy droga jest do przebycia*
Offline
*Czekał na Shu. Cienie powoli znikały w oddali, widocznie ta istota chciała zobaczyć gdzie poszedł jego towarzysz. Jedno jest pewne, nigdy nie opsuszczała dżungli.*
Offline
*lew wracał do swoich przyjaciół , lecz dobiegł cały ranny i powoli opadał z wykrwawienie*
-Jest jedna wolna droga......ale....jest trochę niebezpieczna *lew dyszał ze zmęczenia*
Offline
-Co się stało Shu? Kto, lub co Cię dopadło?! *Spojrzał na rany lwa*
-Mam dwie osoby ranne... Nie wiem jak dojdziemy na miejsce...
Offline
-Ze mną nie jest tak źle wyjdę z tego......to ....to był ten słoń jak mnie staranował to spadłem na kamienie....i stąd te rany....
Offline
-Dobrze, więc dlaczego ta droga jest taka niebezpieczna?
*Cienie powróciły i były bardziej rozwścieczone niż ostatnio. Krew pobudzała ich zmysły, były jak wilkołaki wiecznie głodne i pragnące jeść.*
Offline
-Bo...bo trzeba przejść nad urwiskiem....i tylko tą drogą mamy szanse się stąd wydostać.
*serce lwa zaczęło bić szybciej a wszystko jakby w okół ucichło i czas jakby stanął w miejscu*
-Coś mi tu nie gra....
Offline
-Tak już jest od dawna, jesteśmy obserwowani....tylko nie jestem pewny jaka jest ilość obserwatorów. Cieno jest wiele, jednak gdy odchodzą to wszystkie w jednym czasie. Dziwne prawda?
Offline
-Prawda....ale to naprawdę jest dziwne.......więc co idziemy ?
Offline
-No raczej tak, bo to coś może jednak kiedyś zaatakować. *Mówi z lekką drwiną*
Offline
-Dobra może dość tej gadaniny tylko już wyruszajmy....bo im dłużej tu jesteśmy tym bardziej skazujemy się na śmierć.
Offline